piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 34.
Byłam strasznie zdenerwowana, nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Z jednej strony chciałam znać prawdę, z drugiej strony bałam się że nie będą to dobre wieści… a tak się właśnie zapowiadało.
-więc… co chcesz wiedzieć   ? – nagle spoważniał. Zacisnął kurczowo ręce tak jak by chciał się przed czymś powstrzymać. Odsunął się ode mnie o kilka centymetrów i lekko rozluźnił mięśnie.
-wszystko – odparłam szorstko. Dlaczego miałam być dla niego miła skoro on taki dla mnie nie był..
-może dokładniej ? – przewrócił wzrokiem
-nie rozumiem cię… jeszcze przed chwilą wtuleni w siebie szliśmy razem po schodach, teraz nagle stałeś się spięty. Czy naprawdę jestem aż taka straszna ? – znów napiął mięśnie. Trudno było go odczytać. Nie wiedziałam co się działo, jego wyraz twarzy nie zdradzał mi dużo. Gorzki uśmiech ilustrował niezadowolenie.
-no widzisz… tak na mnie to działa
-co tak na ciebie działa ? – spytałam zmieszana
-ta sytuacja.. – rozluźnił się. Brakowało mu sił na udawanie kogoś kim nie jest. Uśmiechnął się delikatnie, ale szczerze. Nie zmniejszył odległości która nas dzieliła, ale czułam ciepło bijące od niego. Spojrzał na mnie ze zrezygnowaną miną. – tak, wiem o co chodzi… - spuścił wzrok
W pokoju panowała ciążąca atmosfera. Nie potrafiłam nic z siebie wydusić, zdziwienie odebrało mi głos. Nie, nie byłam zdziwiona że Harry wszystko wie. Nie potrafiłam pojąć tego, że musiał wszystko przede mną ukrywać. Mógł mi powiedzieć, nie było by sprawy, moglibyśmy razem rozwiązać problem… widocznie nie chciał. W głowie mętlik, w oczach strach, na ustach malował się niesmak.
-powiesz mi wreszcie czy nie ? – spytałam drżącym głosem. Próbował wydać z siebie jakiś dźwięk ale tylko się zapowietrzył. – chcesz to najpierw przemyśleć ? – ciągnęłam żeby zagłuszyć krępującą ciszę
-nie.. nie wiem tylko jak zacząć – wyglądał na całkiem spokojnego. Grymas z twarzy zniknął, został jedynie smutek.
-najprościej i od początku – powiedziałam troskliwym głosem. Nie chciałam się narażać, zależało mi na tym żeby jak najszybciej dowiedzieć się co w tym wszystkim było grane.
-no dobrze… więc…
-telefon do ciebie ! – wparował do pokoju Zayn – oj.. chyba przeszkadzam – zaczął powoli zamykać drzwi.
-kto dzwoni ? – krzyknął za nim Harry – zaraz wrócę, pakuj się powoli – rzucił w moim kierunku po czym wyszedł. Zostałam sama z milionem pytań bez odpowiedzi. Było już tak blisko… cholerny telefon! Nie pozostało mi nic innego jak pakowanie torby na podróż. Nie byłam przekonana co do wyjazdu, nie będę spokojna wiedząc że tutaj mogą dziać się niewyjaśnione rzeczy… przynajmniej ja myślałam że „niewyjaśnione”. Ospałym krokiem zmierzyłam w kierunku dużej drewnianej szafy, lecz gdy ją otwarłam stwierdziłam że zabiorę się najpierw za pakowanie kosmetyków z łazienki. Ze swoimi uporałam się w kilka minut, gorzej z tymi Stylesowymi. Wszystko wymieszane,  po 2 opakowania jednego tego samego produktu – oba wykorzystane do połowy. Musiałam wszystko przelewać do jednej butelki, segregować jak należy bo widocznie mój chłopak nie odziedziczył tej cechy po swojej matce. Zostawiłam tylko to, co będzie nam potrzebne rano i na podróż,. Zrezygnowana ruszyłam w kierunku starej szafy z ubraniami. Zajęło mi to dłużej niż myślałam, mimo upływu czasu, Harry nadal się nie zjawiał. Moja cierpliwość dobiegała końca.
-jestem.. – objął mnie od tyłu – spakowana ?  - uśmiechnął się szarmancko. Uśmiech anioła który wyprowadzał mnie z równowagi.. zdecydowanie z każdym dniem stawał się piękniejszy.
-dawno bym już była gdyby nie to, że masz taki bałagan ! – spojrzałam groźnie
-oj.. przepraszam… - ścisnął mnie jeszcze bardziej
-nie przepraszaj, tylko pomagaj – oberwał ode mnie ze starego, wełnianego swetra który dostałam od matki. Przypominał mi o niej jak niejedna pamiątka, czułam w nim jej zapach, niemalże miałam ją przed oczami.
Pakując rzeczy do torby nie zaczynałam tematu Eleanor. Byliśmy w dobrych humorach, nie chciałam tego niszczyć. Trzeba rozróżniać powagę od śmiechu, na wszystko jest odpowiedni czas.
-spakowane – oznajmił radośnie Harry – wynieśmy torby do samochodu
-teraz ? – spytałam zrezygnowana – może rano ? Jest już ciemno..
-teraz, rano nie będzie czasu. Samochód stoi blisko – uśmiechnął się odsłaniając swoje śnieżnobiałe zęby.
Nie było sensu się kłócić, posłusznie zabrałam bagaże. Nie dałam rady sama zejść po schodach, Liam musiał przejąć ode mnie torby. Zrobił to bez najmniejszego problemu, godziny spędzone na siłowni nie poszły na marne.
-ktoś tu musi poćwiczyć  - zażartował Harry gdy dochodziliśmy razem do samochodu
-śmiej się śmiej, żebym ja nie musiała mówić co ty musisz poćwiczyć – wrzuciłam torby do bagażnika
