piątek, 30 marca 2012

Rozdział 24.

Było dość wcześnie, nie chciałam marnować dnia. Po szkole zabrałam Rose na groby rodziców. Po drodze nie ominęło nas spotkanie z ciekawskimi reporterami. Nie odpowiadałam na pytania i to samo kazałam robić Rose. Gdy szłyśmy obok pobliskiego bazaru nagle ok 20 dziennikarzy wyskoczyło zza budynku.  Czułam że nie wytrzymam ich oporu, było ich coraz więcej aż w pewnym momencie zgubiłam moją siostrę. Nic nie widziałam, ludzie pchali się na mnie. Robili to tak perfidnie że w pewnym momencie znalazłam się na ziemi. Prawie nikt nie zauważył że upadłam, deptali po mnie jak stado dzikich zwierząt. Nie wiedziałam co robić, musiałam ratować Rose. Zaczęłam krzyczeć jak najgłośniej mogłam imię mojej siostry.
-odejdźcie, zostawcie ją – nagle zjawił się Harry trzymający moją siostrę za rękę – proszę ich zabrać – zwrócił się do ochroniarza. Grubszy mężczyzna z kilkoma innymi zajął się gapiami, tymczasem Hazza podał mi rękę.
-dam sobie radę – podniosłam się sama, unikając jego wzroku – Rose, chodź do mnie. Idziemy – złapałam ją za rękę ale Hazza jej nie puścił – Rose, powiedziałam, idziemy !– ruszyłam w swoją stronę
-nie dasz mi nic wytłumaczyć ? Nie poświęcisz mi kilku minut ? Tyle czasu dla mnie poświęciłaś a teraz nawet minuty nie jesteś w stanie ? – dogonił mnie łapiąc za rękę
-ja wszystko wiem. Nic nie musisz – wyrwałam rękę – oddasz mi siostrę ?
-chcę tylko z tobą porozmawiać
-ale ja nie chcę. Dla mnie wszystko jest jasne, nie ma czego tłumaczyć. Życzę szczęścia w dalszym życiu – uśmiechnęłam się sarkastycznie – bez ze mnie – dodałam
-Megg, proszę ! Wysłuchaj mnie ! Nic nie rozumiesz a mówisz..
-powiedz mi czy ten sms jest prawdą. – skrzyżowałam ręce
-tak jest. Ale …
-jest. Dziękuje, o to mi chodziło. – tym razem stanowczo pociągnęłam moją siostrę za rękę, Hazza musiał puścić.
-Megg, proszę, zostań ! – znów złapał mnie za rękę
-nie rób przy młodej scen. – odeszłam. Weszłam w duży tłum, słyszałam tylko w oddali krzyki Harrego „Maggie ! Megg ! Gdzie jesteś ?! „ Nie mógł mnie znaleźć, co mnie bardzo cieszyło. Nienawidzę tego uczucia gdy go zarazem kocham i nienawidzę. To tak jak zwierzę które pogryzło nasz przedmiot do którego mieliśmy sentyment –kochamy je ale za to co zrobił – nienawidzimy.  Wsiadłyśmy do samochodu i jak najszybciej odjechałyśmy. Nawet samochód przypominał mi o nim, dzięki Harremu zdałam prawo jazdy, z nim kupowałam samochód… Ruszyłam i usłyszałam uderzenie a bagażnik.
-Megg, Harry tu jest ! – krzyknęła Rose
-widzę, jedziemy
Próbował za nami biec ale jakie porównanie biegu człowieka z prędkością samochodu… Zgubiłyśmy go za pierwszym zakrętem, skręciłam specjalnie w złą ulicę żeby nie wiedział gdzie naprawdę jadę. W domu Kristen czekała na mnie Danielle. Miała poważną minę, wnioskowałam że nie ma dobrych wieści. Usiadłyśmy same w pokoju, po chwili ciszy przyjaciółka zaczęła mówić.
-mam wieści.. nie są zbyt dobre.
-spotkałam dzisiaj Harrego. Próbował mnie zatrzymać ale mu się nie dałam..
- a może powinnaś  ?
-następna… - spuściłam głowę
-no dobrze, nie będę cię utrzymywać w niepewności. Caroline jest w ciąży ale to już wiesz. Chciałam tylko dodać że..
-Harry jest ojcem ? Nie zdziwiło mnie to, byłam pewna – przerwałam Danielle
-to dopiero 4 miesiąc. W tym czasie nie byłaś jeszcze z Harrym, mogło im się to zdarzyć.
-mogło im się to zdarzyć…- powtórzyłam z nienawiścią w głosie
-nie ma pewności, testy DNA zrobią po urodzeniu dziecka.
-jak to ?! Nie wie nawet kto jest ojcem ?!
-no.. nie. Ma 4 kandydatów , Harry jest również załamany bo gdy z nią był ona go zdradzała … Ale oczywiście waszą sytuacją jest jeszcze bardziej załamany ! – dodała widząc moją niezadowoloną minę
-no widzę że nieźle jej się powodzi. Wydaje mi się jednak że to Hazza. Takie moje wewnętrzne przeczucia. Zazwyczaj się sprawdzają…
-a nawet gdyby ?! Przecież kocha ciebie, to było przed twoim pojawianiem się ! To tak jakby ktoś karał ciebie za twojego byłego chłopaka !
-nawet gdyby ? Wtedy będzie z Caroline, będzie opiekować się ich dzieckiem. Proste ?
-zdradziła go ! – krzyknęła Danielle. – nie rozumiesz ?! On już jej nie kocha ! To było kiedyś, ewentualnie będzie płacił alimenty, nic więcej !
-nie jestem tego taka pewna. Po za tym okłamał mnie !
- Porozmawiaj z nim, on tego potrzebuje – przytuliła mnie przyjaciółka
 -on tak ale ja nie. Jak się okaże kto jest ojcem to może się do niego odezwę, spotkam, zadzwonię... może. Jak na razie nie mam najmniejszego zamiaru.- wzruszyłam ramionami
Do pokoju weszła Rose. Zdyszana, ledwo oddychała. Wyciągnęła w moją stronę rękę w której trzymałą telefon.
-Ha… Harry dzwoni – podała mi go, sięgając drugą ręką po wodę.
Spojrzałam na ekran, miała rację – Hazza dzwonił. Przyłożyłam telefon do ucha, nie miałam zamiaru się odzywać. Usłyszałam tylko „Megg, wiem że mnie słyszysz, wiem że tam jesteś. Proszę, porozmawiaj…”. Rozłączyłam się, nie chciałam rozmawiać.
-Rose, skąd masz mój telefon ? – zwróciłam się do siostry
-no… e… Hazza mi dał.. – Spuściła wzrok
-dlaczego mi go nie dałaś od razu ?
-zapomniałam… teraz gdy dzwonił przypomniało mi się że go masz. Czekał na ciebie kilka minut, musiałam dobiec do domu.. a ty się tak po prostu rozłączyłaś..
-dzięki – przytuliłam ją. – kochana jesteś, ale widzisz, czasami tak jest że nawet jak się kogoś kocha to trzeba mieć dystans.
Spojrzałam na ekran telefonu – była jedna wiadomość. Jej treść brzmiała następująco: „wiem, zawiniłem. Powinienem ci powiedzieć, ukryłem to przed tobą… wygląda to jak brak zaufania ale żałuję i przepraszam… „
Cieszył mnie fakt że nie było 50 wiadomości z tekstem „przepraszam”, 50 nieodebranych… nie chciał się narzucać, zachował się odpowiednio … chociaż teraz.
-myślę że powinnaś – odezwała się do mnie Danielle wpatrująca się w mój telefon.
Jeszcze to przemyślę. Muszę ochłonąć, nie chcę tak od razu podejmować decyzji, jeszcze do tego pod wpływem emocji.. Boję się zaufać kolejny raz… Okłamał mnie, nie powiedział prawdy.
-może bał się reakcji ? Może bał się że tego nie zaakceptujesz i go zostawisz ? Na pewno nie zrobił tego bo tak mu się podobało. Jest bardziej rozważny i co najważniejsze – szanuje cię..
___________________________________________________________________________
Tak jak obiecałam - rozdział w piątek. :) Następnego możecie spodziewać się ok niedzieli. :) Dzisiaj o 17 zlot fanów 1D, w niedzielę opiszę wam jak było. :) Nagrywam z koleżankami cover do wmyb, Beata Roczek ogłosiła żeby na jej maila wysyłać nasz "teledysk". Ostatnio padło w komentarzu pytanie o numer gg, możecie pisać: 32289848, mój twitter: https://twitter.com/#!/Natalia_Golyska
Komentarze mogą dodawać niezalogowani. :) 

wtorek, 27 marca 2012

Rozdział 23.

El zrozumiała że muszę ochłonąć i nie nalegała. Chwilę siedziałyśmy w ciszy, słychać było tylko mój płacz.
-włącz laptopa i zarezerwuj mi pierwszy lot do Londynu – oznajmiłam przyjaciółce
-powiesz mi co tam było ?
-powiem ale najpierw załatw lot.
Eleanor wiedziała że nie żartuję więc posłusznie zabrała laptopa i zarezerwowała lot. Miał być za 40 minut więc musiałam się spieszyć.
-no dobrze, powiem ci teraz co tam było – wybuchłam niekontrolowanym płaczem – „Tak, testy na to wykazują, jestem w ciąży. Nie mów nikomu, szczególnie twojej dziewczynie.” – zacytowałam i zaczęłam jeszcze bardziej płakać
Znów nastąpiła cisza. Z nerwów zaczęłam krzyczeć, czułam się jakby  milion ostrzy przedziurawiało moje serce.
-to jakieś nieporozumienie … Na pewno by ci powiedział, Hazza taki nie jest.. z resztą sama o tym wiesz
-Caroline … nie znam jej ale z opowiadań wiem że mogłaby to zrobić ! Rozumiesz, zdradził mnie !
- rozumiem, ale nie pojmuję. To na pewno nie jest tak jak myślisz.
Do mieszkania wszedł Lou. Od razu rzucił wszystko i do mnie podbiegł. Nie mogłam wytrzymać napięcia więc wybiegłam. Na schodach zatrzymała mnie El.
-zadzwoń jak dolecisz, co mam powiedzieć Harremu ?
-nic mu nie mów. Nie chcę go znać ! Jak on mógł mi to  zrobić – po chwili namyślenia zbiegłam na dół.
Złapałam pierwszą taksówkę,  która zawiozła mnie na lotnisko. Zgłosiłam się do odprawy i wsiadłam do samolotu. Nie miałam bagaży, nie miałam nic. Nawet komórki przez którą rozmawiał Hazza. Jedyne co zabrałam to portfel.
Lot bez zastrzeżeń, wszystko sprawnie. Nie mogłam iść do domu one direction, wszyscy by zaczęli pytać i mnie zatrzymywać. Nie mogłam też wrócić do mojego domku, Harry pewnie zadzwoni do kogoś żeby mnie zabrali do siebie… o ile zauważy że wyszłam.  Nie wiedziałam gdzie iść… Jedynym miejscem gdzie mogłam zamieszkać był dom Kristen, matki mojej siostry. To nie był zły pomysł, ale Harry mógł mnie tam zlokalizować. Nie miałam innego wyboru więc postanowiłam że zostanę tam chociaż na noc. Kristen przyjęła mnie z otwartymi ramionami, Rose już spała. Wytłumaczyłam  opiekunce mojej siostry wszystko od początku, stanowiła dla mnie wsparcie którego mi brakowało.  Zmęczona wszystkim położyłam się w łóżku, zabrałam książkę z biblioteczki Kristen i zaczęłam czytać. Miałam  do dyspozycji laptopa więc z niego skorzystałam. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to „Megg Brian, dziewczyna Harrego Styles sama wieczorem chodzi po Paryżu ! Czyżby jej opiekuńczy chłopak zawiódł i pozwolił jej na samotne wieczorne spacery ?! „
Tak, mój chłopak. Chyba mój były. Teraz będzie miał dziecko i rodzinę z jakąś babcią starszą od niego o kilkanaście lat. Nie pojmowałam co on w niej widział… Same zmarszczki, charakter też nie najlepszy… Widocznie ma inny gust niż chłopcy z zespołu. Rozmyślanie przerwało mi pukanie do pokoju. Bałam się powiedzieć „kto tam ?”, to mógł być ktokolwiek. Po chwili zamyślenia drzwi same się otwarły.
-Megg ! – wbiegła do pokoju Isabel. – co ty tu robisz ?! Hazza cię szuka, nie wie co robić ! Żeby to tylko Hazza ! My wszyscy cię szukamy ! Ale znam cię i wiedziałam że  możesz tutaj być… Wracasz ze mną !
-nie, nie mogę. Nie wracam nigdzie, teraz to jest mój dom. Przynieś mi rzeczy z domu direction i mojego jak będziesz miała chwilę.
-co się stało ?! – usiadła obok mnie
15 zajęło mi opowiadanie wszystkiego tak jak Eleanor i Kristen. Is nie mogła tak samo jak ja tego pojąć. To nie mogło dziać się naprawdę, tak nie mogło być…
-co mam powiedzieć gdy wrócę ? Powiedziałam że wychodzę na spacer…
-nic nie mów, mnie tu nie ma. Muszę ułożyć życie na nowo… znowu. Nie chcę go znać, chcę żyć tak jakbym nigdy go nie spotkała… dużo mu zawdzięczam ale to nie znaczy że do końca życia mam mu dziękować.
-Ale on ciebie potrzebuje !
- „you need me, I don’t need you…” –miałam przed oczami Ed’a Sheeran’a który zaśpiewał tą właśnie piosenkę na koncercie po którym poznałam Harrego
-masz rację, zrobił źle. Ale nie możesz tak po prostu odejść ! Porozmawiaj chociaż…
-bardzo bym chciała ale nie mogę stanąć z nim w 4 oczy. Zrób to o co cię proszę…
-no dobrze… jutro rano przyniosę ci wszystkie rzeczy. Zamieszkasz tutaj jeszcze kilka dni a później ci przejdzie i wrócisz…
-wrócę?! – krzyknęłam na cały głos – nigdzie nie wrócę ! Może jeszcze  będę wychowywać jego dziecko ?! Nie ma takiej opcji, nigdzie nie wracam.
-no dobrze, mam nadzieję że ci przejdzie więc przyniosę ci te rzeczy.
Zostałam sama. Wróciłam do czytania plotek o gwiazdach i natknęłam się na to czego najbardziej nie chciałam widzieć. Na jednej z popularnych stron widniał nagłówek „ Caroline Flack w ciąży ! Czy jej były chłopak Harry Styles będzie ojcem ?! Co z jego dziewczyną ?!”
Pomimo łez przeczytałam cały artykuł do końca. Było dużo zdjęć na których ewidentnie był zauważalny okrąglejszy brzuch Caroline..
 Usnęłam bez problemów, byłam zmęczona. Jednego dnia lot do Paryża i znów do Londynu.
Rano obudziła mnie Rose rzucająca mi się na szyję. Bardzo się cieszyła że jestem. Powiedziałam jej że pokłóciłam się z Harrym. Zaczynała wchodzić w ten czas więc powinna trochę wiedzieć. Nie za dużo, z umiarem. Była umówiona z koleżankami więc musiała już iść. W drzwiach wyminęła się z Isabel która przyniosła mi torby. Przyszła z nią Danielle. Wiedziała już o wszystkim, Is oszczędziła mi kolejnych łez wyręczając mnie w tłumaczeniu. Siedziały ze mną bez słów, słyszałam tylko bardzo ciche szeptanie. Danielle zebrała w myślach słowa i usiadła naprzeciwko mnie.
-nie możesz tak żyć. I tak nigdy nie zapomnisz…
-mam udowodnić ? Bardzo proszę
-nie masz mi nic udowadniać. Harry jest w Londynie, przyleciał w nocy. Ktoś widział cię wczoraj na lotnisku…
-pieprzone paparazzi… - schowałam twarz w rękach –ale nie muszą wiedzieć że tu jestem. Nie powiedziałyście ?!
-noo… nie. Ale musisz z nim porozmawiać… Im dłużej będziesz do odwlekać tym gorzej… To był tylko sms, nic nie znaczy – wymusiła uśmiech Isabel
-nic nie znaczy ?! Dla mnie to dużo znaczy ! Wszystko z niego zrozumiałam, nie ma nic do wyjaśniania. Dziękuje wam za ubrania, możecie czasem zadzwonić albo odwiedzić. Nic mnie już nie łączy z one direction… z Harrym – rozpłakałam się. Wiedziałam że  nadal go kocham ale widocznie bez wzajemności…
Do pokoju weszła Kristen. Poprosiła dziewczyny o rozmowę. Długo nikt nie wchodził, musiałam czekać.  Po dłuższej chwili weszła do pokoju matka mojej siostry. Usiadła obok mnie, wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić
-rozmawiałam z dziewczynami i uzgodniłam że.. na razie nie powiedzą nikomu gdzie jesteś, ja nie będę wpuszczać Harrego i reszty zespołu do domu. Stwierdziłyśmy że musi poukładać swoje sprawy, dobrze wam zrobi rozłąka. Gdybyście się pogodzili a on musiałby rozwiązywać własne problemy nie miał by czasu dla ciebie. A tak przynajmniej doceni co stracił… Czuj się bezpieczna, jak czegoś potrzebujesz możesz na mnie liczyć. Jestem tutaj dla ciebie i mam nadzieję że cię nie zawiodę.
________________________________________________________________________
Losy głównych bohaterów się pokomplikowały... Kolejny rozdział może w piątek. Stwierdziłam że nie będę wymuszać rozdziału i dodawać codziennie. Czasami nie mam weny i wychodzi coś naprawdę tragiczne.. ten napisałam z przyjemnością, słowa same płynęły. I właśnie to lubię, jednak postaram się dodać w piątek rozdział 24. 
Dziękuje bardzo za wyświetlenia i komentarze :) PS. komentarze mogą dodawać niezalogowani. :) 

Love it ^^

niedziela, 25 marca 2012


Rozdział 22.
Budzik zadzwonił, pomimo że mało spałam obudziłam się z dobrym humorem.
-Harry wstawaj ! – zaczęłam go szturchać
-jeszcze chwile !  5 minut – z zamkniętymi oczami złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie
-spóźnimy się ! Eleanor i Lou już na pewno są gotowi…
-przeciez ich znasz i wiesz ze tak nie jest !
-no tak, ale jakoś muszę cie z łóżka wygonić – pocałowałam go
-trzeba było tak od razu ! – uśmiechnął się od ucha do ucha.
Harry poszedł do łazienki, w tym czasie ja robiłam śniadanie dla naszej 4. Tak jak myślałam Eleanor i Lou jeszcze spali. Poszłam ich obudzić na posiłek, El pozbierała się od razu ale jej chłopak miał z tym małe problemy.
O 3:30 byliśmy gotowi, musieliśmy jeszcze raz sprawdzić czy wszystko mamy , pożegnać się z resztą domowników i jechać na lotnisko. Większość żegnała się przez sen ale niektórzy wysilili się i pożegnali jak należy. Podekscytowani ruszyliśmy w stronę lotniska. Przybyliśmy na czas, wszystko odbyło się bez najmniejszych problemów. Cała nasza czwórka usnęła w samolocie ze względu na małą ilość snu tej nocy. Lot trwał krótko więc była to tylko drzemka po której byliśmy jeszcze bardziej śpiący. Nie obyło się bez ataku fanek proszących o zdjęcia i autografy. Z El odeszłyśmy na bok, czekając na chłopaków planowałyśmy dzisiejszy dzień.  Wreszcie dotarliśmy do hotelu, El z Lou do swojego. Umówiliśmy się pod Nutre-Dame za godzinę. Szykując się do wyjścia zauważyłam że Hazza usnął więc musiałam go znów budzić.
-ciągle byś spał ! – usiadłam na łóżku
-taki już jestem – zaczął się podnosić
-ty nie chcesz wiedzieć jaka ja z natury jestem !
-kochana, opiekuńcza i jędza – oparł się o moje ramie pokazując mi język
-pamiętaj, za 15 minut pod Nutre-Dame– wyszłam udając obrażoną
Gdy doszłam na miejsce Lou z Eleanor robili zdjęcia. Nieźle się przy tym bawili, Lou jak nienormalny biegał z aparatem aż jakaś starsza kobieta stanęła i zaczęła się patrzeć z zaintrygowaniem. 
-taki stary a taki nienormalny – powiedziała i odeszła
-taki stary i taki nienormalny ! – podeszłam puszczając mu sójkę w bok
-ma rację ! Gdzie Harry ? – zapytała El
-śpi…- zaczęłam grzebać czubkiem buta w ziemi
-nie śpię ! – poczułam że przytula mnie od tyłu mój kochany
-no wreszcie, ile można czekać – nadal udawałam obrażoną
-oj już się nie gniewaj – pocałował mnie
-co znowu odwaliłeś ?! – krzyknął Lou
-ciszej, zaraz jakaś babcia przyjdzie i zrobi takiego mistrza ciętej riposty że się zdziwisz bardziej niż fanki gdy by się dowiedziały że nic cie nie łączy z Harrym !
- w tej chwili to ty jesteś tą babcią ! – krzyknął jeszcze głośniej – no więc ?
-powiedział na mnie… -zaczęłam ale Harry zakrył mi usta
-nie wracaj do przeszłości ! Gdyby Kopciuszek wracał do przeszłości nigdy nie zostałaby księżniczką !
-to miał być komplement, rozumiem ? – wyszczerzyłam się do Hazzy
-oczywiście kochanie – pocałował mnie
-odejdź, nie odzywaj się !  - popchnęłam go delikatnie ze śmiechem
-będziesz coś chciała !
-to ty zawsze coś chcesz ! – odparłam
-i niby ja jestem nienormalny – złapał się za głowę Lou
Z przerwą na lunch cały czas zwiedzaliśmy. Chcieliśmy się wyrobić w 4 dniach żeby później jechać na plażę.  Wygonili nas z Luwr, a dokładniej Harrego i Lou. Było do przewidzenia że coś wywiną – energia tego dnia im bardzo dokazywała.
Zmęczeni całym dniem udaliśmy się do hotelu. Wpadli do nas El i Lou, razem zjedliśmy kolację przygotowaną przez chłopców.  Wyszło im całkiem nieźle.
-dobra kolacja ! Jesteśmy z was dumni – przytuliła się do Lou Eleanor. Chłopacy się zarumienili i nie odzywali – powiedziałam coś nie tak ?
-nie, nic – spojrzał na Louiego Harry.
Nie zwróciłyśmy z El na to szczególnej uwagi, rozmawialiśmy do późnego wieczora.
-będziemy się zbierać – wstała El – powiedziałam będziemy, nie będę !
-no już już – wstał Lou – Megg, Harry mi kiedyś mówił że jak będzie miał pierwszą córkę to chcę ją nazwać Darcy – wybuchnął śmiechem Lou
-czemu mi to mówisz ?  - spytałam zmieszana
-a nie wiem, jakoś tak mi się powiedziało
-nic nie pił, a zachowuje się jak Niall przed obiadem. Zmień dilera kochanie – pocałowała go w policzek El
-na Darcy jest jeszcze czas, ale twoje beztroskie dzieciństwo już się skończyło a zachowujesz się jak by nadal trwało – rzucił się na niego Hazza, przewracając przyjaciela na ziemię
-idziemy ! – krzyknęła jak najgłośniej potrafiła El - dodam tylko że ty też się tak zachowujesz !
Musiałam wszystko posprzątać, trzeba przyznać że Harry nie ułatwiał mi pracy. Szukał po całym pokoju swoich zielonych skarpetek z kotem, przewracając wszystko co leżało mu na drodze. Po godzinnym szukaniu wreszcie je znalazł. Padnięci rzuciliśmy się na łóżko.
-Darcy Styles… pięknie brzmi – wtuliłam się w Harrego
-no pewnie że pięknie !
-jak zwykle skromny do przesady – pokazałam mu język – a tak po za tematem… wiem że kupiliście gotowe jedzenie. Znalazłam opakowania w koszu na śmieci
-ojj.. wydało się. Tatuś nie będzie dumny że jego córka go przechytrzyła – wybuchnął śmiechem
-ejj ! Zbierasz sobie ! Ja to zapamiętam, dzisiejszy limit już przekroczyłeś – odwróciłam się na drugi bok, plecami do Harrego
-też cie kocham – objął mnie – nad czym tak myślisz ? Darcy ci w głowie przewróciła, co ?
-no pewnie ! – odwróciłam się znów przodem do Harrego – nasza córka będzie się bardzo dostojnie nazywać – spojrzałam Hazzie w oczy
-oczywiście że dostojnie, uroda po mamie, charakter po tacie – pokazał mi język
-przesadziłeś ! Śpisz na kanapie ! – wypchnęłam go z łóżka
-no dobra, przepraszam !
-co mi z tego że przepraszasz jak zaraz i tak będziesz to robił !
-no dobrze, nie odzywam się !
Zadzwoniła do mnie Danielle. Po kilkuminutowej rozmowie Liam chciał rozmawiać z Harrym więc mój chłopak wyszedł na balkon z telefonem. Swój telefon zostawił na łóżku. Zobaczyłam że przyszedł sms więc odruchowo odblokowałam telefon. Zobaczyłam na wyświetlaczu „Caroline”. Nie powinnam czytać tej wiadomości, nigdy bym nie odczytała ale była od Caroline. Nie mogłam się powstrzymać więc upewniając się że Hazza jest na balkonie odczytałam ją.
Gdy przeczytałam treść, rzuciłam telefon na łóżko i wybiegłam z domu z płaczem. Nie znałam tego terenu, więc postanowiłam schronić się na noc u El i Lou.
-Megg, co się stało ? – wpuściła mnie do środka Eleanor
-no bo.. bo byłam… Harry … sms…  -nie mogłam nic z siebie nic wydusić przez łzy.
-spokojnie, przyniosę ci chusteczki a ty się uspokój. Jesteśmy same, Lou musiał wyskoczyć na miasto. – przyjaciółka podała mi paczkę chusteczek higienicznych – a teraz spokojnie, wszystko od początku  - usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem.
-Harry rozmawiał z Liamem na balkonie przez mój telefon, swój zostawił obok mnie. Wtedy przyszedł sms od Caroline. Odczytałam bo nie mogłam się powstrzymać... – zaczęłam jeszcze bardziej płakać
-spokojnie, dokończ – przytuliła mnie jeszcze mocniej – i co takiego tam przeczytałaś ?  
_______________________________________________________________
mały dramacik w opowiadaniu. :) Jeżeli chcecie żebym rozwinęła jakiś wątek napiszcie w komentarzu. Dziękuje za wyświetlenia, spodziewajcie się nowego rozdziału ok wtorku. :)

piątek, 23 marca 2012

Rozdział 21.
Wstałam jako pierwsza o 7, a przynajmniej tak mi się wydawało. Niall przeglądał już lodówkę gdy zeszłam na dół.
-żarłoku !
-nie strasz mnie ! – jednym ruchem zatrzasnął drzwi lodówki – zrobisz mi śniadanie ? – uśmiechnął się uroczo
-a zasłużyłeś?
-tak !
-no nie, ciągle was rano przyłapuję razem ! Harry nie będzie zadowolony !  - wparował do kuchni Lou
-nie musi wiedzieć – puściłam oko do Lou
-wody, dajcie wody ! – wbiegł Zayn – no proszę ! – wyrwał Louisowi szklankę z ręki
-ejj to moje ! – zaczął go bić po rękach Lou
-jak ci się tak chce pić to masz ! – Niall wylał na nich wodę z butelki
-to wy się tutaj bawcie, nie zapomnijcie posprzątać a ja idę się ubrać – zabrałam kanapkę  i wyszłam z kuchni
Minęłam się po drodze z Eleanor która właśnie wstała. Umówiłyśmy się na wykańczanie piwnicy po powrocie i zmierzyłam do pokoju. Hazza jeszcze spał… no tak, to było bardzo do niego podobne.
-wstawaj śpiochu ! – wskoczyłam na łóżko.
-jeszcze chwila – schował twarz w poduszkę
-nie ma jeszcze chwila, teraz ! – pociągnęłam kołdrę i rzuciłam ją na ziemię
-ejj, to nie fair ! Tak nie gramy… oddaj, zimno ! – przeturlał się na drugi koniec łóżka w celu zabrania kołdry
-nie dostaniesz ! – położyłam się na łóżku przytulając go
-oo, ciepło ! Nie odchodź – wtulił się we mnie
-mam stosować drastyczniejsze metody ? – wstałam i otworzyła okno na oścież.
Harry od razu zerwał się na równe nogi, idąc przed siebie nie zważając na mnie, uderzył mnie w ramię ze swojego ramienia  udawając obrażonego
-jak się obrażasz to proszę bardzo, ale śniadanie robisz sobie sam ! – pokazałam mu język
Po godzinie byliśmy gotowi do wyjścia. Z Harrym pojechaliśmy po Rose. Mała była już spakowana, przez 2 dni miała u nas zostać. Z radością wsiadła do samochodu, kiwając Kristen.
Hazza zostawił nas w mieście, poszłyśmy na zakupy. W tym czasie pojechał z Liamem na siłownię. Lubiłam jak to robił, wiedziałam że jest to korzystne dla jego zdrowia, a z nami i tak by nie wytrzymał. Rose musiała wejść do każdego sklepu, wszystko oglądać więc zajęło nam to 3 godziny.
Pojechaliśmy do Milkshake city. Rose nie mogła odmówić shake one direction, kupiłyśmy jednego do domu. Danielle zabrała ją do kina podczas gdy ja z Eleanor robiłyśmy ostatnie poprawki w piwnicy. Planowałyśmy jej „otwarcie” jeszcze przed wylotem do Paryża. Trzeba przyznać, jak na dziewczyny wyszło nam całkiem nieźle.
Po 2 dniach odwieźliśmy Rose do domu,  dla mnie i Harrergo ostatnie dni w domu. Szykowaliśmy się do wyjazdu, ostatnie zakupy, ostatnie plany podróży. Postanowiliśmy że 4 dni spędzimy na zwiedzaniu a pozostałe 6 na plaży. Chcieliśmy odpocząć od wszystkiego, wylegiwanie się było dobrą decyzją. Danielle powierzyłam w opiekę naszego kota, zadaniem Zayna było pilnowanie Nialla żeby nie wyjadł zapasów jedzenia które zrobiłyśmy z Eleanor.
Dziś prezent dla chłopców, otwarcie piwnicy w której miał znajdować pokój z pamiątkami od fanek i innymi upominkami z podróży.
-chodźcie wszyscy na chwilę ! – stanęła na środku pokoju Danielle  – mamy dla was małą niespodziankę, jest na dole
-jak to na dole ? – zdziwił się Niall – my jesteśmy na dole
-idioto, mamy piwnicę- zrobił załamaną minę Zayn
-nie denerwuj się kochanie – pocałowała go Isabel
-to idziemy ? – zainteresował się Lou
-no już ! – zabrała go za rękę Eleanor
Po drodze każdy coś szeptał ale dziewczyny stanowczo odmawiały mówienia informacji
-uwaga, otwieram  - popchnęła drzwi Isabel
-woooooooooooow – krzyknął Harry – piękne ! Z jakiej to okazji ?– objął mnie w talii
-z takiej że jesteście – pocałowałam go
-podoba się ? – zwróciła się do reszty Danielle
-no pewnie – krzyknęli na raz
-ale nie zdążymy się nacieszyć, jutro jedziemy ! – odezwał się Lou robiąc smutną minę
-nacieszysz się jak wrócimy – pokazałam mu język uwalniając się z objęć Harrego – to co, pakowanie i idziemy spać ? Jutro czeka nas podróż – uśmiechnęłam się
Lot mieliśmy o 5 rano więc o 2 trzeba było wstać. O 22 wszyscy byliśmy już w łóżkach tylko Danielle z Liamem oglądali film na dole.
-już jutro lecimy – wtuliłam się w Harrego leżąc na łóżku
-tak, razem – pocałował mnie w czoło
____________________________________________________________________
W następnym rozdziale relacja z podróży. :) Dodam raczej w niedzielę :p
Na zdj shake one direction z milkshake city :p 

środa, 21 marca 2012

Rozdział 20.

Lou pokazał mi laptopa ze stroną plotkarską.
„SZOK dodała brutalny tweet, zabiła chłopaka a sama ukrywa się w nieznanym miejscu „
No tak, Harry jest osobą publiczną i wszystko co o nim trafia do fanek. Nie wychodził z domu, zamknął się na świat więc fanki zareagowały plotką. Szybko się zalogowałam i wytłumaczyłam krótko nieporozumienie, oczywiście nie mówiąc całej prawdy. Zadzwoniłam do matki Rose żeby w redakcji dodała wątek o mnie i Harrym. Oczywiście się zgodziła, gdy usłyszała mój głos w słuchawce krzyknęła z radości.
W szpitalu leżałam jeszcze kilka tygodni, po wyjściu musiałam dużo odpoczywać. Pomagałam w robieniu piwnicy dla chłopców, zintegrowałyśmy się z Isabel bo długim czasie rozłąki.
Wreszcie nadeszły długo oczekiwane wakacje.  Mężczyzna który wyrządził mi tyle złego nie odzywał się, nie obserwował, czułam się bezpiecznie. Nurtowało mnie tylko pytanie, kto przysyłał listy z ostrzeżeniami. 
Musiałam wybrać się do szkoły, świadectwo, ostatni dzień w tej szkole od nowego roku miałam zacząć studia. Ubrałam się w czarną sukienkę, baleriny na koturnie i zrobiłam delikatne loki.
-wyglądasz czarująco – wszedł do pokoju Harry
-ty też niczego sobie – pocałowałam go
-w samym ręczniku – zaśmiał się
-nieważne w czym, zawsze wyglądasz świetnie
-mam dla ciebie niespodziankę, jak będziesz grzeczna to ci powiem – pokazał mi język
-przecież zawsze jestem – wyszczerzyłam się – no to powiesz ? – zrobiłam błagające oczy
-jak wrócisz ze szkoły – objął mnie w talii
-no dobrze, niech ci będzie, jedziemy ? Zaraz się spóźnimy...
-pewnie, tylko się ubiorę.
Przybyliśmy na ostatnią chwilę. Harry miał na mnie czekać po szkole, planowaliśmy wspólne uczczenie zakończenia edukacji w tej szkole. Nie miałam pojęcia o jakiej niespodziance Hazza mówił, nie miałam żadnych wskazówek.
Ceremonia nie trwała długo, pożegnałam się z koleżankami których i tak nie miałam dużo a następnie zmierzyłam do samochodu Harrego. Pojechaliśmy do kawiarni w której spotkaliśmy się po raz pierwszy po za koncertem Ed’a Sheeran’a.
-nie wypytujesz, nie nalegasz, nie chcesz wiedzieć ? – uśmiechnął się najpiękniej jak potrafił
-ależ oczywiście że chcę wiedzieć ! Nie nalegam bo nie chcę pogarszać mojej sytuacji – odwzajemniłam uśmiech – no więc ?
-pamiętasz twój sen z dnia w którym powiedziałaś Rose o śmierci babci ?
-tak, wtedy leżałam w szpitalu
-pamiętasz co ci się śniło ?
-tak, pamiętam sen ze szczegółami, czemu pytasz ?
-co ty na wakacje w Paryżu ? – uśmiechnął się do mnie radośnie
-ty mówisz naprawdę? Harry, kocham cię ! – rzuciłam mu się na szyję. Narobiłam dużo hałasu, w całej kawiarni zapanowała cisza a ludzie skupili swój wzrok na nas. Nie zwracałam na to uwagi, liczyła się chwila. Chwila z Harrym.
-mówię jak najbardziej prawdziwie. Za tydzień wylatujemy, co ty na to ?
-oczywiście że się cieszę ! A co z resztą direction family ?
-leci z nami Eleanor i Lou, będą w innym pokoju w innym hotelu. Lou ma inne wymagania niż ja więc nie mogliśmy się zdecydować na wspólny hotel. A po za tym co to za wakacje bez RODZICÓW ?
-spadaj ! – dałam mu sójkę w bok – wracamy do domu ?
-wstąpimy po drodze do Rose ? Nie widziałaś się z nią dawno
-no dobra, dobra, przyznaj że dzwoniła do ciebie prosząc cie o wizyte bo to za tobą się stęskniła !
-wcale nie – pocałował mnie w czoło i biorąc za rękę zaprowadził do samochodu
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Tym razem Rose przybiegła przywitać się najpierw ze mną, co mnie bardzo zdziwiło
-już mnie nie kochasz, co ? – zwrócił się do małej Hazza
-kocham ale no wiesz .. – uśmiechnęła się do niego moja siostra
-ale co ? –wypytywał
-ale się obrazi ! – krzyknęła rzucając się mojemu kochanemu na szyję
-Rose, też chcę się przywitać z gośćmi !  - podeszła do mnie mama Rose
-Kristen, musimy cię poinformować że niedługo wyjeżdżamy – zwrócił się Harry do matki Rose. – nie na długo, ok 10 dni.
-coo ? –krzyknęła Rose – nie możecie !
-będziemy dzwonić – uspokoiłam siostrę
-Wspaniale ! Należy się odpoczynek po ciężkiej pracy. A ja mam do was prośbę – zaczęła Kristen – możecie jutro wieczorem zabrać małą do siebie ? Wyjeżdżam na 2 dni w delegację, nie chcę żeby musiała zostawać dłużej w szkole czekając aż ktoś przyjdzie do domu..
-oczywiście – zabrałam Rose na kolana 
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i wracaliśmy do domu direction. Tam czułam się najlepiej, ze względu na nadrabianie nauki po wyjściu ze szpitala nie spędzałam w nim dużo czasu, po szkole wracałam do mojego domku i na wieczór na krótko Harry do mnie przychodził albo ja odwiedzałam directionowaty dom.
Po powrocie czekała mnie miła niespodzianka. Na tarasie czekali nasi przyjaciele z tortem, szampanem i przygotowującym się jedzeniem.
-musimy oblać zakończenie szkoły ! – krzyknął Lou – o nie, moje kurczaki – pobiegł do grilla z którego strasznie się dymiło
-mówiłem ci żebyś ich nie ruszał bo spalisz – zrobił załamaną minę Niall
-da się je uratować – podeszłam do pieczeni
-wznieśmy toast za bohaterkę dnia, wytrzymała edukację szkolną a to jest coś ! – podniósł kieliszek do góry Zayn
Do późnego wieczora siedzieliśmy na tarasie śmiejąc się i rozmawiając. Zayn i Lou najwięcej wypili więc trzeba było ich pilnować
-a teraz wznieśmy toast za związki i miłość – powiedział chwiejąc się ciemnowłosy
-niech to szlag – splunął Niall – może być za jedzenie ?
-za co sobie wymyślisz za to będzie – puściłam oko do blondyna
Komary zaczynały coraz bardziej dokuczać więc razem z Harrym udaliśmy się do pokoju.
Jutro miała przyjechać do nas na 2 dni Rose, przed tym trzeba było zaopatrzyć lodówkę którą Niall opróżnił do końca. Musieliśmy z Harrym i „moimi rodzicami” ustalić listę rzeczy które zabierzemy do Paryża. Dzień pełen pracy ale najważniejsze, że wspólnej. 
___________________________________________________________________
Godzina późna, ale jest. :)
Dziękuję bardzo za wyświetlenia, zrobiłam małe zmiany na blogu, myślę że się podoba. Głosujcie w ankiecie znajdującej się w prawym górnym rogu, jak na razie wygrywa odpowiedź "tak". Następny rozdział raczej w piątek. Pozdrawiam. Nala. :)

poniedziałek, 19 marca 2012

Rozdział 19.
Przejrzałam na oczy po kilku minutach. Znajdowałam się w białym pomieszczeniu, reflektory były skierowane na mnie, nikogo nie było. Nagle światła zgasły. Usłyszałam te same kroki które mnie śledziły. Z ciemności wyłonił się mężczyzna. Trudno było dostrzec jakiekolwiek szczegóły, widziałam tylko masywną sylwetkę.
-no hej-zwrócił się do mnie – jak się miewasz ? Bo widzisz, ja bardzo dobrze.
Nie odzywałam się. Każde słowo mogło być wykorzystane przeciwko mnie. Po chwili ciszy znów zaczął
-taka cicha jesteś ? Wyglądasz na wygadaną… - podszedł bliżej i złapał mnie za podbródek – nie chcesz mówić to nie, po dobroci się nie da to są inne sposoby.
Nagle poczułam że coś mnie ciągnie do góry. Byłam przywiązana linami za szyję, brakowało mi powietrza
-czego chcesz ? – wydusiłam przez zaciśnięte usta
-jak nie wiadomo o co chodzi to wiadomo o co chodzi - zaśmiał się sarkastycznie – pieniądze
-dlaczego akurat ode mnie ? Co ja ci takiego zrobiłam ?
Zaświecił światło. To ten sam mężczyzna który obserwował mnie na pogrzebie, czekał pod domem Thomasa i był w szpitalu u Isabel
-nie znasz mnie ? No to niedobrze… Wujek nie byłby dumny..
-powiesz mi wreszcie o co ci chodzi ?
-może innym tonem maleńka – podciągnął mnie jeszcze bardziej do góry, oddychanie było coraz trudniejsze – prędzej czy później i tak umrzesz… miałem zrobić to z Thomasem ale sama sobie dałaś z nim radę.. a może raczej… twoja przyjaciółka. Muszę przyznać, nieźle miała wszystko ukryte ale ty nie ukrywasz się z życiem. Zdobycie o tobie informacji było tak proste że zajęło mi zaledwie jeden dzień. A teraz posłuchaj. Albo oddasz mi dobrowolnie spadek i ogłosisz światu że nie jesteś z Harrym, albo umrzesz tutaj i teraz.
-a co ci to da że mnie zabijesz ? Nie dostaniesz spadku po Thomasie
-widzisz, jestem najbliższy z rodziny po tobie. Jeśli ty umrzesz ja dostanę wszystko po Thomasie i po tobie. Same zyski, nieprawdaż ? Ale po co mam się z tobą męczyć skoro łatwiej żebyś sama mi to oddała ?
-dlaczego mam ogłosić światu że nie jestem z Harrym ?
-to mi się bardzo przyda. Wyjaśni twoje zniknięcie na kilka miesięcy, może lat… zależy ile będę cię tu trzymał. Jesteś młoda i sprawna, przydasz mi się. Gdy już będę miał spadek, dom, ktoś będzie musiał w nim sprzątać
-nawet się nie…- nie mogłam dokończyć bo byłam jeszcze wyżej. Mało brakowało żebym końcami palców przestała dotykać ziemi i wisiała nad nią.
-twoja decyzja, jaki jest twój wybór ? – poszedł w stronę laptopa – rozumiem że zaczniemy od ogłoszenia światu że nie jesteś z Harrym. Proszę, nawet się za ciebie zalogowałem. Jeżeli go nie opublikujesz po twojej śmierci i tak pojawi się na twojej tablicy z podpisem a wtedy będzie już nawet za późno na wyjaśnienia.
Chciałam umrzeć, nie chciałam żeby Harry to przeczytał. Ale była szansa że stąd wyjdę, wtedy mu wszystko wyjaśnię, jeżeli zostałby opublikowany po mojej śmierci nie byłoby szans na wyjaśnienia. Mój tweet i tak był przerobiony przez niego o 180 stopni, nie miałam nic do powiedzenia. Ostatecznie świat włącznie z Harrym przeczytał taką wiadomość:
„Nie, nie jestem z Harrym. Nigdy z nim nie byłam, nigdy nie kochałam i nie wiem jak mogliście tak myśleć. To wszystko było dla zabawy, to uczucie nie było prawdziwe. Mam nadzieję że już mnie więcej nie zobaczy, chciałam się tylko zabawić. Nic więcej.”
Płakałam udostępniając to, te słowa byłby jak najbardziej nieprawdziwe. Po chwili poczułam że dzwoni mój telefon. Mężczyzna zabrał mi go z kieszeni, zauważyłam na wyświetlaczu napis „Lou”. Wszyscy już odczytali tego tweeta, nie chciałam nawet myśleć co o mnie teraz sądzą.

Kilka dni później

Ten tydzień był dla mnie trudny. Hazza myślał że go nie kocham i nigdy nie kochałam. Nic nie mogłam… miałam nadzieję że mnie wypuści. Było gorzej niż u Thomasa. Byłam regularnie bita, zamknięta samotnie… Nie doceniałam tego że u Thomasa nie było aż tak źle.
Brakowało mi ukochanego, nie miałam się do kogo przytulić, nie wiedziałam co u Isabel… czy jeszcze żyje. To mnie przerażało najbardziej. Brakowało mi śmiechu, żartów… wszystkiego.
Leżałam na ziemi i umierałam… powoli, boleśnie,  łzy spływały mi po twarzy. Dopiero w obliczu śmierci człowiek uświadamia sobie jak wiele traci. Niektórzy mają rodziców, przyjaciół a narzekają na małe problemy.. ja nie miałam rodziców, nikogo bliskiego z rodziny, dzieciństwo koszmarnie spędzone…  a jednak i tak umierałam ze świadomością że tracę tak wiele i uśmiechem na twarzy. Przez pół otwarte oczy zauważyłam niskiego mężczyznę stojącego obok mnie. Nie było ważne czy chce mnie zabić, czy chce pobić, wszystko mi jedno.
-chodź, ja być dobry człowiek. Chodź ze mną. Ja ci pomagać – powiedział podnosząc mnie. Nie odzywałam się. – ty źle się czuć ? Ktoś na ciebie czekać przed drzwiami. Ja cię teraz tu zostawiać i przekazywać temu człowiekowi. Do zobaczenia.
Czułam że jestem przekazywana komuś innemu. Tym razem była to raczej dziewczyna. Widziałam tylko długie blond włosy, nic więcej.
-Megg, wszystko będzie dobrze, zapewniam cię. Jestem Isabel, pamiętasz mnie ?
-Jak to … Isabel ? – spytałam z zamkniętymi oczami
-twoja przyjaciółka !
-wiem kim jest Isabel, co się dzieje ?!
-jedziemy do szpitala, tam sobie wszystko wyjaśnimy
Usnęłam. Po kilku minutach obudziłam się w szpitalu. Byłam podłączona do wielu kroplówek, pełno pikających urządzeń. Nie było nikogo po za Isabel.
-jak wiesz, jestem dobra z znajdowaniu informacji. Poprosiłam tego niesfornego człowieka z … Chin ?  Tak mi się wydaje. Poprosiłam żeby pomógł mi cie wydostać. Wiem co się stało, ale Harry i reszta nie. Powiedz że ten wpis na twitterze to nie jest prawda ! Hazza jest załamany. Od kilku dni nie odzywa się do nikogo, siedzi zamknięty w pokoju i ogląda twoje zdjęcia. Płacze, nawet Lou nie może się z nim dogadać. Teraz jest tutaj, chwila dla was.
Nie wierzyłam w to co słyszałam. W drzwiach zauważyłam że kto się pojawia. Byłam pewna że to Harry. Nie podchodził blisko mnie, stał przy ścianie.
-no idź dalej, czego się boisz – popchnął go w moją stronę Lou
-chodź, myślę że powinnam ci coś wyjaśnić – zwróciłam się do niego
-jeżeli mam odejść, po prostu powiedz. Nie będę ci zawadzał w życiu. Nie rozumiem tylko czemu mi tego od razu nie powiedziałaś. Tylko tak publicznie..
- nie mogę tego słuchać ! –krzyknęła Isabel pojawiając się w sali. – Harry, Megg nigdy by ci tego nie zrobiła ! Została zmuszona to opublikowania tego tweeta. Ona cie kocha, jak mogłeś w to wierzyć !
-to prawda … - skinęłam głową
Harry stał bez ruchu jeszcze jakiś czas. Wreszcie podszedł do mnie, cofnął się i znowu podszedł. Przytulił mnie, poczułam na mojej ręce łzy, wiedziałam że płacze. Również się popłakałam. Zostaliśmy sami. W ciszy przytulaliśmy się przez jeszcze kilka dobrych minut.
-kocham cię, nigdy nie napisałabym takiego czegoś szczerze…
-też cię kocham ale tego dnia nic więcej nie przychodziło mi do głowy….
-zawołasz Isabel ? Musze z nią porozmawiać
-jasne – pocałował mnie
W głowie tysiące myśli. Co cie nie zabije dobrze zrobi mi. Nie byłam tego pewna…
-siadaj – pokazałam Isabel na krzesło obok łóżka – kiedy wyszłaś ze szpitala, jak Zayn, co u całej directionowatej rodziny ?
-wyszłam całkiem niedawno. Stan był ciężki ale przeżyłam. Druga szansa od życia… właściwie to kolejna. Zayn już dobrze, odżył gdy się dowiedział że ze mną już w porządku. W rodzinie direction ? Źle… wszyscy się tobą martwili, nie wierzyli w to co napisałaś. Znam cię na tyle i wiedziałam że tego nie napisałaś świadomie, albo ktoś cię zmusił.  Zaczęłam działać…
-jesteś najlepsza – przytuliłam przyjaciółkę – nie wiem jak się odwdzięczę, będę dłużna do końca życia… o ile nie zakończy się ono za kilka dni.
-twój stan zdrowia jest dobry, wyjdziesz z tego.
-Megg, musisz coś zobaczyć. Nie chcę cie martwić ale zobacz.. – podszedł do mnie Lou z laptopem.
Nie wierzyłam w to co zobaczyłam. O tym nie pomyślałam…
_________________________________________________________________
Dzisiaj troszkę akcji, sama się wzruszyłam pisząc tweeta Megg. Nie wiem czy jutro coś dodam, nie mam czasu dodawać rozdziałów codziennie, postaram się ale pewnie wyjdzie że co drugi dzień. 
Anonimowi mogą dodawać komentarze, zapraszam. 
Dziękuje za wyświetlenia i czytelników. :)


niedziela, 18 marca 2012

Rozdział 18.

Całą noc się kręciłam, nie mogłam wymyśleć kim był ten mężczyzna. Dopiero nad ranem zasnęłam, gdy był czas wstawania.
-Megg, nie spałaś ? Wyglądasz nie najlepiej .. – przytuliła mnie Danielle
-nie mogłam usnąć – spuściłam wzrok
-chcesz coś do jedzenia ?
-nie..
-Jak to nie ?! – krzyknął Niall – w tym domu nie ma „nie” mówiąc o jedzeniu ! Ale w sumie to wiesz… możesz mi oddać troszkę
-a jak tam bułka nadgryziona do połowy, hmm ?
-jaka bułka ? – spytał zdziwiony
-ta która jadłeś o 23 wieczorem
-tak ? A być może… 
-zapomniałam, od tego czasu ty zjadłeś już 1000 takich bułek sklerotyku
-gdzie ja zostawiłam … - weszła do kuchni zaspana Eleanor
-i ty na mnie mówisz sklerotyk – powiedział obrażony Niall
-cicho bądź – rzuciła w blondyna Eleanor otwartym woreczkiem z cukrem który po drodze strącił herbatę
-sama cicho bądź – wstał Niall, poślizgnął się na mokrej podłodze i zrzucił ze stołu kanapki
-WYJDŹCIE Z KUCHNI ! – krzyknęłam do wszystkich – Niall, sprzątasz po śniadaniu !
-dlaczego ja ?!
-bo byłeś bardzo grzeczny i mi pomagałeś – posłałam mu buziaka z drugiego końca kuchni
-w tym domu spać nie można – wszedł Harry – co to ma być ?! – stanął podciągając nogę do góry – moje skarpety są całe od cukru !
- słodkie – rzucił pozostałą zawartością torebeczki w Harrego Louis
-ja z wami nie wytrzymam – wyszłam z kuchni uderzając o stół
- nie złość się, krzywdę sobie zrobisz – przyciągnął mnie do siebie Hazza stojąc na jednej nodze  
Po godzinie daliśmy radę się wybrać, wiele nerwów mnie  to kosztowało. Gdy usłyszeliśmy telefon ze szpitala, od razu pojechaliśmy z Harrym na miejsce. Isabel nadal była w innej sali. Nie wiedzieliśmy gdzie jej szukać, z zakłopotania wchodziliśmy do pokoi innych ludzi.
-kmmm – odchrząknął jeden z lekarzy – państwo czegoś szukają ?
-tak, byliśmy umówieni z lekarzem Hirt.
-piętro niżej, pierwsze drzwi po prawej przy wyjściu z windy
Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Lekarz z laptopem czekał już na nas.
-zapraszam do środka. Grafik rozczytał nagranie, proszę się uważnie przypatrzeć czy ta postać nie jest państwu znana.
Wystarczyły 2 sekundy żeby rozpoznać kto jest na nagraniu. Harry potrzebował więcej czasu, nie rozpoznał od razu.
-proszę wyłączyć, wiem kto to jest
-czy to ten o którym myślę ? – spytał mnie Harry
-tak – odpowiedziałam krótko
-kto to jest ? – spytał lekarz
-nie znam osobiście. Ten mężczyzna śledził mnie kilka dni temu.
-nie mają państwo przypuszczeń ? Może jakaś przeszłość pani Isabel się z tym wiąże
-niestety, nie
-podamy to na policję, gdy się czegoś dowiemy od razu poinformujemy.
Nie chciałam mówić lekarzowi o listach, sama nie wiedziałam od kogo je mam…
Odwiedziliśmy przy okazji Zayna, czuł się już całkiem nieźle. Gorzej z Isabel. Lekarze odłączyli już ją od kilku urządzeń, nie były potrzebne i tak nie pomagały. Wyglądała jeszcze gorzej niż ostatnio, bardziej blada, chudsza, miałam wrażenie że kości policzkowe przebiją jej skórę.
-Harry, chodźmy. Nie mogę na to patrzeć, nie mogę widzieć jak ona cierpi…
-wiem że to trudne ale byłaby szczęśliwa wiedząc że ma nasze wsparcie, wiedząc że nie jest sama
-masz rację… ale i tak jest dla mnie kimś ważnym i boli mnie widok jej cierpiącej…
-pozostaje tylko czekanie… - objął mnie Harry
Gdy wróciliśmy do domu Hazza nagle stracił chęci do życia i poszedł się położyć. Stwierdziłam że jest zmęczony ale gdy po 2 godzinach nie schodził na dół poszłam do pokoju.
Leżał przykryty po samą szyję kołdrą, pot ściekał mu po twarzy, oczy szkliste, twarz przeraźliwie blada
-Harry, co się dzieje ?
-chyba jestem chory…. Wieczorem już ci mówiłem, teraz jest gorzej, mam 39 stopni gorączki
-pewnie się od kogoś zaraziłeś w tym szpitalu… Zadzwonię do lekarza
Prosiłam żeby nikt nie wchodził Harremu do pokoju, wszysto go drażniło. Lekarz przyjechał w miarę szybko. Zbadał Hazze, stwierdził niegroźną chorobę przy której kilka dni spędzonych w łóżku miało pomóc. Przy jego odżywianiu nie ma się co dziwić że bakterie się do niego lepią.
- kochanie, idę wykupić recepty – pocałowałam go w czoło
-uważaj bo się zarazisz !
-od ciebie mogę wszystkim !
-Niall zje całe jedzenie, Lou podpali kuchnię, Zayn załamie się psychicznie… tego nie chcesz !
-już dobrze złośniku ! Niedługo wracam, trzymaj  się i nie wychodź z łóżka !
Powiedziałam Danielle żeby zaopiekowała się Harrym, pilnowała żeby nie wychodził z łóżka i trzymała z dala od Loiusa – razem byli niebezpieczni a Hazza był chory więc mogło się to nasilać.
W drodze do apteki mijałam mój domek, czekały na mnie 2 koperty. Zabrałam je i idąc czytałam ich zawartość. Nagle usłyszałam kroki za plecami. Wystraszyłam się więc zaczęłam biec. Jednak nic to nie dało. Ktoś od tyłu zawiązał mi chustkę na oczach i zatkał buzię. Nie było mowy o ucieczce, nie wiedziałam kto i czego ode mnie chce.
______________________________________________________________________
Przetrzymam was w niepewności, możecie się domyślać. :) 
Dziękuje za piękną liczbę wyświetleń i komentarze. :)
Komentarze mogą dodawać anonimowi, pamiętajcie że każdy jest dla mnie motywacją do następnego rozdziału. 
Jutro raczej dodam coś nowego. :)

sobota, 17 marca 2012


Rozdział 17.
Ubrałam się i obudziłam Harrego. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wbiegliśmy jak oparzeni na korytarz gdzie zatrzymał nas lekarz.
-państwo od pani Isabel ?
-tak
-proszę za mną
Szliśmy w kierunku Sali w której leżała Isabel. Strasznie się denerwowałam, prawie nic nie widziałam, z nerwów zrobiło mi się słabo.
-Megg, trzymaj się – zabrał mnie pod ramię Harry
-staram się – odparłam
Isabel nie było w Sali. Łóżko puste, panował bałagan.
-kilka minut temu przyszedł tutaj mężczyzna. Trudno nazwać to co zrobił przyjściem… wparował jak wypuszczony z dziczy. Szukał czegoś ale nie zrobił nic, został szybko zauważony. Mamy nagranie z kamer, jutro odczytamy zapis. Czy na tą chwilę mają państwo jakieś podejrzenia ?
Spojrzeliśmy się na siebie z Harrym. Nie wiadomo czy Isabel wcześniej nie miała problemów… Byliśmy tak zdenerwowani że nie byliśmy w stanie przypomnieć sobie czy Isabel nam o czymś nie mówiła… Poczekamy na nagranie, może wtedy coś sobie przypomnimy
-na tą chwilę nie mamy żadnych przypuszczeń. –odpowiedział lekarzowi Harry
-proszę zobaczyć czy nic nie zginęło z Sali. Pani Isabel jest teraz w innym pomieszczeniu dla pewności że nikt jej nic nie zrobi. Dostała dodatkową ochronę.
Zostaliśmy z Harrym sami, przeglądaliśmy czy wszystko jest.  Na pierwszy rzut oka nic nie zginęło. Wróciliśmy do domu i tak nic byśmy nie znaleźli mając oczy otwarte zaledwie do połowy.
Obudziłam się rano, była godzina 10. Zeszłam na dół, prawie wszyscy siedzieli w salonie. Brakowało Liama, Danielle i oczywiście Zayna z Isabel…
-cześć kochanie – pocałowałam na przywitanie Harrego – czemu mnie nie obudziłeś do szkoły ?
-tak słodko spałaś – uśmiechnął się do mnie
-a zaraz tak słodko nie przejdę do następnej klasy ! – rzuciłam w Hazze poduszką
-trudno, będziesz miała indywidualne nauczanie z nauczycielem Styles – chciał rzucić poduszką we mnie ale nie trafił i w głowę dostał jedzący Niall
-ejj mi się nie przeszkadza jak jem ! – krzyknął Niall – to jest moja chwila ! – oddał Harremu
-jeżeli to jest twoja chwila to całe twoje życie składa się z twoich chwil !
-ty masz Maggie, ja mam jedzenie !
-dobre porównanie ! – rzucił się na niego Hazza
-ja jem !! nie przeszkadzaj mi !
-jak dzieci – zaśmiała się Danielle – Megg, skoro nie poszłaś do szkoły pójdziemy na DÓŁ – zaakcentowała ostatnie słowo
-jasne
Zeszłyśmy do piwnicy która mieliśmy remontować dla chłopców. Jedyne co było zrobione to nałożona farba na ściany. Odcień był śliczny, pogodny i przytulny.
-Maggie, odbierzesz na moje nazwisko szafki ze sklepu ? Eleanor cie zawiezie, jedzie po listwy.
-oczywiście, już idę
Pojechałyśmy z Eleanor, musiałam nieść na 3 razy wszystko do samochodu. Jednak Harry ułatwiał mi życie…
Po powrocie zamontowałyśmy rzeczy które były gotowe, wszystko robione z precyzją, chłopcy nie mogli się o niczym dowiedzieć. Nie było mowy o przybijaniu młotkiem bądź wierceniu wiertarką.
Wróciłam na górę, postanowiłam że dziś każdy dostanie jakieś zadanie żeby nie siedzieć do wieczora w piżamie i się zamartwiać.
-Niall, ty jedziesz z Lou na zakupy. Hazza z Liamem idziecie na siłownię. Eleanor i Danielle – jedziemy na zakupy ubraniowe. Niall i Lou, po zakupach obiad dla wszystkich. Zgadzacie się ?
-coo tak dużo ? – marudził Niall
-wcale nie dużo ! Powiedziałam zakupy !
-no tak tak, to ja już się ubieram. Jedzenie – zaświeciły mu się na samą myśl o jedzeniu oczy
-a później do Rose, Isabel, Zayna i zostaniemy sami ? – objął mnie Hazza w talii
-oczywiście  - spojrzałam mu  w oczy – zapomniałabym, posprzątaj kuwetę – pokazałam Harremu język
-ejj to nie fair ! Ty jedziesz na zakupy a ja idę ćwiczyć do tego mam sprzątać kuwetę kota ! – udał obrażonego
-proszę bardzo, siedź cały dzień przed telewizorem, jedz niezdrowe jedzenie, graj, pożyjesz góra 10 lat w takim stanie !
-pożyję jeszcze 10 lat ale za to szczęśliwie – pokazał mi język
-mnie oczywiście nie wpisałeś w plan dnia !
-ty jesteś w nim cały czas, 24 godziny na dobę !
-jasna jasne, nie podlizuj się tylko kuwetę sprzątaj – puściłam mu sójkę w bok
-no doobra
Po godzinie dom był pusty, z Danielle i Eleanor wychodziłyśmy jako ostatnie żeby się upewnić że nikt nie został się lenić.
-najpierw zakupy a później zostawicie mnie na Oxford Street ?
-pewnie
Po 2 godzinach chodzenia po sklepach zadzwoniłam do Harrego, pojechaliśmy do Rose. Z mamą mojej siostry rozmawialiśmy o zdrowiu Zayna i Isabel. Nic nowego nie wymyśliliśmy. Pełni nadziei pojechaliśmy do szpitala. Zayn w stanie lepszym, dochodził do siebie i rozmawiał z nami w miarę dopuszczalnie. Z Isabel gorzej… z każdym dniem jej stan się pogarszał a my byliśmy bezradni. Martwiło mnie to strasznie… gdybym mogła siedziałabym przy jej łóżku cały czas.
Żeby oderwać się od rzeczywistości pojechaliśmy z Harrym do kina. Komedia, jednak nam nie było do śmiechu. W połowie wyszliśmy
-sztuczne to wszystko, ten cały nastrój. Po co udawać że jest się szczęśliwym skoro tak nie jest ? Wszyscy na siłę się uszczęśliwiają… - oparłam głowę o ramię Harrego
-tak już jest.. co ty na lody ?
-nie mam ochoty… Spytaj Niall’a.
-jego nie trzeba pytać, jemu wystarczy powiedzieć że jest jedzenie – wyszczerzył się do mnie Hazza
-no tak.. zamówmy cos na wynos, wydaje mi się że Lou i Niall nie zrobili obiadu, ale może tylko tak przypuszczam !
-dziwne, też tak sądzę – puścił do mnie oko
Wróciliśmy do domu. Przez otwarte okno od kuchni wydobywał się dym. Otwarliśmy z Harrym drzwi wejściowe – pełno dymu i zapach spalonego jedzenia.
-co wy robicie ?! Sylwestra urządzacie ?! –wparował do kuchni Harry
-no tak jakby… nie chcieliśmy żeby jedzeniu było zimno więc je troszkę dłużej zostawiliśmy w piecu – tłumaczył się Niall
-nie jedz tego, to jest spalone ! – wyrwałam mu z ręki kawałek spalonego mięsa
-ale tylko tyle, o – pokazał palcami wielkość
-a tylko tyle o, może ci zaszkodzić – wyrzuciłam mięso do kosza – zostawcie otwarte drzwi, okna szeroko we wszystkich pokojach na dole.
-a co z jedzeniem ? – zapytał przerażony blondyn
-przygotowaliśmy się na to – wcisnęłam mu jedzenie do ręki
-a my się staraliśmy ! – krzyknął Lou
-wasze staranie mogło spalić dom i doprowadzić żołądek Nialla do depresji !
-no tak, co do drugiego to prawda
-zostaw coś dla nas ! To ma wyżywić 7 osób ! - krzyknęłam
-7 ?! Tutaj wystarczy tylko dla mnie ! – zaczął się kłócić Niall
-to idź i sobie coś kup, nam wystarczy – wyrwałam mu pudełko z jedzeniem z ręki
-ale ja… !
- nie ma ale, wyjdź ! Ty Lou też, udusimy się
Po pół godziny nie było prawie oznaki tego że ktoś tu kiedyś coś podpalił. Może pomijając szukającego po całym domu jedzenia Nialla.
-zostaw, to moje marchewki !
-ale ja jestem głodny !
-trudno, trzeba było nie palić jedzenia ! Zostaw mi je
-i tak ich nie jesz !  A ja jestem głodny
-co się tutaj dzieje ?! – wparowałam do kuchni  - telewizji nie można normalnie oglądać ! Niall, oddaj marchewki, jedziemy do sklepu po coś do jedzenia a najlepiej to cię tam zostawię ! Z toba się wytrzymać nie da jak jesteś głodny !
-czyli ponad połowa jego życia – uśmiechnął się Lou
-spadaj, w nocy ci wszystkie zjem
-Niall, jedziemy ! – wypchnęłam go z kuchni
Wróciliśmy do domu z 6 torbami zakupów, ze sklepu wychodziliśmy z 9..
-co tam macie ? – podeszła zabierając od nas torby Eleanor
-było więcej ale wiecznie głodny człowiek zjadł połowę po drodze !
-wcale nie ! – powiedział z pełnymi ustami blondyn
Do wieczora oglądaliśmy film, znużeni poszliśmy spać. Do łóżka szłam ostatnia żeby sprawdzić czy nikt nic głupiego nie zrobi. Gdy się upewniłam że wszystko jest w porządku poszłam spać. Harry już na mnie czekał.
-i jak tam, wszystko dopilnowane ?
-oczywiście – przytuliłam się do Harrego
-no widzisz, nie wszystko. Zapomniałaś dać Harremu tabletki na przeziębienie !
-źle się czujesz ?– złapałam jego twarz w dłonie
-tak, mam lekką gorączkę, wyszedłem z siłowni na krótki rękaw.
-zaraz wracam, znajdę coś w apteczce
Idąc przez korytarz zauważyłam Louisa uciekającego z marchewkami do pokoju.
-Lou, coś nie tak z głową ?
-cicho Niall usłyszy !
-no tak, groził ci ! Uciekaj nim się dowie ! – popchnęłam go w stronę pokoju, 2 marchewki spadły na ziemię
-Dzięki ! – krzyknął zabierając jednym ruchem marchewki z ziemi i uciekając do pokoju
Dom pełen wariatów, za to ich kochałam. Może i czułam się jak psychicznie chora ale to sprawiało że moje życie nie było nudne.
-Niall co ty tu robisz ?!
-widziałaś gdzieś taką bułkę nadgryzioną do połowy ?
-po co ci o 23  wieczorem bułka nadgryziona do połowy ?!
-a jak myślisz !
-nie, nie widziałam i idź już spać !
-jak zjem
Wreszcie dotarłam do kuchni, zabrałam potrzebne lekarstwa i wróciłam do pokoju. Wszyscy spali, w końcu spokój.
-proszę, dwie te tabletki i jedna ta mniejsza – wskazałam podając Harremu lekarstwa
-dzwonił twój telefon. Odebrałem, ze szpitala
-po co dzwonili ?
-mają nagranie, mamy się stawić jutro rano.
_____________________________________________________________________________
Coś dłuższego, w ramach przeprosin za wczoraj. :) Jest późno ale nie  mogłam wcześniej - konie. :) Dziękuje za komentarze i wyświetlenia, anonimowi też mogą dodawać komentarze  ! Nowy rozdział raczej jutro. :) 

piątek, 16 marca 2012


Rozdział 16.
Na ziemi leżał Zayn. Wyglądał strasznie. Bardziej blady pomimo jego ciemnej karnacji, jeszcze chudszy … bałam się,  nie wiedziałam co z nim będzie. Nie dawał najmniejszych oznak życia.
Po kilku minutach pogotowie go zabrało, Harry pojechał z nim w karetce. Przebrałam się szybko i pojechałam z Lou do szpitala. Niestety, lekarz nie miał dobrych wieści… Zayn dostał anemii i odwodnienia. Ale ważne że jego życiu nie zagrażało nic złego.
Czuwaliśmy wszyscy przy łóżku Zayna, po ok 2 godzinach obudził się. Tak jak w domu, nieprzytomnie zaczął mówić
-co z Isabel ? Jak się dziś czuje ?
-dobrze, dobrze – pogłaskałam go po czole
Na Sali panowała cisza tylko ciemnowłosy cały czas coś mruczał pod nosem.
-Megg, chodźmy na zewnątrz – poprosił mnie Harry
-coś się stało ?
-nie…to znaczy tak. Dostałem sms od Liama że pod drzwiami leżał list więc kazałem mu otworzyć. Ktoś ci grozi… - spuścił skrępowanie wzrok
-kiedy ? Tak samo napisany?
-literki też wycięte z gazety ale Liam mówi że to raczej nie od tej samej osoby. Myślę że trzeba będzie zadzwonić na policję..
-wstrzymajmy się, można zrobić to zawsze. A teraz nie zawracajmy sobie głowy policją, mamy inne problemy.
-jasne, wracajmy do Zayna…
Chłopak nadal mruczał do siebie, co drugie słowo jakie wypowiadał to „Isabel”. Jej imię było przecinkiem, kropką, rozpoczęciem, środkiem i zakończeniem każdego wypowiadanego zdania. Miałam nadzieję że obaj z Isabel z tego wyjdą…
- przyjaciele pani Isabel ? Proszę za mną – przyszła do nas lekarka średniego wzrostu
-coś nowego w jej sprawie ? – spytałam
-tak, jej stan znacznie się pogorszył. Będziemy musieli przeprowadzić operację, niektóre rany same się nie zrosną. Musimy mieć zgodę i podpis, czy zgadzają się państwo ? – zwróciła się do mnie i Hazzy
Jeżeli to jej miało pomóc, nic innego nie pozostało mi jak podpisać zgodę na operację. Coraz mniej wierzyłam w to że wyzdrowieje… Nadzieja umiera ostatnia ale jej stan był ciężki.
-oczywiście, podpiszemy – zabrałam długopis i podpisałam – Harry, zgadzasz się ?
-tak
-dziękuje, operacja jutro o godzinie 12. Będzie trwała ok 4 godzin. W odwiedzimy można będzie przyjść dopiero w następny dzień – wyjaśniła wszystko lekarka segregując dokumenty
-jak z Zaynem ? –zapytał Harry
-wyjdzie z tego – puściła do nas oko – musi tylko o siebie dbać
-już my się o to postaramy
Poszłam do Isabel, Hazza do Zayna. Przyjaciółka wyglądała jak by spała, nic jej nie bolało… miałam taką nadzieję że się nie męczy. Wolałam taki widok niż Zayna mówiącego do siebie.
-Megg, wracajmy, już późno – zabrał mnie za rękę Harry
Przez drogę w samochodzie całkowita cisza. Nikt nie poruszał tematu każdy tylko myślał. Tyle nieszczęść … Trzeba dawać radę a szanse są nikłe.
Usnęliśmy z Harrym od razu. Następnego dnia musiałam iść do szkoły, Isabel miała operację. Miałam zaplanować następny dzień dla wszystkich ale i tak większość spędzi go w szpitalu przy Zaynie. Liam obiecał że zawoła psychologa… musimy jakoś pomóc przyjacielowi.
O 2 w nocy usłyszałam że dzwoni mój telefon. Harrego to nie ruszyło, ja od razu zerwałam się na równe nogi
-pani Brian ?  -usłyszałam kobiecy głos
-tak, przy telefonie
-mogłaby się pani zjawić w szpitalu ? Najlepiej teraz. Chodzi o Isabel
_________________________________________________________________________
1. przepraszam że tak późno
2. przepraszam że taki krótki
niestety miałam zabiegany dzień, rozdział zaczęłam pisać o 24. Pomyślałam że lepiej dodać krótki niż nie dodawać wcale. :) 
dziękuje za wyświetlenia i komentarze, nowy może dzisiaj. :) 
Anonimowi też mogą dodawać komentarze. :)

czwartek, 15 marca 2012


Rozdział 15.

Po pogrzebie udaliśmy się od razu do mojego nowego domku. Ekipa była na miejscu, sypialnia była już prawie skończona. Zajęłam się ustawianiem mebli, w tym czasie Harry pojechał do szpitala porozmawiać z Zaynem. Kiedyś musiał to zrobić, im wcześniej  tym lepiej. Ciemnnowłosy wyglądał strasznie gdy go ostatnim razem widziałam, podkrążone oczy, zapadnięte policzki, schudł chyba z 5 kg, blady… wykańczało go to wszystko. Ja w środku też byłam wyniszczona… Isabel leżała w szpitalu, Zayn był załamany… ale musiałam sobie radzić. Gdybym ja też się załamała w moje ślady poszedłby Hazza, po nim Lou, Eleanor, Danielle… dotknęłoby to wszystkich.

Pokój urządziłam, Danielle i Eleanor przyszły do mnie na koniec pomagać mi z cięższymi rzeczami
-hej Megg !
-cześć mamo ! – krzyknęłam do Eleanor, obie zaczęłyśmy się nieopanowanie śmiać
-no to w takim razie… cześć wnuczko ! – dołączyła do nas Danielle - skoro Liam to diddy directioner w takim razie... 
-one direction family ! – wyszczerzyłam się do dziewczyn – pomożecie przenieść mi łóżko pod to okno? – wskazałam na miejsce gdzie miało stać wielkie, stylu glamour łóżko.
Po kilku próbach jeden z robotników sam dał dobie z nim radę. Po chwili oklasków dla pana usiadłyśmy na łóżku, pokój był całkowicie gotowy. Lekki zapach farby unosił się w powietrzu, przez otwarte okno czuć zapach wiosny, promienie słońca prześwitujące przez szybę padały na nasze twarze.
-jedziemy do domu Thomasa ? Zabiorę swoje rzeczy, papiery przeniesiemy do małego pokoju. Chcę mieć do z głowy…
-jasne, jedźmy
Po 15 minutach byłyśmy na miejscu. Z trudem przekroczyłam próg domu.
-to ja pójdę zabrać twoje kosmetyki z łazienki, a ty Danielle pomóż Megg z papierami
-dam sobie radę – odparłam szybko. Chciałam pobyć sama szczególnie w pokoju w którym zmarł Thomas. – pomóż Eleanor, jak skończycie możecie do mnie przyjść
-jak uważasz – pogłaskała mnie po ramieniu Danielle
Gdy dziewczyny poszły ja nadal stałam w korytarzu. Musiałam się przygotować na wejście do tego pokoju, musiałam zebrać się na odwagę. Wreszcie weszłam. Moim oczom ukazał się pokój taki jak wcześniej. W powietrzu czułam, że nie jest tak jak dawniej. W rogu stało krzesełko do którego była przywiązana Isabel w ostatnich chwilach jej świadomości. Na komodzie stał pokrowiec od kamery która nagrała śmierć Thomasa, w szafie było małe wgłębienie które powstało gdy upadłam na ziemię po uderzeniu Thomasa uderzając o nią głową. Łzy zaczęły napływać do moich oczu, to uczucie mnie przerastało. Zabrałam to co najważniejsze, spakowałam i jak najszybciej odniosłam rzeczy do samochodu. Na koniec widząc ostatni raz opuszczony dom, westchnęłam i zamknęłam drzwi pokoju. Dziewczyny kończyły pakowanie kosmetyków, ja przemyłam twarz i poszłam do samochodu. Gdy wychodziłam zauważyłam że ktoś mnie obserwuje. Stał po drugiej strony ulicy z telefonem w ręce. Gdy mnie zobaczył od razu poszedł. To był ten sam mężczyzna który obserwował mnie na pogrzebie Thomasa.  Poszłam za nim, gdy spostrzegł że go śledzę pobiegł. Straciłam go z pola widzenia więc bacznie obserwując wszystko dookoła wróciłam do samochodu.
-Maggie, coś się stało ? – zapytała Danielle
-nie nie – odparłam wyglądając przez szybę samochodu.
-na pewno ? –spojrzała mi w oczy Eleanor
-tak..
Gdy wróciłyśmy do domu chłopcy siedzieli przez telewizorem. Oglądali mecz, głośność telewizora bardzo niska.
-a co wy tacy nieaktywni ? – spytała Eleanor całując w policzek Louisa
-cii, Zayn śpi – powiedział Niall nie odrywając wzroku od telewizora
-Hazza, mogę cie na chwile porwać ? – powiedziałam bardzo cicho
-tylko nie na długo, będę zazdrosny – puścił do mnie oko Lou
-jasne jasne – pokazałam mu język
Poszliśmy do pokoju Harrego, usiedliśmy na łóżku i po chwili ciszy zaczęłam
-co z Zaynem ?
-rozmawiałem z nim… powiedziałem że nie może tak robić, Isabel może wybudzić się nawet za kilka miesięcy, może wcale… - przytulił mnie gdy zobaczył mój wyraz twarzy
-może wcale – powtórzyłam przez łzy
- przemówiłem mu do rozumu, powiedziałem żeby żył normalnie. Isabel nie byłaby zadowolona gdyby wiedziała co się z nim dzieje. Obiecał poprawę, zaczął od odsypiania.
-a jak Isabel ? Co mówią lekarze ?
-nadal nic… - spuścił wzrok
-chodźmy na dół, nic nie zdziałamy. Ja później też z nim porozmawiam
Gdy zeszliśmy na dół nikt nie zwrócił uwagi. Każdy zamyślony, równie dobrze mogłam wyłączyć telewizor, wyrzucić go przez okno, przerobić go na kawałki plastiku… i tak nikt by nie zauważył. Nie miało sensu siedzenie tutaj ze wszystkimi, postanowiłam że zaplanuję wszystkim jutrzejszy dzień a dziś pojadę do mojego domku. Posprzątałam futrzakowi w kuwecie, poprosiłam żeby Harry go nakarmił i ruszyłam w kierunku domku. Harry miał do mnie dołączyć później.
Na wycieraczce leżała koperta. Upewniłam się że nikt za mną nie idzie, podniosłam i zabrałam do środka. Zamknąwszy drzwi poszłam na górę przeczytać zawartość. Koperta bez znaczka, odbiorcy… Była tylko jedna kartka na której widniał napis „be careful”, literki wycięte z gazety. Kto chciał mnie ostrzec ? Kto chciał mi napisać „bądź ostrożna” ? Nie miałam pomysłów.
Po chwili rozmyślania zadzwonił dzwonek do drzwi. Cała podskoczyłam, serce zaczęło mi bić szybciej. Przez okno nikogo nie widziałam. Zeszłam na dół, po chwili stania w bezruchu usłyszałam po drugiej stronie „Megg, to ja, czemu nie otwierasz ? " To tylko Harry.
-przepraszam – schowałam twarz w dłoniach
-co się stało ? – przytulił mnie całując w czoło
Wyrwałam się z objęć Harrego żeby zamknąć szybko drzwi.
-chodźmy na górę – złapałam Hazze za rękę i bez energii poszliśmy do pokoju
-co to ? –wskazał na kopertę
-pamiętasz tego mężczyznę który nam się przypatrywał na pogrzebie ?
-tak, nie da się go zapomnieć. Miał charakterystyczną budowę ciała…
-dziś gdy wychodziłam z domu Thomasa czatował przed domem. Gdy mnie zobaczył poszedł w drugą stronę, zaczęłam za nim iść, on uciekł. Teraz gdy tutaj przyszłam przed drzwiami leżała koperta. Zobacz co jest w niej..
- be careful … domyślasz się od kogo to ? – objął mnie ramieniem
-nie mam pojęcia.. raczej nie on
-śpisz u nas, nie mogę cie tutaj zostawić.. Jeśli będą przychodzić takie listy podamy to na policję
-ehh.. zgadzam się. Zabiorę piżamę i pójdziemy
-czekam na dole – pocałował mnie Hazza
Spakowałam rzeczy, zabrałam kopertę i poszłam do małego pokoju. Postanowiłam że zeskanuję list.
-wreszcie – uśmiechnął się do mnie Harry zabierając torbę
-dam radę ! –próbowałam zabrać mu ją z ręki
-wierzę ale i tak ja poniosę – puścił do mnie oko
Gdy wróciliśmy przebrałam się w piżamę, umyłam włosy i poszłam zjeść kolację. W tym czasie Harry przeglądał twittera.
-jak myślisz, może też założę sobie konto ? – usiadłam obok Harrego całując go w policzek
-no pewnie, chcesz to zrobić teraz ?
-tak, pomożesz mi ?
Wystarczyły 2 minuty, Harry sam to zrobił, nie nadążałam nad tym co klikał.
-jutro się zalogujesz to ci wszystko wytłumaczę – odłożył laptopa
-oczywiście – wtuliłam się w Harrego
Po chwili ciszy, nagle usłyszeliśmy z dołu huk. Wbiegliśmy razem z pokoju.
-dzwoń po pogotowie – krzyknęłam do Harrego
_________________________________________________________________
dziękuje za wyświetlenia. : ) Przypominam że niezalogowani mogą dodawać komentarze, każdy jest dla mnie ważny, daje motywację do dalszego pisania. :)  Postaram się o następny rozdział jutro. :p

