środa, 7 marca 2012


Rozdział 7.
Leżałam bezradnie na łóżku, nic nie mogłam zrobić… W tym momencie kobieta która jak mi było wiadomo pomagała reszcie położyła paczkę dużej wielkości w drzwiach i odeszła. Dziewczyny podbiegły do dużego pudełka i je rozpakowały. Nagle wyskoczyła z niego… Isabel !
-co ty robisz dziewczyno ? – spytałam zmieszana
-jakoś musiałam wrócić – uśmiechnęła się szyderczo – złapałam jakiegoś przechodnia przy domu i poprosiłam żeby paczkę podstawił pod drzwi a ja do niej weszłam. Dotarłam tu autobusem. I tyle – zaczęła grzebać w kartonie po chwili zwróciła się do mnie – a tutaj liścik od twojego loczkowatego Stylesa.
Złapałam go jak najszybciej, uśmiechnęłam się sama do siebie i po chwili uświadomiłam sobie że patrzy się na mnie kilka dziewczyn których miny wyrażały zdziwienie. Spuściłam wzrok i chichocząc usiadłam na podłodze czytając liścik.
„Wybacz że już cie nie zobaczyłem, mam nadzieję że to nadrobimy. Nie zapomnij i jutrzejszym spotkaniu. Hazza”
Na sercu zrobiło się miło… Na chwilę zapomniałam o tym w jakiej sytuacji się znajduję. Zdecydowanie był kim komu mogłam zaufać, był idealnym materiałem na przyjaciela. Leżałam rozmyślając o jutrze, nigdy tego nie robiłam bo nie wiedziałam co przyniesie nowy dzień. Plan na wydostanie się z domu do pracy i na spotkanie z Harrym miałam wymyślony, nadzieja na jego powodzenie była kiepska ale zawsze coś…
Rano wstałam jak zawsze do szkoły, dziewczyn już nie było. Pewnie poszły wykonywać tą swoją „pracę” o której nawet słyszeć nie mogłam… Ubrałam się w brązowe rurki i białą luźna bluzko – tunikę, Isabel zostawiła mi ją przed wyjściem, pewnie wiedziała że miałam zamiar ubrać się w coś zwykłego. Nie sposób było jej odmówić, tak ubrana wyszłam do szkoły. Byłam 15 min przed czasem, musiałam opowiedzieć o moim planie wychowawczyni. 
-dzień dobry, mogę z panią porozmawiać ?
-jasne Maggie, proszę, usiądź
-mam do pani sprawę … Mój dziadek jest chory, potrzebuje pieniędzy na operację. Ma małą emeryturę, chciałam go wesprzeć. Mogłaby pani powiedzieć mojemu opiekunowi że mam obowiązkowe zajęcia w szkole na które muszę chodzić, tymczasem ja będę w pracy ?
Wychowawczyni była miła, zawsze starała się pomagać. Wiedziała że nie mam rodziców więc na pewno chciała pomóc. Dziadek nie żył od 4 lat ale nie musiała o tym wiedzieć. Trochę skłamałam… robiłam to dla Harrego i pracy.
-będzie ciężko mi kłamać ale sama kiedyś byłam w takiej sytuacji więc doskonale cie rozumiem. Kiedy mam porozmawiać z opiekunem ?
-dziś po zajęciach ?
-dobrze, będę czekać w tej Sali.
Wyszłam zadowolona, ale to dopiero połowa sukcesu. Thomas był uparty, mógł się nie zgodzić, na szczęście na to też miałam mały podstęp. Zadzwoniłam od koleżanki na numer kobiety pomocnicy z domu żeby przekazała Thomasowi że ma się zjawić w szkole. Oddzwoniła za kilka minut, powiedziała że ją uderzył ze złości. Humor więc jak zawsze miał zły, nie byłam pewna czy to wszystko wypali. Musiało, świadczyło o mojej przyszłości.
Nadeszła godzina końca zajęć szkolnych. Stałam za drzwiami szatni tak żeby Thomas mnie nie widział, musiałam się upewnić że jest, że się zjawił. Po chwili wyszedł szybkim krokiem a ja wparowałam do sali gdzie siedziała moja wychowawczyni.
-udało się pani ?- zapytałam niecierpliwiąc cię
Spojrzała smutnym wzrokiem i niezadowolonym wyrazem twarzy. Po chwili wybuchła śmiechem
-no jasne że się udało.  Tak cię tylko chciałam nabrać, żebyś przez te kilka sekund doceniła to co dla ciebie zrobiłam. Zgodził się dopiero gdy powiedziałam że jeżeli nie będziesz na te zajęcia chodzić zostaniesz w szkole jeszcze rok. A teraz leć do pracy i ciesz się życiem ! – krzyknęła radośnie
-dziękuje pani bardzo, nie wiem czy kiedykolwiek się za to odwdzięczę, postaram się.
-nie trzeba, ucz się dobrze a to wystarczy.
-dziękuje jeszcze raz,  a teraz uciekam, spóźnię się do pracy. – wybiegłam w podskokach z sali
To było prawdziwe szczęście. Gorzej jak wychowawczyni się dowie, straci do mnie całkowite zaufanie. Tyle musiałam kłamać … wracałam ze szkoły przemyślając wszystko… Zastanowiło mnie zdanie wychowawczyni: .” Zgodził się dopiero gdy powiedziałam że jeżeli nie będziesz na te zajęcia chodzić zostaniesz w szkole jeszcze rok”. Co mu do tego, przecież i tak skończę niedługo 18 lat.. Teraz mnie to nie męczyło, żyłam już spotkaniem z Hazzą. Ubrałam się w skromną czarną sukienkę, czarne baleriny i uczesałam koczka. Dziewczyn nadal nie było. Wyszłam do pracy zostawiając wiadomość dla Isabel. Nie mogłam napisać szczegółów, Thomas mógł ją przeczytać… W skrócie napisałam jej: „wychodzę, będę wieczorem. Megg.” Zadowolona z ubioru, z dzisiejszego humoru i szczęścia poszłam do pracy. Jeszcze 2 godziny i zobaczę się z Harrym…
__________________________________________________________
Wiem, będziecie niezadowoleni że chłopcy nie pojawili się w tym rozdziale, ale w następnym spotkanie z Harrym ^^ Wybaczcie. :)  Już niedługo i prawie w każdym rozdziale będą więc się nie gniewajcie, przetrzymam was w niepewności :) Zdradzę tylko że znów będzie trochę akcji, jakiej jeszcze nie było. :) 

1 komentarz:

  1. zajebisty rozdział i czekam na nn :p(mam nadzieje ze nie długo ten horror sie skończy ):P

    OdpowiedzUsuń