Na dworze panowała ciemność, powietrze gorące, delikatny letni wiatr powiewał co jakiś czas.             Rozkoszowałam się chwilą, która nie trwała długo.
-słyszysz ?  -zwróciłam się do Harrego
-co mam słyszeć ? – spytał zdziwiony
-wydaje mi się że nie jesteśmy sami – powiedziałam bardziej zdenerwowana
-idź do domu – odparł stanowczym głosem
- a ty ? – złapałam Hazzę za rękę
-idź ! – krzyknął po czym popchnął mnie w kierunku domu. Musiałam nabrać równowagę, po czym pobiegłam do domu. Obserwowałam wszystko zza małego okna przy drzwiach. Harry rozglądał się dookoła siebie. Ze względu na to że była noc nie mogłam dostrzec co mówi jego wyraz twarzy. Ruchy miał spokojne, tak jakby czekał na spotkanie z najlepszym przyjacielem. Po upływie kilku minut wrócił wolnym krokiem do domu. Ominął mnie w przejściu bez słowa.
- co się stało ? – dogoniłam go na schodach. Jego zmienne humorki denerwowały mnie coraz bardziej.
-nic – odburknął – miałaś rację, resztę bagaże wyniesiemy rano
Bez słowa doszliśmy do pokoju. Hazza od razu rzucił się na łóżko, jednym ruchem gasząc światło. Nie zwrócił uwagi na to że ja jeszcze się nie położyłam.
-nie dokończyliśmy naszej rozmowy którą przerwał telefon – powiedziałam zdenerwowanym głosem. Zacisnęłam rękę w pięść żeby go nie uderzyć. Miałam na to straszną ochotę. Wyczerpał mnie doszczętnie.
Hazza podniósł się, zapalił światło i usiadł na łóżku.
-tak, wiem kto to był, wiem co z Eleanor, wiem co z Lou – powiedział jednym tchem.
Nie odzywałam się. Denerwowało go to, ale chciałam żeby sam zaczął.
- Eleanor… w przeszłości miała problemy ze złym towarzystwem..  narkotyki, alkohol… sama pewnie rozumiesz.. Wyprowadziła się z miasta w którym mieszkała, podjęła się leczeniu… ale to wraca. Starzy znajomi znaleźli ją, chciała czy nie – popadła znów w nałóg.
-dlaczego nie przejmujesz się Louisem ? – spytałam ciekawa odpowiedzi odbiegając od tematu
- pamiętasz jak ci opowiadałem, gdy wyrzucił mnie z domu ? Później pokłóciliśmy się porządnie. Wypominaliśmy błędy sprzed miesięcy, Lou nie toleruje Caroline, ja nie toleruję jego poglądów. Powiedziałem mu w nerwach że jak będzie potrzebował mojego wsparcia, nie ma na mnie liczyć bo to już nie to… nie będzie tak jak dawniej. Pokłócił się z resztą zespołu po czym został.. sam. Sam ze swoimi problemami. Stwierdził że nie będziemy mu potrzebni.
-chodzi o Eleanor, nie o twoją dumę ! – krzyknęłam ze złości
-ciszej bo ktoś usłyszy – odparł szeptem – wiem i dlatego w ukryciu przed Louisem zbieram informacje na jej temat.
-ktoś jeszcze o tym wie ? – spytałam, tym razem opanowanie
-wszyscy. Oczywiście nie wliczając Isabel.. jeżeli Zayn jej nie powiedział.
-Danielle… to jej przyjaciółka. Ona także się nie przejmuje.. – powiedziałam spode łba
- ona też jest pokłócona z Lou. Działa razem ze mną. – wymusił uśmiech
- nie podoba mi się to wszystko – skomentowałam krótko – nie powinniśmy jechać… po za tym to jest twój przyjaciel i bez względu na to co powiedzieliście w złości powinniście sobie pomagać
-nie słyszałaś tej kłótni, sama byś go nie chciała po tym wszystkim znać…
_________________________________________________________________________
W ostatniej ankiecie wybraliście że wolicie rozdziały dodawane co drugi dzień, tak jak dotąd. Chciałam wam oznajmić że tak nie będzie. Tak jak dzisiaj, miałam kompletny brak weny, dosłownie zmusiłam się do pisania. Nie podoba mi się to jak on jest napisany, od razu mówię że teraz rozdziały nie będą regularnie dodawane. Jak wena mnie najdzie - będzie. Jak nie - musicie poczekać. Uważam że to będzie lepsze, postaram się żeby były dłuższe. Wyjdzie to wszystkim na dobre...
Najchętniej zakończyłabym tego bloga i zaczęła już pisać nowego.

Moje gg:  32289848  
Mój twitter: https://twitter.com/#!/Natalia_Golyska
Pozdrawiam. Nala. xooo. 

5 komentarzy:

  1. Świetny, czkam na kolejny oby pojawił się jak najszybciej!!<333

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam czytać twoje opowiadanie. jest na swój sposób wyjątkowe. Pełne emocji i wg. Gratuluje talentu oraz weny :D zazdroszcze tak świetnych pomysłów.
    Zapraszam do mnie gdzie ukazał sie wreszcie 14 rozdział :)
    http://69-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz.!;)
    Mam swój blog więc zapraszam.; D
    http://max-kocham.blogspot.com/2012/04/moj-blog.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebiscie piszesz i czekam na nn rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no. Elka musi byc z Lou. Ona nie moze cpac! no kurde ;c niszczycie moje marzenia ;(((

    Zapraszam do mnie.
    http://loveisthecureforeverything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń