środa, 25 kwietnia 2012

Informacja. :)
http://wordsgettrapped1d.blogspot.com/ < pojawił się prolog. Jeżeli chodzi o tego bloga to niedługo dodam rozdział.

Moje gg:  32289848  
Mój twitter: https://twitter.com/#!/Natalia_Golyska
Pozdrawiam. Nala. xooo. 

niedziela, 22 kwietnia 2012

Informacja.
http://wordsgettrapped1d.blogspot.com/ < mój nowy blog. Jak na razie nie ma nic szczególnego, ale na dniach powinien pojawić się prolog. :) Sprawdzajcie. :P
Remindedsmile to nie koniec, jeszcze trochę pociągnę tą historię. 

piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 34.
Byłam strasznie zdenerwowana, nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Z jednej strony chciałam znać prawdę, z drugiej strony bałam się że nie będą to dobre wieści… a tak się właśnie zapowiadało.
-więc… co chcesz wiedzieć   ? – nagle spoważniał. Zacisnął kurczowo ręce tak jak by chciał się przed czymś powstrzymać. Odsunął się ode mnie o kilka centymetrów i lekko rozluźnił mięśnie.
-wszystko – odparłam szorstko. Dlaczego miałam być dla niego miła skoro on taki dla mnie nie był..
-może dokładniej ? – przewrócił wzrokiem
-nie rozumiem cię… jeszcze przed chwilą wtuleni w siebie szliśmy razem po schodach, teraz nagle stałeś się spięty. Czy naprawdę jestem aż taka straszna ? – znów napiął mięśnie. Trudno było go odczytać. Nie wiedziałam co się działo, jego wyraz twarzy nie zdradzał mi dużo. Gorzki uśmiech ilustrował niezadowolenie.
-no widzisz… tak na mnie to działa
-co tak na ciebie działa ? – spytałam zmieszana
-ta sytuacja.. – rozluźnił się. Brakowało mu sił na udawanie kogoś kim nie jest. Uśmiechnął się delikatnie, ale szczerze. Nie zmniejszył odległości która nas dzieliła, ale czułam ciepło bijące od niego. Spojrzał na mnie ze zrezygnowaną miną. – tak, wiem o co chodzi… - spuścił wzrok
W pokoju panowała ciążąca atmosfera. Nie potrafiłam nic z siebie wydusić, zdziwienie odebrało mi głos. Nie, nie byłam zdziwiona że Harry wszystko wie. Nie potrafiłam pojąć tego, że musiał wszystko przede mną ukrywać. Mógł mi powiedzieć, nie było by sprawy, moglibyśmy razem rozwiązać problem… widocznie nie chciał. W głowie mętlik, w oczach strach, na ustach malował się niesmak.
-powiesz mi wreszcie czy nie ? – spytałam drżącym głosem. Próbował wydać z siebie jakiś dźwięk ale tylko się zapowietrzył. – chcesz to najpierw przemyśleć ? – ciągnęłam żeby zagłuszyć krępującą ciszę
-nie.. nie wiem tylko jak zacząć – wyglądał na całkiem spokojnego. Grymas z twarzy zniknął, został jedynie smutek.
-najprościej i od początku – powiedziałam troskliwym głosem. Nie chciałam się narażać, zależało mi na tym żeby jak najszybciej dowiedzieć się co w tym wszystkim było grane.
-no dobrze… więc…
-telefon do ciebie ! – wparował do pokoju Zayn – oj.. chyba przeszkadzam – zaczął powoli zamykać drzwi.
-kto dzwoni ? – krzyknął za nim Harry – zaraz wrócę, pakuj się powoli – rzucił w moim kierunku po czym wyszedł. Zostałam sama z milionem pytań bez odpowiedzi. Było już tak blisko… cholerny telefon! Nie pozostało mi nic innego jak pakowanie torby na podróż. Nie byłam przekonana co do wyjazdu, nie będę spokojna wiedząc że tutaj mogą dziać się niewyjaśnione rzeczy… przynajmniej ja myślałam że „niewyjaśnione”. Ospałym krokiem zmierzyłam w kierunku dużej drewnianej szafy, lecz gdy ją otwarłam stwierdziłam że zabiorę się najpierw za pakowanie kosmetyków z łazienki. Ze swoimi uporałam się w kilka minut, gorzej z tymi Stylesowymi. Wszystko wymieszane,  po 2 opakowania jednego tego samego produktu – oba wykorzystane do połowy. Musiałam wszystko przelewać do jednej butelki, segregować jak należy bo widocznie mój chłopak nie odziedziczył tej cechy po swojej matce. Zostawiłam tylko to, co będzie nam potrzebne rano i na podróż,. Zrezygnowana ruszyłam w kierunku starej szafy z ubraniami. Zajęło mi to dłużej niż myślałam, mimo upływu czasu, Harry nadal się nie zjawiał. Moja cierpliwość dobiegała końca.
-jestem.. – objął mnie od tyłu – spakowana ?  - uśmiechnął się szarmancko. Uśmiech anioła który wyprowadzał mnie z równowagi.. zdecydowanie z każdym dniem stawał się piękniejszy.
-dawno bym już była gdyby nie to, że masz taki bałagan ! – spojrzałam groźnie
-oj.. przepraszam… - ścisnął mnie jeszcze bardziej
-nie przepraszaj, tylko pomagaj – oberwał ode mnie ze starego, wełnianego swetra który dostałam od matki. Przypominał mi o niej jak niejedna pamiątka, czułam w nim jej zapach, niemalże miałam ją przed oczami.
Pakując rzeczy do torby nie zaczynałam tematu Eleanor. Byliśmy w dobrych humorach, nie chciałam tego niszczyć. Trzeba rozróżniać powagę od śmiechu, na wszystko jest odpowiedni czas.
-spakowane – oznajmił radośnie Harry – wynieśmy torby do samochodu
-teraz ? – spytałam zrezygnowana – może rano ? Jest już ciemno..
-teraz, rano nie będzie czasu. Samochód stoi blisko – uśmiechnął się odsłaniając swoje śnieżnobiałe zęby.
Nie było sensu się kłócić, posłusznie zabrałam bagaże. Nie dałam rady sama zejść po schodach, Liam musiał przejąć ode mnie torby. Zrobił to bez najmniejszego problemu, godziny spędzone na siłowni nie poszły na marne.
-ktoś tu musi poćwiczyć  - zażartował Harry gdy dochodziliśmy razem do samochodu
-śmiej się śmiej, żebym ja nie musiała mówić co ty musisz poćwiczyć – wrzuciłam torby do bagażnika
Na dworze panowała ciemność, powietrze gorące, delikatny letni wiatr powiewał co jakiś czas.             Rozkoszowałam się chwilą, która nie trwała długo.
-słyszysz ?  -zwróciłam się do Harrego
-co mam słyszeć ? – spytał zdziwiony
-wydaje mi się że nie jesteśmy sami – powiedziałam bardziej zdenerwowana
-idź do domu – odparł stanowczym głosem
- a ty ? – złapałam Hazzę za rękę
-idź ! – krzyknął po czym popchnął mnie w kierunku domu. Musiałam nabrać równowagę, po czym pobiegłam do domu. Obserwowałam wszystko zza małego okna przy drzwiach. Harry rozglądał się dookoła siebie. Ze względu na to że była noc nie mogłam dostrzec co mówi jego wyraz twarzy. Ruchy miał spokojne, tak jakby czekał na spotkanie z najlepszym przyjacielem. Po upływie kilku minut wrócił wolnym krokiem do domu. Ominął mnie w przejściu bez słowa.
- co się stało ? – dogoniłam go na schodach. Jego zmienne humorki denerwowały mnie coraz bardziej.
-nic – odburknął – miałaś rację, resztę bagaże wyniesiemy rano
Bez słowa doszliśmy do pokoju. Hazza od razu rzucił się na łóżko, jednym ruchem gasząc światło. Nie zwrócił uwagi na to że ja jeszcze się nie położyłam.
-nie dokończyliśmy naszej rozmowy którą przerwał telefon – powiedziałam zdenerwowanym głosem. Zacisnęłam rękę w pięść żeby go nie uderzyć. Miałam na to straszną ochotę. Wyczerpał mnie doszczętnie.
Hazza podniósł się, zapalił światło i usiadł na łóżku.
-tak, wiem kto to był, wiem co z Eleanor, wiem co z Lou – powiedział jednym tchem.
Nie odzywałam się. Denerwowało go to, ale chciałam żeby sam zaczął.
- Eleanor… w przeszłości miała problemy ze złym towarzystwem..  narkotyki, alkohol… sama pewnie rozumiesz.. Wyprowadziła się z miasta w którym mieszkała, podjęła się leczeniu… ale to wraca. Starzy znajomi znaleźli ją, chciała czy nie – popadła znów w nałóg.
-dlaczego nie przejmujesz się Louisem ? – spytałam ciekawa odpowiedzi odbiegając od tematu
- pamiętasz jak ci opowiadałem, gdy wyrzucił mnie z domu ? Później pokłóciliśmy się porządnie. Wypominaliśmy błędy sprzed miesięcy, Lou nie toleruje Caroline, ja nie toleruję jego poglądów. Powiedziałem mu w nerwach że jak będzie potrzebował mojego wsparcia, nie ma na mnie liczyć bo to już nie to… nie będzie tak jak dawniej. Pokłócił się z resztą zespołu po czym został.. sam. Sam ze swoimi problemami. Stwierdził że nie będziemy mu potrzebni.
-chodzi o Eleanor, nie o twoją dumę ! – krzyknęłam ze złości
-ciszej bo ktoś usłyszy – odparł szeptem – wiem i dlatego w ukryciu przed Louisem zbieram informacje na jej temat.
-ktoś jeszcze o tym wie ? – spytałam, tym razem opanowanie
-wszyscy. Oczywiście nie wliczając Isabel.. jeżeli Zayn jej nie powiedział.
-Danielle… to jej przyjaciółka. Ona także się nie przejmuje.. – powiedziałam spode łba
- ona też jest pokłócona z Lou. Działa razem ze mną. – wymusił uśmiech
- nie podoba mi się to wszystko – skomentowałam krótko – nie powinniśmy jechać… po za tym to jest twój przyjaciel i bez względu na to co powiedzieliście w złości powinniście sobie pomagać
-nie słyszałaś tej kłótni, sama byś go nie chciała po tym wszystkim znać…
_________________________________________________________________________
W ostatniej ankiecie wybraliście że wolicie rozdziały dodawane co drugi dzień, tak jak dotąd. Chciałam wam oznajmić że tak nie będzie. Tak jak dzisiaj, miałam kompletny brak weny, dosłownie zmusiłam się do pisania. Nie podoba mi się to jak on jest napisany, od razu mówię że teraz rozdziały nie będą regularnie dodawane. Jak wena mnie najdzie - będzie. Jak nie - musicie poczekać. Uważam że to będzie lepsze, postaram się żeby były dłuższe. Wyjdzie to wszystkim na dobre...
Najchętniej zakończyłabym tego bloga i zaczęła już pisać nowego.

Moje gg:  32289848  
Mój twitter: https://twitter.com/#!/Natalia_Golyska
Pozdrawiam. Nala. xooo. 

wtorek, 17 kwietnia 2012

Rozdział 33.

Trudno było usnąć, muzyka na dole dudniła bardzo głośno. Co chwilę było słychać jak ktoś wchodzi po schodach, które były blisko pokoju Harrego. Ignorowałam je. Bolała mnie głowa, wiedziałam że nie powinnam tyle tańczyć ze względu na mój stan zdrowia. Wierciłam się na łóżku, przewracałam z boku na bok. Tyle lat żyję na tym świecie a zachowałam się jak dziecko. Stwierdziłam, że i tak nie usnę, więc dlaczego miałam utrudniać wypoczynek mojego ukochanego. Wstałam i chwiejnym podeszłam do okna. Zaczęłam jeszcze raz oglądać upominki które dostałam, uśmiechałam się sama do siebie na ich widok. Z natury miałam przywiązanie sentymentalne do zwykłych drobiazgów, w dzieciństwie właśnie takie prezenty otrzymywałam od matki. Małe, przypominające mi o niej. Zabawa powoli się kończyła, trwała od kilku godzin więc czemu się dziwić – goście byli zmęczeni. Muzyka cichła, głosy rozchodziły się w oddali, wszyscy schodzili się do swoich pokoi. W powietrzu unosił się lekki zapach smażonych potraw, oraz wypiekanych ciast. Zmotywowałam się do snu – następnego dnia miał odbyć się lot do Reunion.   Od kiedy dowiedziałam się o tym że wyjeżdżamy w sercu było mi cieplej. Położyłam się do łóżka, lecz mój wypoczynek nie trwał długo. Usłyszałam ciche uderzanie o płot stojący przed domem one direction. Zerwałam się , podeszłam na palcach do okna i dyskretnie odsunęłam roletę. Trudno było dostrzec cokolwiek, na dworze panowała ciemność która dopiero powoli budziła się do życia. Wiedziałam że nie da mi to spokoju więc obudziłam Harrego. Może i będzie zły, a może uratujemy dom przed nieszczęśliwym wypadkiem.
-Harry… - zaczęłam delikatnie szturchać śpiącego Hazzę – Obudź się.
-co się stało ? – spytał z zamkniętymi oczami
-chodź za mną, ktoś jest pod domem – pociągnęłam go nerwowo za rękę. Nie mam w sobie tyle odwagi żeby zejść tam samotnie i sprawdzić co się dzieje. Szczególnie patrząc na to co zdarzyło się w ostatnich tygodniach, nie podjęła bym się sama takiemu zadaniu.
-przyśniło ci się – odparł zrezygnowanie po czym zatopił twarz w poduszce.
-Harry, proszę ! – pociągnęłam go za ramię – nie to nie, sama pójdę – zostawiłam go i wyszłam. Tak jak myślałam – dogonił mnie w połowie drogi do drzwi. Ten sposób zawsze działał, intrygujące było to że sprawdzony na 12 letniej Rose i 18 letnim Harrym spisywał się tak samo.
-gdzie coś zauważyłaś ? – spytał obejmując mnie ramieniem
-właściwie to nic nie zauważyłam …  słyszałam tylko jak ktoś uderza w płot – zmarszczyłam czoło – dźwięki dochodziły z tyłu domu
Harry wyszedł na zewnątrz, gestem nakazując że mam zostać w środku. Początkowo stałam w przejściu ale ciekawość wzięła górę i wyszłam kilka kroków przed dom.
-Megg ! – usłyszałam krzyk Harrego. W jednej sekundzie ciemna postać przemknęła mi przed oczami. Bez wahania wróciłam biegiem do domu. – miałaś nie wychodzić ! – spotkaliśmy się z Hazzą w przejściu
-martwiłam się – spuściłam głowę – kto to był ?
-nie wiem, nie znam a po za tym jest zbyt ciemno żeby rozpoznać kim ta osoba jest.
-jeżeli pojawi się jeszcze raz, zadzwonimy na policję – powiedziałam zamykając drzwi na trzeci zamek
-ktoś tu się wystraszył – powiedział melodyjne obejmując mnie w talii
Wróciliśmy do łóżka, przez stres w ciągu ostatnich minut głowa przestała mnie boleć więc mogłam spokojnie zasnąć. Harry jak zwykle, położył się i zapadał automatycznie w sen, ja miałam z tym problemy. Dopiero gdy słońce zaczęło wschodzić - usnęłam.
Obudziłam się o 12, pomimo tego nie wstałam jako ostatnia. Co chwilę ktoś chodził z wodą, zdarzały się i przypadki że łazienka była ostatnim ratunkiem. Jutro rano mieliśmy lecieć w daleką podróż. Dzisiejszy dzień zapowiadał się monotonnie: zakupy, pożegnanie, pakowanie.. za to kolejny miał być wspaniały. Tym razem miała być to podróż we dwoje, nie mogliśmy się pokłócić bo lot powrotny samotnie będzie dla mnie nie do zniesienia. Czeka nas przesiadka, oraz dobrych kilka godzin lotu. Gdy tylko mogłam dostać się do łazienki, od razu skorzystałam z okazji. Uczesałam włosy, zrobiłam delikatny makijaż i gotowa do wyjścia czekałam na Danielle. Ostatnie zakupy przed wyjazdem. Nie potrzeba było wiele, praktycznie wszystko zostało z nieudanych wakacji we Francji. Oczywiście nie obyło się bez utrudnień ze strony naszych chłopców – jak z dziećmi.
Większość rzeczy które kupiłyśmy to produkty spożywcze. Głównie prowiant na podróż, nie mogłam również odmówić zakupu kilku słodkich rzeczy. Danielle kupiła fioletową sukienkę w której miała pokazać się na najbliższej gali. Niestety, będziemy podziwiać ją tylko w telewizji. Po drodze wstąpiłyśmy do sklepu zoologicznego, mój kot miał zostać pod opieką kilku wariatów przez kilka najbliższych dni. Z okazji ostatniego dnia w kraju postanowiłyśmy pójść do kawiarni. Pogoda była piękna, jak na lato przystało. Błękitne niebo, ciepłe powietrze z delikatnym zimnym powiewem… wręcz idealnie. Miałyśmy dłuższy kawałek drogi do zamierzonego celu, jednak nie przeszkadzało nam to. Wolałyśmy przejść się spacerkiem, porozmawiać w spokoju, a było o czym.
-Danielle, widzisz to samo co ja ?! – zatrzymałam przyjaciółkę  jednym ruchem ręki – to Eleanor ! – wskazałam dyskretnie ręką na zaułek ulicy. Nie była sama. Ubrana w czarne spodnie, ciemną bluzę z kapturem na głowie siedziała pod ścianą z nieznanymi mi osobami. Nie mogłam wszystkiego pojąć… nie miała czasu dla Lou, a miała go dla innych podejrzanych znajomych. Co ona wyprawiała ? Zorientowała się że z Danielle patrzymy się na nią od dłuższego czasu, powoli wstała i w popłochu uciekła z resztą. Co to miało znaczyć? Nie było sensu jej gonić, nawet gdyby – siłą jej nie zaciągniemy do domu. Telefonowanie do Lou było złym pomysłem, mógł się zmartwić jeszcze bardziej. Jedyna osoba jaka wpadła mi w tym momencie do głowy to Hazza. Nie wiedziałam czy coś zdziała, chciałam zrobić wszystko żeby uratować moją przyjaciółkę, sama nie wiedziałam od czego, ale takie towarzystwo i zachowanie nie wróżyło niczego dobrego. El, zawsze schludnie ubrana, kolegująca się z osobami z górnej półki, siedziała w dresach pod ścianą, uciekając na nasz widok. Z całą pewnością wszystko nie było w porządku. Czekając aż zjawi się mój chłopak, z nadzieją że coś znajdziemy, podeszłyśmy z Danielle do miejsca w którym zauważyłyśmy naszą przyjaciółkę. Tak jak myślałam, żadnych wskazówek, zero podpowiedzi.
-co to miało znaczyć ? – spytałam drżącym głosem
-myślę, że każdy z nas chciałby to wiedzieć… - szepnęła  – co się z tą dziewczyną dzieje… - zakryła twarz dłońmi
Harry zjawił się po kilku minutach. Wyglądał na całkiem opanowanego. Opowiedziałyśmy całe zajście, nie wydawał się specjalnie wzruszony. Na odczepne zgodził się przejrzeć pobliską okolicę. Wiedziałam że coś ukrywa, coś o czym nie chciał mi powiedzieć. Sprawiał wrażenie zezłoszczonego, coś go drażniło od środka. Wolałam nie zaczynać tematu, pewnie skończyłoby się na kłótni. Straciłyśmy chęć na wspólne wyjście z Danielle, poprosiłyśmy Harrego o odstawienie nas pod dom. Przejęłyśmy władzę, teraz część męska jechała na zakupy, do której wliczała się Isabel pilnująca całej zgrai. Lou jako jedyny został w domu, jak zwykle siedział w swoim pokoju wpatrzony w sufit. To stawało się coraz bardziej niepokojące, całkiem do niego niepodobne…  W głowie miałam mętlik: powiedzieć mu o El czy lepiej nie wspominać ? Danielle starała się nie poruszać tematu, tak jakby chciała zapomnieć o tym co widziała. W zupełnej ciszy kręciłyśmy się po kuchni gotując obiad. Chłopcy nie wrócili na czas, posiłek był już gotowy. Ani ja, ani Danielle nie miałyśmy ochoty jeść. Postanowiłam że pod pretekstem podania obiadu wejdę do pokoju Louisa. 
-obiad… - powiedziałam cicho pchając drzwi kolanem
-dziękuję, nie będę jadł – nie odrywał wzroku od sufitu – możesz zabrać, przynajmniej się nie zmarnuje 
-Lou… musisz coś jeść – usiadłam na skraju łóżka
-myślałem że to ja jestem twoim ojcem – rzucił z kamienną twarzą. Dawny Lou. Drobne żarty od których robiło się cieplej na sercu.
-potrzebujesz tego do funkcjonowania…
-wiesz czego człowiek potrzebuje do funkcjonowania ? – spojrzał się na mnie, pierwszy raz od kiedy weszłam do pokoju – nie tylko potrzeb fizycznych ale też miłości, przyjaźni, troski, opieki. Jeżeli potrafię przeżyć bez tego, czemu miałbym nie przeżyć bez jedzenia ? – patrzył się na mnie pustym wzrokiem
-chcesz porozmawiać ? –wymusiłam delikatny uśmiech
-nie teraz… - znów zatrzymał wzrok na suficie
-Lou… nigdy nie będzie odpowiedniego momentu… później może być za późno
-za późno na co ? – rzucił z ironią w głosie
- na rozmowę – odparłam
-na to zawsze jest czas, to że teraz nie mam ochoty nic nie znaczy
-owszem, znaczy. Potrzebujesz pomocy, daj sobie pomóc ! – mówiłam zmartwionym głosem. Nic do niego nie docierało, wyjątkowo uparty typ człowieka. Po kilku próbach poddałam się, i tak nic to nie skutkowało. Zażenowana opuściłam pokój.
-ja nie mogę lecieć… jak mam wyjechać wiedząc że on jest w takim stanie.. ? – zaczęłam żalić się Danielle
-możesz, damy radę. Ma nas… Oczywiście, nikt nie zastąpi ciebie i Harrego, ale postaramy się zaopiekować nim jak należy – mówiła z przekonaniem w głosie
-obiecaj że będziesz dzwonić – zwróciłam się do przyjaciółki
-…obiecuję – zawahała się przez chwilę
Nie mogłam zrozumieć tego, że nikt się nie przejmował Eleanor. Pomijając Louisa. Wszyscy zachowywali się normalnie, jak gdyby nigdy nic. Kolejnym zadziwiającym faktem było to że Harry nie pocieszał swojego załamanego przyjaciela.
-masz mi coś do powiedzenia ? – złapałam Harrego po kolacji w drodze do pokoju
-tak, jutro rano wyjeżdżamy – pocałował mnie w czoło
-nie to mam na myśli… wiem że coś przede mną ukrywasz, chodzi o... Eleanor – powiedziałam z poważną miną
-wiedziałem … chodź do pokoju, spakujemy się i jakoś spróbuję ci wszystko opowiedzieć… - objął mnie ramieniem. 
________________________________________________________________________
Późno, ale jest. :)
Opornie szło mi pisanie tego rozdziału, jestem chora, wszystko mnie drażni. 
Dziękuje za komentarze i wyświetlenia, komentarze są dla mnie bardzo ważne, chciałabym wiedzieć czemu jedna osoba cały czas klika "słabe" do moich rozdziałów. Nie jestem zawodową pisarką, chcę wiedzieć do robię źle i naprawiać błędy więc proszę o wyjaśnienie. 
Dobijemy dziś do 10 000 wyświetleń ? :)
Myślę że tak, macie na to jeszcze 23,5 godziny. :D
Dedykuję rozdział najwspanialszej, najpiękniejszej, najmądrzejszej Adze (http://www.photoblog.pl/aguusx3/120704947). Wiedz że twój pomysł był BARDZO ORYGINALNY, najlepsze to te wymyślone pod prysznicem. ^^ haha.
Nie wiem jak z weną, postaram się dodać nowy rozdział tak jak zawsze. 
Uwaga, nowa ankieta wkracza na bloga ^^
Moje gg:  32289848  
Mój twitter: https://twitter.com/#!/Natalia_Golyska
Pozdrawiam. Nala. xooo. 

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 32.

Wreszcie nadszedł dzień wyjścia ze szpitala – dzień w którym miałam się dowiedzieć jaką niespodziankę Hazza dla mnie szykował. Zbliżyliśmy się do siebie w ostatnim czasie, Harry był w stanie stanąć na głowie żeby uczynić mnie szczęśliwą. Nie było tak jak dawniej, czuliśmy niezręczny dystans do siebie, ale nie przeszkadzało nam to, potrzebowaliśmy czasu.
-daj, pomogę ci – zabrał mi walizkę z ręki
-dzięki – uśmiechnęłam się szczerze – jeszcze pójdę po wypis i wracam do domu
-pójdzieMY, wracaMY – poprawił mnie automatycznie – po za tym jedziesz do nas do domu, nie do Kristen – wyszczerzył się do mnie
-będę potrzebować spokoju, u Kristen mogłabym wypocząć – spuściłam głowę
-sądzisz że u nas nie da się wypocząć ? – powiedział wrzucając walizkę do bagażnika
-nie.. ale będę czuła się tam zbędna – ciągnęłam dalej
-przesadzasz, przecież wiesz że wszyscy tęsknimy – objął mnie w talii - a co ty na okres próbny ? – uśmiechnął się łobuzersko
-zgadzam się – powiedziałam niepewnie. Hazza podniósł mnie i na rękach zaniósł pod gabinet lekarski. Wypis gotowy, ostatnie badania zrobione, wszystko musiało być dobrze. Co jakiś czas miał przychodzić rehabilitant, pomagający mi wrócić do formy. Czułam że życie zaczyna się na nowo.
Jechaliśmy spokojnie, drogi na nasze szczęście nie były zablokowane. Przed domem  stało pełno samochodów.  Nikt mi nic nie wspominał o tym że mają zjawić się jacyś goście.
-a to co ? – spytałam wysiadając z samochodu
-przyjęcie powitalne dla ciebie – zamknął za mną drzwi i zabrał za rękę
Jak zwykle mnie zaskoczył. Nie byłam szczególnie zadowolona, nie wyglądałam najlepiej. Nie wróciłam jeszcze do formy, problemy z koordynacją dawały się we znaki.
Jako pierwsi przybyli przywitać się ze mną najbliżsi – cały zespół, Isabel i Danielle. Tylko Eleanor nie przyszła… Lou tak jak w ostatnim czasie, załamany.
Tylnymi drzwiami udało mi się dojść do łazienki, uczesałam włosy w schludnego koczka, zrobiłam delikatny makijaż, po drodze wstąpiłam do pokoju i przebrałam się w zwiewną, koloru ecru sukienkę, z czarnym szerokim pasem. Gotowa wyszłam tymi samymi drzwiami i jak gdyby nigdy nic – weszłam oficjalnie głównym wejściem. Pierwszy w oczy rzucił mi się człowiek któremu bardzo dużo zawdzięczałam – Ed Sheeran. Łącznie było ok 40 osób, zabawa miała trwać do rana. Dostałam od każdego mały prezent, Danielle pomogła donieść mi je do pokoju.  Louis od razu po przywitaniu się ze mną powędrował do pokoju z którego długo nie wychodził. Stwierdziłam że byłoby miło gdyby ktoś go odwiedził. 
-hej, można ? – uchyliłam lekko drzwi
Nie słyszałam odpowiedzi, więc weszłam bez pozwolenia. Lou leżał na łóżku, obracając komórką w ręce.
-dlaczego siedzisz tutaj sam, po ciemku i do tego się nie odzywasz ? – spytałam z przejęciem – mogłeś zaprosić El, na pewno by przyszła…
-jest inna ! To już nie jest dawna Eleanor,  rozumiesz ?! – z nerwów wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Zrobił to w taki sposób że wszyscy słysząc huk skupili się na mnie.
Przez następne minuty myślałam tylko o El. Nic mi nie przychodziło do głowy…
-mogę prosić do tańca ? – z zamyślenia wyrwał mnie Hazza
-ależ  oczywiście, panie Styles – podałam mu rękę po czym zmierzyliśmy na parkiet.
Ta impreza była inna, nie byłam zupełnie zmęczona. Zawsze po tańcu z Lou miałam dosyć, dziś czułam że mogę bawić się do białego rana i nic mi nie będzie. Zdecydowanie go brakowało…
Nie mogłam bawić się do utraty sił, urazy po wypadku nie pozwalały. Harry za każdym razem gdy tylko usiadłam podbiegał i troskliwie pytał czy nie podać mi czegoś.
Uświadomiłam sobie że Lou nie ma w pokoju, nie widziałam też żeby chodził po domu. Od kiedy wyszedł po naszej krótkiej wymianie zdań nikt go nie widział.
-widziałeś gdzieś Lou ? Nie ma go nigdzie…- usiadłam koło Harrego
-nie – puścił moją uwagę mimo uszu – dobrze się czujesz ? – objął mnie ramieniem
-nie przejmuj  się mną, trzeba poszukać Lou ! – z nerwów złapałam się jedną ręką za głowę
-znajdzie się – pocałował mnie w czoło
Z Harrym nie można było się pod tym względem dogadać, poprosiłam Danielle o pomoc. Wyszłyśmy przed dom, szukałyśmy po pokojach… Ślad po nim zaginął. Pojechałyśmy do domu Eleanor – tam również nikogo nie zastałyśmy. Zrezygnowane wróciłyśmy do kompleksu. Ku naszemu zdziwieniu ukazał się nam nasz przyjaciel. Złapałyśmy go wędrującego do swojego pokoju.
-Lou… przestań o tym myśleć – weszliśmy w trójkę do pokoju –jeżeli ona potrafi ty też powinieneś – powiedziała Danielle z nadzieją w głosie
-nic nie wiesz ! Nie mów że potrafi bo jest całkiem inaczej ! – odburknął – chcę zostać sam…
Nie nalegałyśmy, chciał zostać sam – uszanowałyśmy to. Postanowiłam że później z nim porozmawiam, skoro wolał tłumić wszystko w sobie – jego wybór.
Byłam zmęczona, nie na moją głowę takie przyjęcia w tym stanie.
-pójdę się położyć – oparłam się o ramie Harrego
-wytrzymaj jeszcze chwilę, później pójdę z tobą – złapał mnie  za rękę i zaprowadził do najbliższej sofy.
-nie chcę żebyś przestał się bawić, ja pójdę.. – wstałam
-proszę, jeszcze chwilę – pociągnął mnie za rękę – dla mnie – posadził mnie na swoich kolanach
Wybiła 12. Wszyscy zamarli w bezruchu, muzyka ucichła, światła zgasły.
-chciałem zadedykować tą piosenkę dla mojej kochanej Megg.  – usłyszałam znajomy mi głos

You're insecure
Don't know what for
You're turning heads when you walk through the door
Don't need make-up
To cover Up
being the way that you are is enough

Everyone else in the room can see it
Everyone else but you
Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't know
You don't know you're beautiful!
If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't know
You don't know, you're beautiful!
Know
That's what makes you beautiful!

Wszyscy śpiewali, ja śmiałam się, sama nie wiedząc z czego. Wewnętrzna radość rozpierała mnie od środka.
-Magg, mogę cię prosić  ? – światło padło na  Harrego
Podeszłam niepewnie, cały czas uśmiechając się jak nienormalna.
-w ostatnim czasie zawiniłem, święty nie jestem ale chcę żebyś mi wybaczyła… Proszę, to dla ciebie – podał mi małą karteczkę. – wybaczysz ?
Spojrzałam na podarunek od Harrego. Sama nie mogłam w to uwierzyć.
-wybaczysz ? – powtórzył. Oczy zaświeciły mu się z radości.
-a co to, x factor że trzeba potwierdzić ? – krzyknęła Anne
- każde słowo użyte przeciwko mnie ! – nie odrywał ode mnie wzroku
Zaczęłam płakać. Czułam się strasznie szczęśliwa. Zgięłam się w pół trzymając w ręce prezent od Harrego. Złapał mnie i przyciągnął do siebie.
-lot do… Reunion ?! – wyszeptałam
Reszta zespołu zaczęła śpiewać „stand up”. Solo Harrego śpiewali wszyscy razem, podczas gdy my na oczach wszystkich całowaliśmy się w najlepsze. Na koniec dostaliśmy gorące brawa.
Zabawa trwała, ok 3 nad ranem z Harrym poszliśmy do pokoju. W kącie leżała piramida z prezentów. Gdy Hazza poszedł do łazienki, zabrałam się za otwieranie prezentów. Od Anne i Gemmy dostałam porcelanowego, dużego słonika. Na jego boku widniał napis „happines”. Miał wróżyć szczęście, miałam nadzieję że tak będzie. Odłożyłam go bezpiecznie na szafkę, po czym zabrałam się za drugi prezent. Od Rose i Kristen. Łzy naszły mi  do oczu, nie spodziewałam się takiego prezentu. Album ze zdjęciami, moimi, wspólnymi z Rose, zdjęciami mojej matki i ojca. Trafiony – jak najbardziej. Prezenty od serce są najlepsze, nie wątpiłam w to.
Postanowiłam że otworzę ostatni upominek i położę się spać. Zapakowany starannie, od zespołu. Małe pudełeczko w którym znajdował się piękny naszyjnik. Z jednej strony serce, z drugiej napis który mnie rozbawił  – „M+H =Darcy”.  
-to taki żart ? – zapytałam Harrego gdy wyszedł z łazienki
-ja nic o tym nie wiem ! – usiadł obok mnie na łóżku – może i żart – wyszczerzył się do mnie 
______________________________________________________________________
Ostatni rozdział nieogarnięty, dostałam uczulenia  = gorączka, ból itd. Mam nadzieję że ten spodoba wam sie bardziej niż poprzedni. 
Z dedykacją dla Weroniki (http://quitenormalstory.blogspot.com/)
DLA MOJEJ NAJLEPSZEJ I NAJUKOCHANSZEJ WERONIKI, KTORA MI DAJE MILION POMYSLOW NA MINUTE I BARDZO JA KOCHAM, WIELBIE I SZANUJE. JEST NAJPIEKNIJESZA, NAJMADRZEJSZA

No i taka skromna hahahahahaha
Co wy na zakończenie bloga ? Oczywiście jeszcze nie teraz, to zajmie kilkanaście rozdziałów, ale trzeba będzie zacząć o tym myśleć. 
Nie przestanę pisać, pojawi się drugi. 
Moje gg:  32289848  
Mój twitter: https://twitter.com/#!/Natalia_Golyska
Pozdrawiam. Nala. xooo. 
Dobijamy do 10 000 wyświetleń ^^ Dziękuje. <3 za komentarze również, każdy jest dla mnie jak legalny doping. (komentarze mogą dodawać również anonimowi) 
_________________________________________
Przepraszam za błąd, już poprawiłam :p

piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział 31.
~Harry~
Patrzyła na mnie wzrokiem mordercy, wiedziałem że zaraz wybuchnie.

-nie całuj tymi samymi ustami 2 kobiet  i to tego samego dnia ! – krzyknęła rozwścieczona – kto cię tu wpuścił ? Nie masz tutaj wstępu! – wyglądała nie najlepiej. Miała rozczochrane włosy, blada jak ściana, podkrążone oczy.. widocznie znosiła to gorzej niż ja. Pomimo tego wszystkiego miała w sobie coś co nadawało jej urok. 
-Megg, proszę. Daj mi chwilę, wytłumaczę ci wszystko – ze łzami w oczach opadałem na kolana przy łóżku
-jak zwykle ten sam tekst. On już się zaczyna robić nudny – odwróciła głowę w drugą stronę, tak jakby nie chciała żebym widział jej wyraz twarzy – mam już tego dosyć, wyjdź – całkowicie się rozpłakała
-Magg… - podszedłem od tyłu przytulając ją
-nie ma żadnej Megg ! Idź, nie chcę tego słuchać – odepchnęła mnie ostatkami sił – byłam kolejną zabawką, nie znasz wartości człowieka ! Zastanów się czasem nad tym co robisz – z nerwów zaczęła wyjmować pierze z poduszki
-proszę wyjść, nie może pan tutaj przebywać – złapało mnie dwóch ochroniarzy po czym wyprowadzili z Sali. Czułem że Maggie odprowadza mnie wzrokiem, było mi przykro że musiała na to patrzeć.
Na dole czekał na mnie Lou. Podszedł do nas niepewnym krokiem.
-możecie go puścić – zwrócił się do ochroniarzy
-dziękuje – odrzekłem  z sarkazmem gdy zostałem uwolniony
-co ty znowu wyczyniasz ?! – krzyknął mój przyjaciel gdy tylko zostaliśmy sami
-byłem w szpitalu, coś w tym złego ? – odburknąłem otrzepując się z piachu który miałem jeszcze po upadku z Caroline
-tak, bardzo złego. Wiesz że nie chce o tobie słyszeć, nie chce rozmawiać… a po za tym masz zakaz wstępu ! – kończyła mu się cierpliwość  - wiesz że wszystko co związane z Caroline jest złe.. mam nadzieje że nigdy nie wejdzie do twojego życia, ona wejdzie, ja wyjdę .. - starał się panować nad sobą
-kto powiedział że wejdzie ?! – spytałem zdziwiony
-jak się nie opamiętasz to tak będzie ! Otwórz oczy, otwórz serce, zobacz co się dzieje ! – musiałem przeanalizować każde słowo które do mnie powiedział. Miał rację, byłem zaślepiony Caroline.
-znasz jakiś powód dla którego uzasadnisz miłość do Caroline i uczucie do Megg ? Zastanów się, czasami naprawdę warto… - odszedł z pogardą w wzroku
Jego ostatnie zdanie mną poruszyło. Nie potrafiłem uzasadnić dlaczego kochałem Caroline.. była ode mnie o wiele starsza, oszukiwała mnie, zdradzała a ja pomimo tego ją kochałem.. Dlaczego byłem taki dla Maggie ? Sam nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie… Kochałem ją nad życie, z nią byłem szczęśliwy… Myśli mnie przerosły. Poszedłem do najbliższego sklepu z kwiatami. Nie mogłem wejść do Sali w której leżała Megg – ale ochroniarze stali tylko przy wejściu.
~Maggie~
Nie mogłam pozbierać myśli które były rozproszone w mojej głowie. Było mi ciężko, osoba której zaufałam zawiodła mnie… Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie. Nie wiedziałam skąd dochodzi, dopóki nie zauważyłam ręki na parapecie od zewnętrznej strony okna. Nie mogłam  wstać, jedyne co mogłam, to obserwować z zaintrygowaniem dalszy przebieg sytuacji.
Ku mojemu zdziwieniu w oknie ukazał się… Hazza ! W jednej ręce trzymał bukiet czerwonych róż. 
-wybacz że taki mały, z większym nie dał bym rady wspiąć się tutaj – wskazał na kwiaty – proszę, to dla ciebie – usiadł na skraju łóżka. Moja mina go zdezorientowała. Siedział wpatrzony we mnie, starałam się  nie zdradzać żadnych emocji. – proszę, powiedz coś.. – powiedział z łzami w oczach. Wiedziałam że to dla niego ważne, sama w takiej sytuacji czułabym się niezręcznie
-ładne kwiaty – wydusiłam wreszcie z siebie – dziękuje – wbiłam wzrok w jeden punkt na podłodze. Nadal się nie odzywał. Kilka razy brał oddech tak jakby chciał coś powiedzieć ale zabrakło mu odwagi. – mów – powiedziałam krótko z ironią w głosie
-to nie tak jak myślisz .. – zaczął skrępowanie
-wiem, zawsze jest inaczej niż tak jak ja myślę ! – odparłam szorstko
Tłumaczył mi się przez dobre pół godziny. Trzeba przyznać, uwierzyłam w to co  mówił. Na pewno nie chciałam darzyć go nagle zaufaniem, nie miałam sprawdzonych informacji. Pod pretekstem przemyśleń wewnętrznych, zostawił mnie samą. Jak najszybciej skontaktowałam się z Lou, on zapewne znał całą prawdę.
Zdziwiłam się. Był zupełnie inny niż zawsze. Chęć życia uciekła z niego, był jak wrak. Potwierdził słowa Hazzy po czym zamyślił się zapominając o tym gdzie  jest.
-Lou, wszystko w porządku ? – spytałam podnosząc się
-yy… tak – odparł niepewnie
-możesz  mi powiedzieć .. – zapewniałam przyjaciela
-naprawdę, nic takiego. Po prostu moje chore obsesje –wzruszył ramionami
- mnie nie oszukasz – nalegałam
-takie.. problemy z Eleanor – odwrócił wzrok
-dawno jej nie widziałam… co z nią nie w porządku ?
-właściwie sam nie wiem…mówiłem ci, jestem przewrażliwiony – odparł bez przekonania
Gdy tylko wyszedł do wc zadzwoniłam do El. Po 2 próbach odebrała.
-hej, co tam u ciebie ? – spytałam radosnym głosem
-nie mogę rozmawiać.. cześć – rozłączyła się
Było to niemniej dziwne. Nigdy tak nie robiła. Nie postało mi nic innego jak porozmawiać z Lou, od niej niczego się nie dowiem.
-nadal czekam na wyjaśnienia .. – założyłam ręce na piersiach
-nie ustąpisz ? – spojrzał na mnie spode łba
-wiesz o tym że nie – przewróciłam wzrokiem
-ja.. ja nie wiem co się z nią dzieje – podbiegł   do mnie machając rękami, z oczu poleciały mu łzy – ja naprawdę nie wiem – przypominał mi osobę chorą na depresję.
Tłumaczył mi prawie godzinę wszystko co się stało w ostatnim czasie. Przez łzy i lament zrozumiałam tylko że El zachowuje się dziwnie, nie przebywa często w domu i ignoruje swojego chłopaka.
-przepr.. eh…mogłem się tego spodziewać – wparował do sali Harry z załamaną miną
-ja już pójdę – bez chwili zastanowienia nasz marchewkowy przyjaciel opuścił pomieszczenie
-i jak, wymyśliłaś coś ? – spytał Harry stojąc kilka metrów od łóżka
-nie – skłamałam. Dobrze wiedziałam że należała mu się szansa. Nic złego nie zrobił.
-no tak..Lou ważniejszy – przewrócił wzrokiem
-skoro chcesz wiedzieć to coś wymyśliłam. – zaczęłam ciągnąć – możesz się poprawić ale wiedz że nie będzie ci łatwo – miałam ochotę uśmiechnąć się łobuzersko ale starałam się zachować powagę
-co mam zrobić ? – spytał z nadzieją w głosie
-bądź sobą i tylko sobą – odparłam krótko
-dziękuje – podskoczył do łóżka, ale w porę sobie przypomniał że do końca mu  nie wybaczyłam – dziękuje – puścił  do mnie oko
Resztę wieczoru spędziliśmy razem. Dostałam dobrą wiadomość – już niedługo mogłam wyjść ze szpitala. Z tego co przekazywała mi Danielle, Hazza szykował jakąś niespodziankę z okazji mojego  powrotu. Nie chciała zdradzić szczegółów, sama  nie nalegałam. Kolejne dni minęły szybko. Kilka razy odwiedziła mnie Anne z Gemmą, Hazza siedział przy moim łóżku praktycznie cały czas. Wyręczał mnie w drobnych czynnościach, starał się być bohaterem XXI wieku. Schlebiało mi to, on czuł się rycerzem, ja jego księżniczką. Louis wymuszał wizyty w szpitalu, starał się ukrywać uczucia.
________________________________________________________
Przepraszam za błędy - jestem chora i do tego ta godzina...
Pozdrawiam hejtera - podziwiam że chciało mu/jej się do każdego rozdziału klikać "słabe".

Moje gg:  32289848  
Mój twitter: https://twitter.com/#!/Natalia_Golyska
Pozdrawiam. Nala. xooo. 