środa, 14 marca 2012


Rozdział 14.
Rozprawa trwała 2 godziny.Moimi rodzicami zostaną … Louis i Eleanor !  Do mojej 18 będą się mną opiekować. Wszystko się wyjaśniło, teraz jestem wreszcie szczęśliwa.  Dostałam duży spadek po Thomasie i stertę papierów. Thomas spadek przepisał na ojca, ojciec nie żyje więc ja jako najbliższa rodzina przejmuję wszystko. Bardzo duża suma pieniędzy…
-Hazza… wtedy w szpitalu dzwoniłeś do Louisa ? – złapałam go za kark i wpatrzona w jego zielone oczy czekałam na odpowiedź
-hmm… - podrapał się po głowie - …no tak
-kocham cię najbardziej na świecie. Trafienie do domu opieki to był dla mnie większy strach niż mieszkanie z Thomasem. Ty sprawiłeś że nie jest to dla mnie żądną przeszkodą i jestem … - łzy wzruszenia spłynęły po mojej twarzy – jestem wolna – płacząc wtuliłam się w Harrego
-również cię kocham i to jak najbardziej szczerze. Nie mogłem pozwolić żeby stało ci się coś złego…  Bo jak się kogoś kocha to nie zważa się na dobro własne tylko na dobro tej osoby – spuścił wzrok – a ciebie właśnie kocham – pocałował mnie w czoło
-jedźmy do domu, muszę przejrzeć te papiery a później gdzieś razem pójdziemy ? Oczywiście z mamą i tatą – wybuchłam śmiechem – i resztą rodzinki
-jak sobie życzysz – złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę samochodu
Przez drogę cieszyliśmy się sobą, chwilą w której jesteśmy. Brakowało nam takich spokojnych momentów takich w których nie byłam zagrożona. Przy Harrym czułam się bezpiecznie. Nie dość że uratował mi życie to dawał z siebie tyle pozytywnej energii która mnie napełniała.
W domu wyrzuciłam wszystko na biurko i przeglądałam. Po 3 godzinach męki z tym wszystkim usiadłam na łóżku obok Harrego odrywając go od pracy.
-okazało się że dług był spłacony jeszcze za czasów gdy żył ojciec, Thomas chciał zebym pracowała bo mu się tak podobało. Spadek mam bardzo wysoki. Kupię sobie mieszkanie bo w tym domu nie mam zamiaru mieszkać. Jedź do chłopaków a ja pójdę z Danielle i Eleanor na zakupy, musimy trochę pogadać a ja muszę się okupić, zgadzasz się ?
- dobrze ale najpierw gdzieś pojedziemy, ZGADZASZ SIĘ ? – zachichotał po czym wstał i zabrał mnie na ręce
-puść mnie ! Hazza ! Upuścisz mnie !
-nie można upuścić szczęścia, dlatego mocno cię trzymam. – postawił mnie na ziemi i pocałował. Nie wiedziałam że człowiek może być tak szczęśliwy.
Dojechaliśmy do osiedla domków koło domu one direction. Na nogach ok 30 sekund do ich domu.
-zamknij oczy, zaufaj mi dojdziesz a całości !
-mam nadzieję !
Szliśmy chwilę, zapach wiosny nie dawał o sobie zapomnieć.
-nie podglądaj kochanie ! – zakrył moje oczy jeszcze bardziej
-nie podglądam !  - krzyknęłam oburzona
-to skąd wiedziałaś że tu jest schodek, co ? – dał mi sójkę w bok
-wyczucie – wyszczerzyłam się
Przez resztę drogi trzymał moje oczy zakryte, nic nie widziałam.
-możesz otworzyć oczy – puścił mnie
 Ukazał mi się piękny mały domek.
-ale Hazza ale ja ale proszę Harry ale ja … - zaczęłam się jąkać
-pozwól mi coś powiedzieć – położył palec na moich ustach – teraz Eleanor i Louis są swoimi opiekunami i jeżeli chcesz możesz zamieszkać z nami ale rozumiem że chcesz mieć trochę prywatności i mieć coś swojego. To prezent od nas, na pocieszenie po takich wypadkach. Wymaga małego remontu, nie jest wykończony, Eleanor i Danielle stwierdziły że chcą go robić razem z tobą. I już więcej nic nie mów tylko wejdź do środka i powiedz jak ci się podoba ! – wskazał ręką że mam iść przed nim
Domek piękny w środku, będzie wymagał małego remontu ale jest cudowny. Gdy otrząsnęłam się z zaskoczenia rzuciłam się Hazzie na szyję.
-kocham cię.
-też cię kocham – uśmiechnął się najpiękniej jak potrafił – jedziemy do Isabel do szpitala ? Może czegoś nowego się dowiemy, później do Rose,  a po tym zostawię cię z dziewczynami i wybierzecie coś do remontu domku ?
-oczywiście że się zgadzam panie Styles – pocałowałam go w policzek po czym pociągając za rękę zaprowadziłam do samochodu. 
Pojechaliśmy do szpitala. Isabel nadal w śpiączce. Nic nie wiadomo, stan taki sam. Zayn siedział przy niej, nie opuszczał nawet na chwilę. Przywoziliśmy mu jedzenie ale i tak zauważałam wszystko w śmietniku gdy wychodziłam. Nie rozmawiał dużo, nie nawiązywał kontaktu. Chciał samotności więc nie byliśmy długo. Po wyjściu ze szpitala pojechaliśmy do Rose. Wiedziała już o śmierci Thomasa nie była smutna z tego powodu ale też jej to nie cieszyło. Część spadku została przepisana na nią.
-jak żyjecie ? Isabel już się wybudziła ? – spytała obecna matka Rose
-nie, nic nie wiadomo. Cały czas w śpiączce. – spuściłam głowę
-a jak Zayn ? – zapomniałam że znała ich wszystkich dobrze, prowadziła z nimi niejeden wywiad
-bardzo źle, nie je, nie śpi cały czas jest przy Isabel – powiedział za mnie Harry
-szczerze to nie wiem co wam doradzić. Z jednej strony trzeba go zrozumieć, jest załamany ale Isabel może nawet kilka miesięcy być w śpiączce… Może powinniście z nim porozmawiać ?
-próbowaliśmy, nie nawiązuje kontaktu.. Jesteśmy bezradni.
-poczekajcie jeszcze kilka dni może zacznie coś działać. Jeżeli nie, zawołajcie psychologa zanim będzie za późno – widać że te ostatnie słowa ciężko przechodziły przez jej usta.
Pożegnaliśmy się i Harry zostawił mnie z Danielle i Eleanor. Pojechałyśmy wybierać nowe rzeczy do remontu mojego nowego domku. Oczywiście nie obyło się bez wypytywania o to jak podoba się dom, czy dobry wybrały itd. Jeżeli chodzi o kuchnię to wybrałam glazurę. Łazienkę urządziłam w stylu retro. Pokój dzienny w stylu nowoczesnym, sypialnia glamour a w  małym pokoju w którym miał stać komputer, biblioteczka i biurko zagościł styl angielski. Od jutra miałam zacząć pracę nad domem, oczywiście chłopcy zamówili kilka ekip które będą pomagać.Kupiłam też roboty kuchenne i inne urządzenia RTV i AGD.
Po skończonych zakupach odpoczywaliśmy z Harrym w domu one direction. Oglądaliśmy film z resztą. Tylko Zayna i Isabel brakowało. Wszyscy byliśmy dość spięci, nikt nie opowiadał żartów, nikt nie rozmawiał… w połowie filmu wyszłam z pokoju z płaczem, nie chciałam żeby mnie widzieli w takim stanie. Zmierzyłam w kierunku kuchni.
-Niall ! Zawału prawie dostałam przez ciebie ! Co tu robisz ?
-głodny byłem, no co – wyszczerzył się -  a ty płaczesz …
-jak widać … ejj nie jedz tego !! To miało być na kolację ! – krzyknęłam do blondyna
-ale ja tylko troszkę !
-nie ma troszkę, twoje troszkę wyżywiłoby 10 osób ! Już, uciekaj stąd ! – palcem pokazałam mu kierunek drzwi
W tym momencie do kuchni wszedł Harry.
-gdzie wyszłaś ?
-to ja was zostawię – skinął głowa w naszym kierunku Niall
-musiałam przemyśleć niektóre rzeczy, a po za tym dzięki temu uratowałam naszą kolację !
-chodźmy do góry, mnie też przybija ten nastrój w pokoju  - zabrał mnie pod rękę Harry
Położyliśmy się na łóżku, wtuliłam się Harrego i płakałam. Nawet nie wiem kiedy usnęłam. Rano obudziła nas Danielle, musieliśmy zbierać się na pogrzeb. Pojechałam do mieszkania Thomasa, odświeżyłam się, założyłam czarne ubrania i po drodze zahaczając o szpital dotarliśmy na pogrzeb. Było mnóstwo ludzi. Miał znajomości … W pewnym momencie rozpłakałam się.. nienawidziłam tego człowieka ale dzięki niemu nie byłam w domu dziecka, poznałam Harrego, Isabel, miałam teraz z czego żyć, nauczyłam się być twarda. Przez cały czas czułam na sobie wzrok pewnego mężczyzny ubranego w garnitur. Stał z boku, nie ze wszystkimi. Nie krępowało go nawet to że ja co chwilę spoglądałam
-Megg, wszystko w porządku ? – spytał Harry
-nie, ten mężczyzna się na nas patrzy od początku pogrzebu – dyskretnie wskazałam na mężczyznę
-zignoruj go. 
__________________________________________________________________
dziękuje za wyświetlenia, za komentarze i za to że wczuwacie się w role... chyba  5 osób co najmniej płakało na rozdziale. Jesteście wielcy !
A teraz kilka słów do Oli:
Kocham twojego bloga, minęły już 2 miesiące odkąd go prowadzisz. Chciałam życzyć ci żebyś zawsze tak samo była zadowolona, pisała tak jak piszesz bo idzie ci to naprawdę bardzo dobrze. Gratuluję wspaniałych czytelników, tak dużej ilości wyświetleń. Niektóre twoje cytaty zostaną w mojej głowie na zawsze. Sposób w jaki piszesz wywołuje na mojej twarzy uśmiech, łzy... za to ci dziękuje. 
Polecam wszystkim bloga Oli, tutaj link: http://samemistakesstory.blogspot.com/
Wszystkiego dobrego kochana ! <3