Rozdział 5
-Megg,
wszystko ok ? Zbladłaś nagle, co się stało ?
-o tą kopertę
poprosił mnie Thomas. Powiedział że jak ją otworzę lub ukryję to mi coś zrobi.
Muszę się dowiedzieć co w niej jest ale nie mogę…
-Maggie ! Nie
takie rzeczy się robiło ! Daj, zrobię to dyskretnie. Dziewczyny ! –zwróciła się
do reszty – wstawcie wodę na herbatę !
-Is, nie wiem
czy to dobry pomysł. Jak się dowie…
-spokojnie,
nie dowie się. – odpowiedziała spokojnym głosem Isabel
Gdy para znad
czajnika zaczęła się unosić podeszła z kopertą do niej. Po chwili wróciła,
koperta była odklejona bez jakichkolwiek oznak ruszania.
-myślę że nie
powinnam ci przeszkadzać. Musisz przeczytać jej zawartość sama. Jeżeli będziesz
mnie potrzebować – mów..
Otwarłam kopertę.
Widniał na niej napis „When I Die”. Stąd ten skrót. Było tam ok 10 kartek.
Własnym oczom nie wierzyłam. Były wyniki testów DNA i wiele innych. Łzy płynęły
po moich policzkach, Isabel spoglądała na mnie co chwilę. Nie docierało to
wszystko do mnie. Poskładałam to wszystko w całość. Moja matka nie była moją
matką. Mój ojciec był moim ojcem. Tak jak się domyślałam przyczyną kłótni
rodziców była inna kobieta. Była to Nicole Craven. Nicole była moją matką, ona
mnie urodziła. Nie miała warunków na wychowanie mnie i ojciec został ze mną
sam. Poznał moją „mamę” i razem opiekowali się mną. Dlaczego ja nic o tym nie
wiedziałam ? Jak mogli ? Było też zamieszczone zdjęcie Nicole. Urodę miałam
zdecydowanie po niej. Wysoka, szczupła jasna brunetka. Ojciec znęcał się nad moją „mamą” bo groziła
że mi o wszystkim powie, gdyż zaczął kontaktować się z Nicole.
I tak
wyglądała cała historia. Isabel usiadła obok mnie, przeglądała dokumenty i
wszystko zrozumiała. Zaczęła płakać razem ze mną. Usnęłyśmy na moim łóżku,
obudziłam się po godzinie zdenerwowana. Co jeśli Thomas tu wejdzie ? Zobaczy
kopertę która jest otwarta. Jednak Isabel o to zadbała, ukryła wszystko gdy ja
spałam.
Rano
obudziłyśmy się, ważny dla nas dzień – koncert. Z rana wybrałyśmy ładne
ubrania. Isabel nie pozwoliła mi iść w conversach i bluzie. Wybrała dla mnie
sukienkę ściąganą w pasie i baleriny na koturnie. Nie czułam się w tym dobrze.
Pozwoliła mi iść w rurkach i luźnej tunice. Sama ubrała się w sukienkę .
Wyprostowałam włosy, Isabel swoje podkręciła. Wyglądałam całkiem nieźle.
Musiałam nanieść makijaż na twarz żeby nie było widać sińców. Isabel wyglądała
przepięknie. Gdy nadchodziła odpowiednia godzina Is weszła do walizki i
pojechałyśmy na koncert. Thomas nas nie widział, był zajęty swoimi sprawami. Miałam
sprzątać dopiero po koncercie, więc cały czas mogłam być przy scenie.
Znalazłyśmy dobre miejsce. Słuchałyśmy koncertu, śpiewałyśmy pomimo że słowa
były nam nieznane. Na koniec gość specjalny – one direction. Czytałam trochę o
nich po spotkaniu menadżerów. Zaśpiewali piosenkę ”what makes you beautiful”.
Przed zakończeniem musiałam iść już sprzątać. Weszłam i poczułam uderzenie w
tył głowy. Obudziłam się leżąc na ziemi
-przyszłaś tu
na koncert ? Bawić się ? Śpiewać ? Tańczyć ? Tu jest praca i tylko praca. –
krzyczał Thomas, po czym znów mnie uderzył. Straciłam przytomność.
-Słyszysz
mnie ? Obudź się. Co ci jest ? Słyszysz ? – mówił do mnie jakiś głos który był
mi nieznany ale zarazem jakbym słyszała go już gdzieś.
__________________________________________________________________
Przepraszam że taki krótki, następny będzie dłuższy. :) No i zaczną się nasi chłopcy. Wejdą w to opowiadanie mam nadzieję że sie spodoba. :) Rozdział 6 jutro, nie wiem o której godzinie. :)
mega rozdział i czekam na nn :P
OdpowiedzUsuń