czwartek, 12 kwietnia 2012

Rozdział 30.
~Harry~

  Przez kilka sekund nie słyszałem odpowiedzi po drugiej stronie słuchawki. Wiedziałem że ktoś tam jest, oddech był wyraźnie słyszalny.
-nie mogę – odparła krótko po czym rozłączyła się. Ponowne próby nawiązania kontaktu nie przynosiły skutku. Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić, do szpitala nie chcieli mnie wpuścić więc rozmowa z Megg była wykluczona. Oparłem głowę o kierownicę, miałem wrażenie że z nakładu myśli stała się cięższa. Nagle telefon zadzwonił, cały podskoczyłem modląc się by była to Maggie. Ku mojemu zdziwieniu na wyświetlaczu pojawił się numer Anne. Czemu wcześniej na to nie wpadłem, matka zawsze mi pomagała.
-hej mamo ! – krzyknąłem w nerwach. Nie wiedziałem jak jej powiedzieć o całym zajściu, polubiła Megg i mogła jej bronić.
-hej kochanie, chcesz mi o czymś powiedzieć ? – jej głos był zaniepokojony ale za razem starała się ukrywać emocje
-tak… w sumie i tak już pewnie wiesz.. – odparłem zrezygnowany
-nie da się ukryć. Informacje szybko się rozchodzą, żyjemy w XXI wieku, nie zapominaj o tym. Pytam jeszcze raz, chcesz mi o czymś powiedzieć ? – starała się udawać poważną, ale w jej głosie słyszałem że rozum z sercem rozgrywa walkę wewnętrzną.
-tak, czy to x factor że trzeba dla formalności to potwierdzić ? No dobrze… przepraszam, masz teraz czas ?
-dla ciebie zawsze mam czas. Przyjeżdżaj.
W sercu cieszyłem się ze wreszcie mogłem na kimś polegać gdy wszyscy zawiedli. Jechałem spokojnie, po kilku minutach byłem na miejscu. Matka otworzyła mi drzwi z otwartymi ramionami, kątem oka dostrzegłam że Gemma kręci się po domu.
Usiedliśmy w pokoju, siostra niechętnie przywitała się ze mną. Bałem się że będzie panowała niezręczna cisza którą będzie trudno przebić ale Anne zaczęła bez chwili namysłu.
-widziałyśmy zdjęcia, widziałyśmy reportaże. Jesteś moim synem więc nie mogę tak po prostu zacząć na ciebie krzyczeć. Ale chciałabym powiedzieć że jeżeli to prawda - jestem rozczarowana. Wiesz że jej nie lubię, od zawsze twierdziłam że to nie jest osoba dla ciebie. A tak po z tym..
-mamo, nic nie wiesz – przerwałem jej – chciałem z nią porozmawiać, sama się na mnie rzuciła ! Możesz wierzyć reporterom ale myślę że bardziej ufasz swojemu synowi którego wychowałaś.
-ufam, tylko wiem że ona potrafi namieszać ci w głowie…
-spotkałem się z nią żeby porozmawiać o dziecku. Gdy wychodziłem pocałowała mnie, to trwało ułamek sekundy ! Nie dopuściłem się zdrady…
-widzisz co się dzieje, strawiłeś wiele obserwatorów na twitterze, Lou wyrzucił cię z domu.. każdy jej nienawidzi ! – wtrąciła się Gemma
-jak to wyrzucił z domu ?! – spytała z oburzeniem Anne
-ehh… - zacząłem niechętnie - pamiętasz jak Lou powiedział złe słowa na Caroline ? Uderzyłem go i spałem z nią… Jak widać po niedługim czasie role się zamieniły, teraz to ja od niego dostałem. – ukryłem twarz w rękach
-nawet twój przyjaciel jej nie akceptuje… ludzie na wszystkie możliwe sposoby przekazują ci żebyś skończył z nią, raz na zawsze. – Gem zaczęła nerwowo machać rękami
-dlaczego nie szanujesz swojej dziewczyny ? Ona teraz leży w szpitalu, jest po ciężkich operacjach, ledwo się pogodziliście a ty już coś musiałeś ją rozczarować … nawet nie wiesz jak to przeżywa - Gemma potrafiła przemówić do rozumu. Moja  matka starała się udobruchać zarówno mnie jak i Maggie, moja siostra w przeciwieństwie do niej wolała powiedzieć mi wszystko otwarcie, nie użalała się nade mną.
-Gemma, możemy na chwilę ? – wskazałem ręką w stronę pokoju – mamo, nie bądź zła – zwróciłem się do Anne
Nie bez powodu wybrałem to miejsce na rozmowę, mój pokój zawsze przypominał mi o tym że kiedyś byłem małym, nieznanym, skromnym chłopcem. Wywierał na mnie ogromne emocje, miałem okazję do przemyśleń.
-skąd wiedziałaś że Lou wyrzucił mnie z domu ? Skąd wiedziałaś że Megg strasznie to przeżywa ? Tylko proszę, chcę znać prawdę… - usiedliśmy na łóżku
-myślisz że jestem tutaj zamknięta i nie interesuję się tym co mnie otacza ? Byłam u niej w szpitalu, pocieszałam bardzo długo. Z Lou także się widziałam, wszystko wiem. Myślę że powinieneś zacząć wreszcie dostrzegać to, co tracisz, bo powiem ci że o takiej dziewczynie to niejeden chłopak może tylko pomarzyć…
Nie odezwałem się. Było mi strasznie głupio, uświadomiłem sobie co pomyślała o tym Megg nie znając prawdy.
-nie mogę wejść do szpitala ? – spytałem drżącym głosem
-wiesz że cie nie wpuszczą – rzuciła obojętnie
-proszę, postaram się. Potrzebuję tego.. – błagałem
-jedyne co mogę dla ciebie w tej sprawie zrobić to pojechać i spytać czy nie będzie miała  nic przeciwko twojej wizycie.
-dziękuje, jesteś kochana – przytuliłem ją ciepło. Przypomniały mi się czasy dzieciństwa gdy mieszkaliśmy wszyscy razem z ojcem… ale to było dawno, nie warto do tego wracać. Przeszłości się nie wymaże, można jedynie pisać lepszą przyszłość.
Gdy Gemma pojechała porozmawiać z Maggie, usiadłem z Anne w pokoju. Matka jak zawsze dużo mówiła, ale ja się wyłączyłem. Rozmyślałem o tym ‘co by było gdyby..’, w głowie miałem straszny mętlik. Z zamyślenia wyrwała mnie  Gemma, wchodząca do pokoju w poważną miną.
-nie zgodziła się, zgadłem ? – spytałem za łzami w oczach
-a jak myślisz ? – odparła krótko – ale za to Lou chce z tobą rozmawiać. – bez dłuższych tłumaczeń poszła do swojego pokoju
Zerwałem się jak opętany, pożegnałem z  Anne kierując się do domu. Była nadzieja, jeżeli przemówię do rozumu Lou, on może pomóc mi z Megg.
Niepewnym krokiem wysiadłem z samochodu, zaciskając zęby zapukałem do drzwi. Tak jak myślałem, otworzył je Lou.
-wchodź – zrobił zgorzkniałą minę – idź do pokoju, zaraz przyjdę
-jesteśmy sami ? – spytałem siadając na kanapie
-tak.. trzymaj – wręczył mi butelkę z piwem
-coś się stało ? – usiadłem naprzeciwko przyjaciela
-ty lepiej mi się tłumacz, moje problemy idą na drugi plan – wpatrywał się w jeden punkt na podłodze
Kolejny raz musiałem zdawać relację z rozprawy i spotkania z Caroline. Lou  był nieobecny, myślał o czymś innym. Co chwilę pytał co ostatnio powiedziałem bo nie dosłyszał. Gdy  skończyłem dopiero cisza panująca w pokoju uświadomiła mu że to koniec opowiadania.
-myślę że nic nie zrobiłeś, to ona jak zwykle namieszała. Poproś Danielle, na pewno ci pomoże. – wreszcie spojrzał na mnie
-co się dzieje ? – usiadłem bliżej
-a co ma się dziać ? Życia nie zmienisz .. – odparł zrezygnowany
-co prawda to prawda ale ze wszystkiego jest wyjście więc mi możesz chyba powiedzieć
-chyba ? – spojrzał na  mnie spode łba
-na pewno – poprawiłem się – nie przedłużaj tylko mów
-w ostatnim czasie.. Eleanor ciągle nie ma w domu. Może jestem po prostu przewrażliwiony… często zamyka się w łazience, mało ze mną rozmawia… Boję się że poznała kogoś innego – zakrył twarz dłońmi
-przesadzasz… porozmawiaj z nią. Ile ja bym dał żeby móc tylko porozmawiać z Megg… - spojrzałem w błękitne niebo. Rozpogadzało się.
Zauważyłem, że zawsze gdy kłóciłem się z Maggie, pogoda nie dopisywała. Będąc w domu, miałem wrażenie że nawet niebo daje mi znaki że mam się postarać.
Podjechałem pod szpital. Czekałem aż ochroniarze nie będą trzymać się na baczności, miałem nadzieję że uda mi się dostać do środka. Były na to duże szanse, z czasem zmniejszała się liczba ochrony. Kręciłem się przy szpitalu. Nagle nie stąd ni zowąd upadłem na ziemię. Byłem zdezorientowany. Poczułem że ktoś upadł na mnie.
-przepraszam pana bardzo, jestem zdenerwowana, nie zauważyłam… – zaczęła się tłumaczyć kobieta
-nic się nie.. Caroline ?! – nie mogłem zrozumieć czego ona jeszcze chciała od Megg. Znów była u niej w szpitalu.
-ja już pójdę – zebrała z ziemi rzeczy które wypadły jej z torebki i zwinnym krokiem próbowała dostać się do samochodu
-czekaj, czekaj – złapałem ją za rękaw – nie pójdziesz tak łatwo, wprowadzisz mnie do szpitala.
-ale ty.. nie możesz… nie wpuszczą cię.. nie masz pozwolenia – chciała uniknąć sytuacji
Po kilku minutowej rozmowie, a raczej moim monologu i wypierania się wszystkiego Caroline, udało nam się wejść do szpitala. Na korytarzu bez przeszkód można było dojść do pokoju. Megg spała, miałem ochotę rzucić się jej na szyję. Mając nadzieję, że nie będzie tego pamiętać podszedłem i złożyłem pocałunek na jej ustach. Jednym ruchem ręki odepchnęła mnie od siebie. A jednak – nie spała.
_______________________________________________________________________
Przepraszam tych co mówiłam że dodam wczoraj - kompletny brak weny. Dzisiaj rano blokada ustąpiła. Wolałam dodać teraz, niż wieczorem coś czego nikt nie będzie chciał czytać. 2 zmiany na blogu - nowa ankieta, druga - pod rozdziałem możecie klikać jak wam się podobał ( fajne, średnie, słabe) Jeżeli macie chwilę czasu to napiszcie w komentarzu uzasadnienie wyboru. 
Dziękuje za wyświetlenia i komentarze, dla was to kilka sekund napisania, dla mnie motywacja na rozdziały. 
Moje gg:  32289848  
Mój twitter: https://twitter.com/#!/Natalia_Golyska
Pozdrawiam. Nala. xooo. 

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 29.

~Harry~
Wstałem wcześnie rano, trzeba przyznać że spanie na kanapie w szpitalu nie należało do najlepszych. Megg jeszcze drzemała, nie miałem zamiaru jej budzić. Na palcach wyszedłem z sali, zmierzyłem w kierunku domu. Musiałem jakoś wyglądac przed sądem. Strasznie się stresowałem. Nie wiedziałem co Caroline  wymyśli, ta kobieta jest nieprzewidywalna. Miałem nadzieję że wszystko zakończy się powodzeniem dla mojej kochanej, niezmiernie ciekawiło mnie także jak rozwiąże się sprawa z dzieckiem – ale o tym miałem zamiar porozmawiać po rozprawie, na osobności.
Przed budynkiem było już wiele reporterów, paparazzi i innych ludzi którzy za wszelką cenę chcieli wyciągnąć ode mnie i Caroline jakiekolwiek informacje. Gdy zobaczyłem moją byłą miłość uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Tak jak myślałem – zmierzyła mnie wzrokiem i z dumą szła przed siebie. Niezbędna była dodatkowa ochrona, natrętni ludzie usiłowali wejść do środka.
Zostaliśmy poproszeni na salę. Moje serce zaczęło bić szybciej. Miałem odpowiadać jako obrońca poszkodowanej. Caroline została poproszona o złożenie zeznań. Przedstawiła sytuację jasno – nie zauważyła czerwonego światła. Znałem ją od dłuższego czasu i wiedziałem że nie mówi prawdy. Ostatecznie została oskarżona o spowodowanie wypadku i nieprzestrzeganie zasad drogowych. Dostała wysoką grzywnę i wyrok w zawieszeniu.
Po rozprawie zamierzałem porozmawiać z nią w 4 oczy. Z łaski zgodziła się, lecz wiedziałem że będzie to trudna rozmowa. Poszliśmy do małej restauracji za miastem, w miejsce gdzie nie śledzili nas dziennikarze na każdym kroku. Gdy tylko uciekliśmy od świata, Caroline przestała się dąsać, zrobiła normalną minę i uśmiechała się sztucznie.
-zamawiamy coś ? – spytała
-nie jestem głodny, jak chcesz to zamawiaj – odparłem szorstko - nie będę owijał w bawełnę, przejdźmy do rzeczy. Powiesz mi jak było naprawdę?
-co chcesz wiedzieć ? – przewróciła wzrokiem
-chcę znać prawdę ! – krzyknąłem. Gdy w grę wchodziła Maggie nie liczyłem się z tym co ludzie myślą o moim zachowaniu. – wiem że kłamałaś, znam cię i wiem jaka jesteś gdy mówisz prawdę, a jaka gdy coś ukrywasz. Nie wierzę w takie zbiegi okoliczności. Znalazłaś się w tej samej sekundzie, w tym samym miejscu, nieopodal domu Megg. Jak to możliwe ?
-chyba nastał czas i musisz uwierzyć w ZBIEGI OKOLICZNOŚĆI – zacytowała z sarkazmem
-ja nie odpuszczę – powiedziałem z poważną miną
-wiem, ale jest jak jest – odrzekła obojętnie
-czego ty ode mnie chcesz ? – powiedziałem ciszej zbliżając się do niej – mnie nie oszukasz – wróciłem do poprzedniej pozycji
-myślę że ta rozmowa była zbędna – zabrała torebkę i wstała
-zostań ! – krzyknąłem i stanąłem przed nią uniemożliwiając przejście – co z dzieckiem ? – spytałem ze łzami w oczach
-nie ma żadnego dziecka – próbowała mnie wyminąć
-dlaczego to wymyśliłaś ? – złapałem ją za ramiona
-domyśl się – powiedziała subtelnie po czym położyła rękę na mojej twarzy. Automatycznie zrobiłem krok w tył. – co, boisz się mnie ? – spytała szeptem
-wiesz że mam Megg. To ją kocham. – odpowiedziałem krótko po czym spuściłem wzrok
-ona nie musi o niczym wiedzieć – podeszła tak blisko że nasze nosy się stykały
-Car, nie będę zdradzał kogoś kogo kocham. Nie mieszaj i tak przez ciebie wiele się zmieniło.
-przecież wiem że nadal mnie kochasz – nie ustępowała
-jeżeli kochało się kogoś to kocha się go do końca życia. I to jest jedyne usprawiedliwienie. Kocham Maggie i ty nie masz nic do tego – odpowiedziałem drżącym głosem
-nie dasz mi drugiej szansy ? Poprawię się, przysięgam – spojrzała na mnie ze skruchą
-możesz się postarać, powiedzmy że masz szansę się naprawić. Ale pamiętaj, nie będziesz nikim więcej jak znajomą. Muszę już iść, cześć –zabrałem swoje rzeczy i kierowałem się ku wyjściu.
Caroline złapała mnie za rękę i w jednej sekundzie zanim się obejrzałem  namiętnie pocałowała. Gdyby nie fakt że ona jest kobietą, uderzyłbym ją w twarz. Odepchnąłem ją od siebie i wyszedłem. Mężczyzna który poniżył kobietę nie jest mężczyzną – tylko to mnie powstrzymywało od zrobienia jej krzywdy. Byłem zły,  bardzo zły. Na siebie. Nie dowiedziałem się niczego nowego a do tego dopuściłem się takiego wyczynu.
Chciałem jechać do szpitala. Po drodze towarzyszyli mi paparazzi i inni ciekawscy. Jeden z nich włożył mi kopertę do kieszeni po czym puścił do mnie oko i … odszedł. Zauważyłem tylko że nadawcą jest Caroline a odbiorcą – ja. Wolałem nie czytać tego przy Megg więc zawróciłem i pojechałem do domu. Rozerwałem kopertę na części, usiadłem w fotelu i ze spokojem zacząłem czytać:
Drogi Harry,
Dziecko było kłamstwem. Chciałam zbliżyć się do ciebie, nic więcej. Po za tym w ostatnim czasie przytyłam, nie chciałam być wyśmiewana. Plotki  na portalach internetowych rozgłosiłam sama.
Jeżeli chodzi o wypadek z Megg.. jechałam do niej. Chciałam powiedzieć o wszystkim i wtedy stało się to co się stało.
Możesz poczuć się jak zabawka ale szczerze mówiąc – tak właśnie jest.
Postanowiłam że nie dam ci tego listu – jeżeli sam go znajdziesz, odczytasz.
Pozdrawiam, Caroline Flack.
Siedziałem w milczeniu dobrych kilka minut. I tak wiedziałem to wszystko, niczego nowego się nie dowiedziałem, ale wypowiedziane bezpośrednio zadawało mocniejszy cios. Skąd natarczywy paparazzi miał ten list ? Kim on był ? Nie znałem odpowiedzi na to pytanie.
Tak jak wcześniej chciałem, pojechałem do szpitala. Przed wejściem stało wielu ochroniarzy którzy nie pozwalali mi wejść. Mówili tylko że Megg nie chce się ze mną widzieć i że mam jechać do domu. O co w tym wszystkim chodziło ?
Stałem jak osłupiały myśląc co takiego się stało. Między drzewami zauważyłem czerwony samochód – taki sam jaki ma Caroline. Odruchowo zrobiłem kilka kroków w jego kierunku, jasne było że go nie dogonię. Co ta kobieta wymyśliła ? Zawsze gdy się pojawiała były problemy.
Dzwoniłem do Lou – nie odbierał. Niall, Liam – tak samo. Zayn jako jedyny odebrał.
-cześć, wiesz co się tutaj dzieje ? Jestem pod szpitalem i nie  chcą mnie wpuścić – powiedziałem odgarniając włosy
-oj, radziłbym ci się nie pokazywać – odparł spokojnym głosem – sam nie wiem czy bym ci przebaczył. Muszę kończyć, cześć – rozłączył się
-Zayn, proszę ! – krzyczałem, lecz na próżno. Pojechałem do domu z nadzieją że będzie tam reszta zespołu bądź któraś z dziewczyn.
Drzwi były zamknięte od środka , oznaczało to tylko jedno – ktoś był w domu. Zapukałem, długo nie musiałem czekać – Lou a za nim Eleanor otworzyli.
-proszę, tutaj walizka a teraz się wynoś – wyrzucił szarą walizkę na kółkach z którą zawsze podróżowałem przed drzwi – miłej podróży – uderzył mnie w twarz.
Widać, miał wyrzuty sumienia, złapał się za rękę. W jego oczach widziałem „przepraszam, ale należało ci się”. El odciągnęła go od drzwi po czym je zamknęła. Stałem w lekkim deszczu, wyrzucony z domu, z walizką rzeczy, sam, nie wiedząc o co chodzi. Jedyne co mi przyszło na myśl – Caroline. Wsiadłem do samochodu, wchodząc na twittera w telefonie. Miałem o ¼ mniej obserwatorów, bardzo dużo niemiłych tweetów na mój temat. Już wiedziałem co się stało. Chwyciłem za telefon.
-Caroline, mogę prosić o spotkanie za 15 min tam gdzie dziś ? 
_________________________________________________________________
W dzień nie miałam weny, teraz dopiero mnie naszło. 
Dziękuje za wyświetlenia i komentarze których mogłoby być więcej ! Anonimowi też mogą komentować. :)
Niedługo nowy rozdział, zaglądajcie.
Moje gg:  32289848  
Mój twitter: https://twitter.com/#!/Natalia_Golyska
Pozdrawiam. Nala. xooo. 


http://mydreamsonedirection-zakreconanamaksa.blogspot.com/- blog który niedawno zaczęłam czytać. :) 

sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział 28.
~Harry~.

Trudno było odczytać cokolwiek z min osób które mnie otaczały… Przez to stresowałem się jeszcze bardziej, lekarz widząc moje zakłopotanie od razu przeszedł do rzeczy.
-operacja powiodła się, ale to jeszcze nic nie znaczy – zaczął wysoki, brodaty mężczyzna – najbliższe dni będą świadczyły o wszystkim. Na tą chwilę, można powiedzieć że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.
-możemy ją zobaczyć ? – spytałem z nadzieją w głosie
-tylko pan i na krótką chwilę. Proszę za mną -  wymieniając spojrzenia z przyjaciółmi wyszliśmy, lakarz zaprowadził mnie do Sali w której leżała Megg.
Wyglądała jak by spała. Odpoczynek po ciężkim dniu, drzemka popołudniowa. Jej twarz wyglądała spokojnie. Nie była poturbowana,  ta część ciała ucierpiała najmniej. Objąłem jej twarz dłońmi, była strasznie zimna.
- don’t wanna be reminded, don’t wanna  be seen*- wyszeptała przez niemal zamknięte usta.
-don’t wanna be without you. – automatycznie zanuciłem piosenkę. Po chwili dotarło do mnie to co się stało. Osłupiałem. Kilka minut temu wróciła z Sali operacyjnej, nie miała szans na przeżycie ale dała radę się odezwać. Nie wiedziałem czy to sen, czy to prawda. Nagle urządzenia zaczęły pikać. Lekarze przybiegli jak najszybciej mogli. Zdawałem sobie sprawę z tego jaki jest stan zdrowia mojej kochanej, wiedziałem że w każdej chwili mogłem zostać sam na tym świecie. Na szczęście miałem przyjaciół którzy mnie wspierali. Liam od razu do mnie podbiegł i zaczął wypytywać co się stało z Maggie. Nie zwróciłem na niego uwagi, biegłam  za lekarzami. Zatrzasnęli mi drzwi przed nosem, nie było mowy o tym żeby dostać się do środka. Musiałem czekać, znów ten stracony czas. Miałem tylko nadzieję że go odpracujemy, razem.
Po kilku godzinach czekania postanowiłem że muszę mieć jakiś plan na wypadek wybudzenia się Maggie. Chciałem ją przeprosić, zrekompensować stracony czas. Nie miałem pomysłów, nie spałem od kilku dni. Jak nie wypadek, to rozmyślanie nad tym co zrobić żeby Megg mi przebaczyła.
Przypomniałem sobie o tym że kiedy Lou był pokłócony z Eleanor razem układaliśmy piosenkę. El gdy ją usłyszała od razu zmiękła, Megg jest jeszcze bardziej wrażliwa. Spróbować nie zaszkodzi. Poprosiłem żeby mój przyjaciel przyjechał z jej tekstem, musiałem go sobie przypomnieć. Po tym jak moje ukochana obudziła się chociaż na te kilka sekund uwierzyłem że może być dobrze.
Kolejne godziny mijały, nie wiedzieliśmy nic konkretnego. Usnąłem pod ścianą, w moje ślady poszli wszyscy którzy ze mną czekali. Kolejnego dnia rano zjawił się w szpitalu Niall. Był o wiele szczęśliwszy, zupełnie inny niż kilka dni temu. Przynajmniej się starał, widać że jego również ta sytuacja przybijała. Włączając w to Kristen, wszyscy byliśmy w szpitalu. Brakowało tylko Rose, której opiekunka nie chciała żeby przeżywała z nami to wszystko. Słusznie, to nie dla niej.
Obudziło nas wyjeżdżające łóżko z sali w której była Maggie. Nie mogłem podajść bliżej, lekarze mnie zatrzymali. Zostaliśmy poproszeni na rozmowę, nie było dozwolone to z tyloma osobami ale dla nas lekarz zrobił wyjątek.
-to co stało się w przeciągu ostatnich godzin było niesamowitym wyczynem – zaczął lekarz drapiąc się po brodzie. – Stan pani Brian był naprawdę beznadziejny. Sami nadal jesteśmy w szoku. Rehabilitacja będzie dość długa, będzie to zależało również od tego jak pani Maggie będzie się starać. Teraz musimy czekać na wybudzenie ze śpiączki.  Nie wiem czy państwo wiedzą, ale pacjentka przeszła śmierć kliniczną. Bliscy mogą z nią być w Sali, ale proszę nas poinformować w razie gdyby poszkodowana się wybudziła.
Nie wierzyłem w słowa lekarza. Byłem pewny że Megg wyjdzie z tego ale i tak było to dla mnie dużym zaskoczeniem. Czułem że na to nie zasłużyłem. Maggie będzie żyła ale czy dla mnie ? Dwie rzeczy wiedziałem na pewno. Pierwsza – jestem bardzo szczęśliwy, druga – kochałem ją jak nikogo innego. To jak przeżywałem jej wypadek, to co ja odbierałem umocniło mnie w wierze jaka jest dla mnie ważna.
Czuwałem przy jej łóżku dniami i nocami. Fani przysyłali listy które mnie wspierały. Mama z Gemmą przyjechały do nas, przyjaciele również nie zawiedli.  

~Maggie~.
Coś ciągnęło mnie w stronę życia. Taka siła której nie byłam w stanie się przeciwstawić. Otworzyłam oczy. Wszystko było zamazane ale mojego kochanego potrafiłam rozpoznać. Stał obok mnie. Po chwili barwy nabrały koloru, potrafiłam wszystkich rozpoznać. Eleanor usiadła obok mnie, podłożyła poduszki tak że byłam w pozycji półsiedzącej. Na Sali zrobiło się wielkie zamieszanie. Wszyscy się przepychali, biegali, łącznie w całym pomieszczeniu było około 50 osób, wliczając w to one direction. Nagle muzyka zaczęła grać. Harry podszedł do mnie i zaczął śpiewać.



Starting today, im gunna change,
don't wanna make the same mistakes,
cos I can see a new horizon,
the ice around my heart is melting,
and the hurt I feel is slowly dying,
now im, no longer crying,
the bridge we burnt is being built again,
its leading to a new begining,
and it may never be the way it was,
and thats because im talking about forgiveness,
forgiveness, forgiveness, forgiveness.

Łzy zaczęły same napływać do oczu. Po chwili płakałam jak dziecko. Hazza spojrzał mi w oczy na co ludzie którzy towarzyszyli mu w śpiewaniu zaczęli chórem: 

If everybody could forgive and forget
think of all the time that we could spend, being friends,
think about all the lives we could change,
and all the love we could make,
baby how the world would be a better place,
in the end.

Na zakończenie mój kochany uklęknął przy moim łóżku nucąc ciszej „and thats because im talking about forgiveness”. Rozpłakałam  się całkowicie. Ukryłam twarz w rękach, pomimo że  kosztowało mnie to wiele bólu. Wyciągnęłam ręce do osoby którą kochałam nad życie – byłam tego pewna. Hazza przytulił mnie delikatnie, poczułam że jego łza spływała po mojej ręce. Oboje wtuleni w siebie przez kilka minut rozkoszowaliśmy się chwilą. Brakowało mi tego, oboje ze tym tęskniliśmy.
Wszyscy rozeszli się do domów, nasi przyjaciele zostali najdłużej ze wszystkich. Mama Harrego z Gemmą były naprawdę wspaniałe, usłyszałam wiele miłych słów skierowanych do mnie. Ok 23 zostaliśmy z Harrym sami.
-zorganizowałeś to wszystko, prawda ? – wtuliłam się w jego tors
-hmm.. – zrobił minę marzyciela – dla ciebie wszystko – pocałował mnie w czoło
-kocham cie.. nauczyłeś każdego śpiewać ?- zażartowałam -  Śpiewali pięknie .. twoja szkoła – uśmiechnęłam się delikatnie
-fani byli cały czas. Chciałem dać im szansę, mogli się wykazać. Ogłosiłem jednego dnia przed szpitalem jakiej piosenki mają się nauczyć, wskazałem które słowa.. spisali się.
-i tak ty zaśpiewałeś najpiękniej. Sam wpadłeś na ten pomysł ?
-prawie.. no rozumiesz, mała pomoc Danielle i Eleanor – uśmiechnął się łobuzersko – zmieniając temat, Caroline będzie miała rozprawę w sądzie… będę musiał na nią iść. Ty ze względu na stan zdrowia nie możesz. Nie martw się, masz dobrego adwokata – wskazał dumnie na siebie.
-najlepszego jakiego mogłam mieć.. -  spojrzałam z zamyśleniem w sufit - a… jak z Caroline ? – zdążyłam się dowiedzieć że to ona była sprawczynią wypadku, ale nie wiedziałam jak z jej stanem zdrowia
-dobrze, wyszła już ze szpitala. 
-jak… dziecko ? – spytałam spuszczając głowę
-nic nie wiem.. wszystko okaże się jutro w sądzie.
Harry spędził noc w szpitalu czuwając przy mnie. Następnego dnia miała odbyć się rozprawa w sądzie. Nie wiedziałam co tak kobieta od nas chciała, nie wiem o co chodziło jej z dzieckiem które najprawdopodobniej nie istniało. Czy ten wypadek był zamierzony ? Czy chciała mnie zabić ? Jutro miałam się wszystkiego dowiedzieć.

*nie chce być przypomniana, nie chcę być dostrzeżona (tłumaczenie)

_______________________________________________________________________
Rozdział późno, ale jest. :) Niedługo nowy, postaram się jak najszybciej. 
Dziękuje za komentarze i wyświetlenia, zarówno jak i wiadomości na gg. Jesteście wspaniali. :) 
PS.Komentarze moga dodawać anonimowi. :)
Tłumaczenie piosenki:
Harry:
Zaczynam dzień, zmieniam się
nie chcę popełnić tych samych błędów.
Widzę nowy horyzont
lód w moim sercu topnieje 
ta rana która czuje, powoli umiera
teraz nie płaczę już więcej.
Most ktory spalilismy buduje sie na nowo
to jest nowy poczatek
moze nigdy nie bedzie tak jak bylo
i dlatego mowie o przebaczeniu,przebaczeniu przebaczeniu przebaczeniu...
Reszta:
Jesli wszyscy moglibysmy wybaczac i zapominac
pomysl o tym calym czasie ktory moglibysmy spedzic, bedac razem
pomysl o zyciu ktore moglibysmy zmienic
i o milosci ktora moglismy miec
kochanie swiat moglby byc lepszym miejscem
w koncu.....

Moje gg:  32289848  
Mój twitter: https://twitter.com/#!/Natalia_Golyska
Pozdrawiam. Nala. xooo. 


czwartek, 5 kwietnia 2012

Bohaterowie.
Nie chciałam dodawać tego na początku bloga, chciałam podziałać na waszą wyobraźnię. Teraz gdy już minął miesiąc od pisania bloga zdecydowałam się opublikować zdjęcia.


Maggie Brian.

Isabel.

Kristen.

Rose - siostra Megg.

Harry Styles.

Louis Tomlinson i Eleanor Calder.

Danielle Peazer i Liam Payne. 

Zayn Malik.

Niall Horan.



W komentarzu napiszcie kogo sobie wyobrażaliście tak jak wygląda na zdjęciu, kogo inaczej, a jeżeli - to jak inaczej. :)
________________________________________________________
JEŻELI OPUBLIKOWAŁAM KOGOŚ ZDJĘCIE, PROSZĘ NAPISAĆ. ZDJĘCIA WYBIERANE Z INTERNETU,  MOGŁO SIĘ ZDARZYĆ ŻE KTÓREŚ Z NICH JEST PRYWATNE.
________________________________________________________