Rozdział 7.
Leżałam bezradnie na łóżku, nic nie mogłam zrobić… W tym
momencie kobieta która jak mi było wiadomo pomagała reszcie położyła paczkę
dużej wielkości w drzwiach i odeszła. Dziewczyny podbiegły do dużego pudełka i
je rozpakowały. Nagle wyskoczyła z niego… Isabel !
-co ty robisz dziewczyno ? – spytałam zmieszana
-jakoś musiałam wrócić – uśmiechnęła się szyderczo –
złapałam jakiegoś przechodnia przy domu i poprosiłam żeby paczkę podstawił pod
drzwi a ja do niej weszłam. Dotarłam tu autobusem. I tyle – zaczęła grzebać w
kartonie po chwili zwróciła się do mnie – a tutaj liścik od twojego
loczkowatego Stylesa.
Złapałam go jak najszybciej, uśmiechnęłam się sama do siebie
i po chwili uświadomiłam sobie że patrzy się na mnie kilka dziewczyn których
miny wyrażały zdziwienie. Spuściłam wzrok i chichocząc usiadłam na podłodze
czytając liścik.
„Wybacz że już cie nie
zobaczyłem, mam nadzieję że to nadrobimy. Nie zapomnij i jutrzejszym spotkaniu.
Hazza”
Na sercu zrobiło się miło… Na chwilę zapomniałam o tym w
jakiej sytuacji się znajduję. Zdecydowanie był kim komu mogłam zaufać, był
idealnym materiałem na przyjaciela. Leżałam rozmyślając o jutrze, nigdy tego
nie robiłam bo nie wiedziałam co przyniesie nowy dzień. Plan na wydostanie się
z domu do pracy i na spotkanie z Harrym miałam wymyślony, nadzieja na jego
powodzenie była kiepska ale zawsze coś…
Rano wstałam jak zawsze do szkoły, dziewczyn już nie było.
Pewnie poszły wykonywać tą swoją „pracę” o której nawet słyszeć nie mogłam…
Ubrałam się w brązowe rurki i białą luźna bluzko – tunikę, Isabel zostawiła mi
ją przed wyjściem, pewnie wiedziała że miałam zamiar ubrać się w coś zwykłego.
Nie sposób było jej odmówić, tak ubrana wyszłam do szkoły. Byłam 15 min przed
czasem, musiałam opowiedzieć o moim planie wychowawczyni.
-dzień dobry, mogę z panią porozmawiać ?
-jasne Maggie, proszę, usiądź
-mam do pani sprawę … Mój dziadek jest chory, potrzebuje
pieniędzy na operację. Ma małą emeryturę, chciałam go wesprzeć. Mogłaby pani
powiedzieć mojemu opiekunowi że mam obowiązkowe zajęcia w szkole na które muszę
chodzić, tymczasem ja będę w pracy ?
Wychowawczyni była miła, zawsze starała się pomagać.
Wiedziała że nie mam rodziców więc na pewno chciała pomóc. Dziadek nie żył od 4
lat ale nie musiała o tym wiedzieć. Trochę skłamałam… robiłam to dla Harrego i
pracy.
-będzie ciężko mi kłamać ale sama
kiedyś byłam w takiej sytuacji więc doskonale cie rozumiem. Kiedy mam
porozmawiać z opiekunem ?
-dziś po zajęciach ?
-dobrze, będę czekać w tej Sali.
Wyszłam zadowolona, ale to dopiero
połowa sukcesu. Thomas był uparty, mógł się nie zgodzić, na szczęście na to też
miałam mały podstęp. Zadzwoniłam od koleżanki na numer kobiety pomocnicy z domu
żeby przekazała Thomasowi że ma się zjawić w szkole. Oddzwoniła za kilka minut,
powiedziała że ją uderzył ze złości. Humor więc jak zawsze miał zły, nie byłam
pewna czy to wszystko wypali. Musiało, świadczyło o mojej przyszłości.
Nadeszła godzina końca zajęć
szkolnych. Stałam za drzwiami szatni tak żeby Thomas mnie nie widział, musiałam
się upewnić że jest, że się zjawił. Po chwili wyszedł szybkim krokiem a ja
wparowałam do sali gdzie siedziała moja wychowawczyni.
-udało się pani ?- zapytałam
niecierpliwiąc cię
Spojrzała smutnym wzrokiem i
niezadowolonym wyrazem twarzy. Po chwili wybuchła śmiechem
-no jasne że się udało. Tak cię tylko chciałam nabrać, żebyś przez te
kilka sekund doceniła to co dla ciebie zrobiłam. Zgodził się dopiero gdy
powiedziałam że jeżeli nie będziesz na te zajęcia chodzić zostaniesz w szkole
jeszcze rok. A teraz leć do pracy i ciesz się życiem ! – krzyknęła radośnie
-dziękuje pani bardzo, nie wiem
czy kiedykolwiek się za to odwdzięczę, postaram się.
-nie trzeba, ucz się dobrze a to
wystarczy.
-dziękuje jeszcze raz, a teraz uciekam, spóźnię się do pracy. –
wybiegłam w podskokach z sali
To było prawdziwe szczęście.
Gorzej jak wychowawczyni się dowie, straci do mnie całkowite zaufanie. Tyle
musiałam kłamać … wracałam ze szkoły przemyślając wszystko… Zastanowiło mnie
zdanie wychowawczyni: .” Zgodził się dopiero gdy powiedziałam że jeżeli nie
będziesz na te zajęcia chodzić zostaniesz w szkole jeszcze rok”. Co mu do tego,
przecież i tak skończę niedługo 18 lat.. Teraz mnie to nie męczyło, żyłam już
spotkaniem z Hazzą. Ubrałam się w skromną czarną sukienkę, czarne baleriny i
uczesałam koczka. Dziewczyn nadal nie było. Wyszłam do pracy zostawiając
wiadomość dla Isabel. Nie mogłam napisać szczegółów, Thomas mógł ją przeczytać…
W skrócie napisałam jej: „wychodzę, będę wieczorem. Megg.” Zadowolona z ubioru,
z dzisiejszego humoru i szczęścia poszłam do pracy. Jeszcze 2 godziny i zobaczę
się z Harrym…
__________________________________________________________
Wiem, będziecie niezadowoleni że chłopcy nie pojawili się w tym rozdziale, ale w następnym spotkanie z Harrym ^^ Wybaczcie. :) Już niedługo i prawie w każdym rozdziale będą więc się nie gniewajcie, przetrzymam was w niepewności :) Zdradzę tylko że znów będzie trochę akcji, jakiej jeszcze nie było. :)
zajebisty rozdział i czekam na nn :p(mam nadzieje ze nie długo ten horror sie skończy ):P
OdpowiedzUsuń