wtorek, 13 marca 2012


Rozdział 13.
Leżałam na ziemi. Nade mną stał Thomas z łomem.  Zauważyłam że do krzesła przywiązana jest Isabel, szarpiąca się i próbująca coś wymamrotać przez zaklejone usta.
-wierz mi, to twoje ostatnie minuty. Pożegnaj się z  życiem, i tak nie było niczego warte. Chcesz coś jeszcze powiedzieć ? Jakieś ostatnie słowa – wybuchnął histerycznym śmiechem
Przed oczami miałam całe życie. Mama, ojciec, Nicole, Isabel, Rose, Harry, one direction, Georgina… Nie mogłam umrzeć, miałam zbyt wiele do stracenia. W ostatnich dniach moje życie nabrało kolorów, miałam sens życia. „Reason to be”. Każda sekunda trwała jak wieczność. Nie miałam szans na uratowanie siebie. On stał z łomem, każdy mój ruch mógł zostać ukarany. Poczułam że tył głowy krwawi.
-nie chcesz nic dodać, przejdźmy do mojej ulubionej części. Nie martw, robiłem już to nie jednej osobie. Podałaś mnie do aresztu, mieszkałaś w moim pokoju, uwolniłaś dziewczyny… Za dużo tego. Nie ujdzie ci to, przykro  mi. Trzeba było być posłuszną.
W tym momencie do pokoju wszedł Harry. Jeszcze jego tu brakowało.
-o i widzę że chłopaka sobie sprowadziłaś. No nieźle nieźle. – skierował łom w moim kierunku
Harry od razu zareagował. Zobaczył mnie leżącą na ziemi w kałuży krwi, z głowy krew leciała bardzo szybko. Jednym ruchem zabrał Thomasowi łom, wyrzucił go na drugi koniec pokoju, popchnął z całej siły Thomasa który upadł na ziemię z jękiem. Harry podbiegł do mnie i zabrał mnie na ręce. Wybiegł ze mną przed dom.
-puść mnie! W środku jest Isabel, nie mogę jej tak zostawić! – zaczęłam biec w kierunku domu
-nie możesz tam iść ! – złapał mnie zdecydowanie za rękę
Nie zważałam na to uwagi. Wbiegłam do domu, złapałam pierwszy pod ręką wazon z kwiatami. Thomas ledwo wstał z ziemi. Isabel dała radę odczepić się od krzesła. Cała poraniona i pokrwawiona złapała za łom który leżał obok mniej gdy Harry go wyrzucił. Hazza wbiegł za mną do pokoju i zabrał mnie.
-nie mogę ! To jest moja przyjaciółka i nie zostawię jej tak – krzyczałam przez łzy
Isabel resztkami sił uderzyła Thomasa. Padł na ziemię. Podbiegłam do niego żeby sprawdzić czy żyje. To były jego ostatnie chwile. Mieczem wojujesz, od miecza giniesz. Od łomu.
Odkleiłam Isabel taśmę z ust. Powiedziała „kamera” i upadła na ziemię. Zauważyłam że na komodzie leżała kamera. Thomas chciał mieć niezły ubaw po naszej śmierci. Harry szybko zadzwonił na pogotowie, Isabel musiała być uratowana. Po kilku minutach pogotowie razem z policją zjawili się na miejscu.
Isabel wynieśli na noszach, ja doszłam o własnych siłach. Harry został w środku z policją, zajęli się nagraniem i zwłokami Thomasa.
Siedząc w karetce mało co widziałam, Isabel coś mruczała. Po chwili zaczęłam słabnąć, lekarz mnie złapał.
Obudziłam się w białej sali. Zupełnie tak jak wtedy gdy Harry zapoznał mnie z resztą one direction.
Zaczęłam krzyczeć „ gdzie Isabel ?! Co z nią ?! „ ale nie miałam nawet na to siły więc poddałam się. Po chwili przyszedł lekarz z Harrym.
-co z Isabel ? – wyszeptałam
-niestety, najbliższe dni będą decydujące. Nic nie wiadomo, przeżycie to kwestia góra 2%. Więcej nie dajemy. Jest w śpiączce, ma bardzo ciężkie obrażenia. Podejrzewamy że gdyby dostała uderzenie jeszcze raz nawet lekko w głowę z jakiegoś przedmiotu, umarłaby na miejscu.  Miała prawdziwe szczęście, przeciętny człowiek nie przeżyłby połowy takich urazów. Ale i tak nic nie wiadomo. Jak mówiłem są marne szanse na to że… - nie dokończył zdania
Zapatrzyłam się w jeden punkt. Gdzieś w oddali, byłam nieobecna duchem. Łzy płynęły po moich policzkach, nic do mnie nie docierało. Zostaliśmy z Harrym sami
-wiem  że jest ci ciężko ale nie płacz. Będzie cie od tego jeszcze bardziej głowa bolała – pocałował mnie w czoło
-i ty mówisz mi o tym że będzie mnie głowa bolała – nadal patrzyłam się w punkt na przeciwnej ścianie – moja przyjaciółka umiera a ty mówisz że mam nie płakać bo mnie będzie głowa bolała – spojrzałam mu prosto w oczy po czym opadłam
-Megg, słabo ci  ? Zawołać lekarza ? – włożył rękę pod moją głowę
-ból nie sprawia mi trudu, gorzej z psychiką
-przepraszam, tez jestem tym poruszony więc z nerwów nie potrafię wymyślić dobrego pretekstu na pocieszanie… nie wiem jak powiedzieć o wszystkim Zaynowi …
-myślę że powinieneś. Nie będzie zadowolony gdy się dowie że to przed nim zatailiśmy ..
-kłamstwo w dobrej wierze ?
-nie, powiedz mu – odparłam z poważną miną
-idę do niego zadzwonić, jak by coś się działo wołaj od razu
-dobrze, kocham cię
-ja ciebie też – pocałował mnie w policzek
Po 2 minutach wrocił, byłam zdziwiona że wszystko tak szybko wszystko  wyjaśnił
-Megg, jadę po niego. Powiedział że zaraz tu będzie ale jest strasznie zdenerwowany. Jeszcze jakiś wypadek spowoduje… Nieszczęścia chodzą parami…
-chciałeś powiedzieć trójkami – ukryłam twarz w rękach
-jadę, niedługo wracam. Dasz sobie radę?
-oczywiście, bądź ostrożny – wymusiłam uśmiech
Po 20 minutach Harry przyszedł do sali w której leżałam. Sam. Martwiłam się o naszego ciemnowłosego przyjaciela. Z rozpaczy mogło mu coś niemądrego przyjść do głowy …
-gdzie Zayn ? –zapytałam gdy tylko Harry przekroczył próg
-załamał się … siedzi przy Isabel – spuścił głowę Harry – mówi do niej, śpiewa jej…
-jakoś musi przeżyć te chwile.  Zostawmy go w spokoju. Harry… – ruchem nakazałam żeby przybliżył się do mnie – w ostatnim miesiącu pochowałam rodziców, babcię, dziś zmarł Thomas, Isabel jest w ciężkim stanie… Wiesz że muszę trafić do domu opieki … Nie wiem co mam robić.
-zaraz wracam – wybiegł Harry po drodze wyciągając telefon. Jego mina była opanowana, uspakajało mnie to. Widziałam go cały czas przez szklaną ścianę na korytarz. Po kilku minutach wrócił z lekkim uśmiechem na twarzy
-gdzie dzwoniłeś ?
-nie mogę ci powiedzieć dopóki to nic pewnego. Nie chciałbym żebyś się rozczarowała…
-spytasz lekarza jak z Isabel ? – łzy znów napłynęły mi do oczu
-oczywiście – wyszedł kiwając mi gdy znalazł się po drugiej stronie szklanej ściany
Miałam czas na przemyślenia. Musiałam zaplanować co ze mną będzie. Widziałam śmierć Thomasa, mam nadzieję że nagranie udowodni że Isabel zabiła go w obronie własnej i mojej. Byłam wdzięczna Harremu.. Uratował mnie i  moją przyjaciółkę. Gdyby nie on nie byłoby mnie tu, Isabel nie żyłaby już dawno, ginęłyby kolejne dziewczyny, kolejne ofiary…


Od śmierci Thomasa minęło 5 dni. Wyszłam ze szpitala, Isabel nadal jest w śpiączce. Jest mi ciężko…  Dziś rozprawa w sądzie, boję się. Boję się że Isabel zostanie oskarżona o morderstwo Thomasa… 
-jak się czujesz ? – zapytał Harry gdy przyjechał po mnie
-boję się wyniku sądu. – wtuliłam się w mojego ukochanego -jak Zayn ?
-nadal całe dnie spędza w szpitalu. Schudł kilka kilogramów, nic nie je, nie śpi… to go wykańcza
-zrozum go. Gdybym to była ja …
-nie mów tak – przerwał mi Hazza – jedźmy, spóźnimy się
Do sądu mieliśmy zaledwie 10 min drogi samochodem. Harry otworzył mi drzwi samochodu, wysiadając zachwiałam się.
-pomóc ? – złapał mnie za rękę
-tak… dziękuje że jesteś, że przez to wszystko ze mną przechodzisz
-przecież cie kocham – pocałował mnie w czoło odgarniając moje włosy z twarzy
-a co jeśli dziś …
-nawet tak nie myśl. Nagranie ma policja, to jest bardzo silny dowód.
Usiedliśmy na krzesłach czekając aż nas wezwą do środka. Denerwowałam się, Hazza przytulając trzymał mnie za rękę.
-pani Brian i pan Styles ? Zapraszam do środka.
__________________________________________________________
Wena dziś nie dopisywała... muszę się poprawić ! Zabiegany dzień, ale dałam radę. Dziękuje za pozytywne reakcje do wczorajszego rozdziału jak i komentarze. Damy radę dobić do 5 komentarzy ? :) Przypominam że niezalogowani też mogą dodawać. 

3 komentarze: